Kredyty pod presją rekomendacji
Z początkiem roku weszły w życie kolejne zapisy Rekomendacji SII wydanej przez Komisję Nadzoru Finansowego. Wpływa ona na zasady wyliczania zdolności kredytowej klientów przez banki, ograniczając wysokość dostępnych kwot kredytów. Dotyczy to szczególnie kredytów walutowych, które w konsekwencji znikają z ofert polskich banków.
Nadzór finansowy zaniepokoił się liberalnym podejściem banków do walutowych kredytów hipotecznych i za pośrednictwem kolejnych rekomendacji zniechęcał do ich udzielania. Najnowsze zalecenia pochodzą z Rekomendacji SII i obowiązują od początku 2012 roku. W ich myśl posiadacz kredytu walutowego nie może przeznaczać na obsługę swoich zobowiązań kredytowych więcej niż 42 proc. dochodów. A to oczywiście mocno ogranicza zdolność kredytową amatorów pożyczek w euro.
Do tego dochodzi jeszcze zapis o długości okresu kredytowania. Banki mogą pożyczać pieniądze na 40 czy 50 lat, ale do wyliczania zdolności kredytowej mogą przyjmować maksymalnie 25-letni okres kredytowania. Ten zapis dotyczy zarówno kredytów złotowych, jak i walutowych. Zdaniem ekspertów Domu Kredytowego Notus, zmiany narzucone przez Rekomendację SII spowodowały ograniczenie maksymalnej możliwej do uzyskania kwoty kredytu o 6-10 procent.
Nie skończyło się jednak jedynie na pogorszeniu zdolności kredytowej klientów banków. Niektóre banki całkowicie wycofywały się z ofert we wspólnej walucie, lub zdecydowały się na podwyżki marży takich kredytów. Euro zniknęło ostatnio z oferty kredytowej m.in. Credit Agricole, Kredyt Banku i DnB Nord. Banki zaczęły również podnosić minimalne wymagania stawiane osobom, które chcą zaciągnąć kredyt w obcej walucie i w niektórych instytucjach trzeba się obecnie wykazać dochodami przekraczającymi 10 tys. zł miesięcznie.
Na podwyżkę oprocentowania kredytów w euro zdecydowało się kilka instytucji: Alior, Deutsche Bank, mBank i Multibank, Nordea, Polbank i Raiffeisen. Największe podwyżki miały miejsce w dwóch ostatnich bankach. Według analityków firmy Home Broker, mediana marży kredytów w euro wzrosła w styczniu 2012 roku do 3,32 punktu procentowego, z 2,08 pp. w grudniu 2011 roku.
Na rynku kredytów złotowych sytuacja jest dużo stabilniejsza. Parametry dotyczące zdolności kredytowej również się pogorszyły, ale mediana marży dla przeciętnego kredytu w krajowej walucie trzyma się na poziomie 1,25 pp. Część banków zdecydowała się na podwyżkę marży (Alior, DnB Nord, Idea Bank, ING, Kredyt Bank, Polbank i Raiffeisen), ale inne poczyniły ruch w odwrotnym kierunku (BGŻ, Pekao).
Ciekawa jest sytuacja na rynku kredytów konsumpcyjnych. Jeśli spojrzymy na dane liczbowe, to okazuje się, że w ostatnich miesiącach jest on pogrążony w marazmie. Nawet grudzień, który tradycyjnie bywał czasem kredytowych żniw nie przyniósł żadnej poprawy. Jednocześnie część banków nie ustaje w próbach zdobycia klientów, którzy skuszą się na kredyt konsumpcyjny. Credit Agricole zachęcał klientów do korzystania w styczniu z kart kredytowych proponując im rozłożenie zadłużenia na nieoprocentowane raty. Z kolei Bank Pocztowy do końca marca oferuje kredyt gotówkowy na promocyjnych warunkach. Bank BPH klientów składających wniosek o kredyt gotówkowy kusi prezentami w postaci maskotek i kalendarzy. Z kampanią promującą pożyczkę wystartował również Eurobank.
Zaostrzone przez banki zasady udzielania kredytów konsumpcyjnych to jedno, ale z drugiej strony były one zawsze źródłem poważnych przychodów. Widać więc, że część instytucji stara się nie zapominać o kredytach gotówkowych i próbuje pozyskać klientów. Trudno jednak spodziewać się, by najbliższe miesiące przyniosły jakiś przełom w segmencie kredytów konsumpcyjnych.
Z kolei na rynku lokat trwa odliczanie do końca kwartału kiedy to zmienią się zasady wyliczania podatku od zysków kapitałowych. Rację bytu stracą wtedy lokaty z dzienną kapitalizacją pozwalające unikać podatku Belki. Jednak póki co klienci, którzy chcą zdeponować środki na lokacie mogą liczyć na naprawdę wysokie stawki. Oczywiście jeśli poszukają najlepszej oferty, bo różnice pomiędzy propozycjami banków są ogromne.
Najwyższą stawkę nadal oferuje neoBank, czyli Wielkopolski Bank Spółdzielczy. Na dwumiesięcznej lokacie, pod warunkiem założenia konta, można tam dostać 9 proc. w skali roku. W przypadku lokat kwartalnych wciąż jeszcze dominują oferty oparte o dzienną kapitalizację, pozwalające na rękę zarobić 6-7 proc. (Idea Bank, FM Bank, neoBank). W obecnych warunkach, im dłuższe terminy lokaty, tym niższe są stawki. W przypadku najlepszych lokat rocznych można liczyć na 6,6 proc. brutto (Santander Consumer Bank), ale to już tylko nieco ponad 5 proc. na rękę. I zapewne do takich stawek będą się musieli przyzwyczaić klienci od kwietnia 2012 roku, gdy zniknie możliwość oferowania wyższych odsetek kosztem fiskusa.
Banki nie zapominają o kontach osobistych i starają się cały czas powiększyć liczbę klientów z ROR-ami. Niektóre stosują tradycyjne metody. Polbank zmienił swoją tabelę opłat i prowizji tak, by skłonić klientów do aktywniejszego korzystania z kont, czy kart płatniczych. Część instytucji szuka jednak nowych sposobów pozyskiwania klientów i obstawia serwisy zakupów grupowych. Na sprzedaż kont osobistych w ten sposób zdecydowały się Alior Bank, mBank, Meritum Bank, a ostatnio również ING. Osoby zakładające konto za pośrednictwem takiego serwisu mogą liczyć na finansowy bonus (100-300 zł). Na podobny ruch zdecydował się również Citibank, tyle że przy sprzedaży karty kredytowej.
Nie ustaje również ofensywa banków na polu bankowości mobilnej. Kolejne instytucje udoskonalają ten kanał kontaktu z bankiem. MultiBank od nowego roku udostępnił aplikacje bankowości mobilnej dla użytkowników iPada i iPhone'a. Kilka dni później rozwiązanie dla iPhone'a pojawiło się w ING Banku. Jeszcze dalej poszedł Bank Pekao, który wystartował z kampanią promującą mobilne konto. To krok ku dalszej popularyzacji nowoczesnego rozwiązania jakim jest bankowość mobilna.
Widać więc, że kolejna bankowa rewolucja nabiera tempa.
Mateusz Ostrowski
Śródtytuły od redakcji INTERIA.PL