Kredyty w euro znikają przed czasem
Jeśli ktoś chce wykorzystać ostatnią okazję, żeby zaciągnąć kredyt w euro na starych zasadach, ma coraz mniej możliwości - alarmuje Home Broker. Kolejne banki ograniczają dostępność takich kredytów, a te które tego nie zrobiły mają duże problemy z obsługą spływających do nich wniosków.
PKO BP już skreślił franka i zapowiedział wycofanie się z kredytowania w euro. mBank i Multibank zaostrzyły wymagania dotyczące wkładu własnego przy dużych kredytach (powyżej 560 tys. zł, wymagany obecnie wkład własny da euro to 15 proc. - dotychczas oba banki nie wymagały wkładu własnego w ogóle, a nawet były skłonne udzielić finansowania na 110 proc. wartości nieruchomości). Nordea Bank i DnB Nord oficjalnie nic w swojej ofercie nie zmieniły, ale z doświadczenia doradców Home Brokera wynika, że szanse na uruchomienie kredytu w euro w tych bankach przed końcem roku są niewielkie. Kredytobiorcom, którym się spieszy, a są już w trakcie a procesu ubiegania się o kredyt w euro, Nordea proponuje szybką zamianę waluty kredytu na złote na promocyjnych warunkach - tak wygląda rynek kredytów walutowych przed końcem roku biorąc pod uwagę największych graczy.
Wśród banków najbardziej aktywnych pod względem udzielania kredytów walutowych i jednocześnie niewymagających wkładu własnego, "na placu boju" pozostały jeszcze Kredyt Bank i Deutsche Bank PBC. Niestety w pierwszym z nich, ze względu na bardzo duże obłożenie, złożony dzisiaj wniosek zostanie rozpatrzony dopiero za kilka tygodni. W zasadzie wyklucza to możliwość zaciągnięcia kredytu w euro przed wejściem w życie nowych wymagań nadzoru. W lepszej sytuacji jest Deutsche Bank. Według doradców Home Brokera, złożony dzisiaj w tym banku wniosek kredytowy ma szanse być rozpatrzony w ciągu kilku dni, a kredyt wypłacony jeszcze w tym roku. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo, że niekorzystne zmiany u konkurencji spowodują zwiększone zainteresowanie ofertą Deutsche Banku co zaowocuje wydłużeniem czasu rozpatrywania wniosków. Dlatego Home Broker radzi klientom, którzy złożyli wniosek o kredyt w euro i czekają na jego rozpatrzenie, aby asekuracyjnie złożyli też wniosek o finansowanie w złotych. Może się bowiem okazać, że kredytu w euro po prostu nie dostaną.
Jeśli więc ktoś liczy na to, że zdąży wziąć taki kredyt do 31 grudnia, czyli przed wejściem w życie nowej Rekomendacji S, ma bardzo ograniczone możliwości. A od 1 stycznia będzie tylko gorzej. Banki będą musiały liczyć zdolność kredytową przy założeniu, że okres kredytowania jest nie dłuższy niż 25 lat (nawet jeśli w rzeczywistości będzie np. 35 lat), a rata kredytowa nie będzie mogła stanowić więcej niż 42 proc. dochodu netto. Według szacunków Home Broker, dla kredytu na 35 lat zmniejszy to zdolność o 26 proc. dla zarabiających poniżej średniej (dziś w ich przypadku rata nie może stanowić więcej niż 50 proc. dochodu netto) oraz nawet o 43 proc. w przypadku zarabiających powyżej średniej (dziś obowiązuje ich ograniczenie wysokości raty do 65 proc. dochodu).
Kredyty w euro oferuje w sumie 13 banków. Obok już wymienionych są to jeszcze Raiffeisen, Polbank, Getin Noble Bank, BZ WBK, Credit Agricole, BOŚ oraz Alior (plus BNP Paribas, który proponuje kredyt w połowie w euro, a w połowie w złotych, oraz Pekao SA, które kredytu w euro udzieli tylko osobom, które uzyskują dochody w tej walucie). Banki te nie należą jednak do rynkowej czołówki jeśli chodzi o ofertą kredytowania w walutach. W ich przypadku problemem dla kredytobiorcy może być konieczność przedstawienia wkładu własnego lub mniej atrakcyjne warunki cenowe od tych, jakie proponują najwięksi gracze.
Zainteresowanie kredytobiorców euro jako walutą kredytu wynika przed wszystkim stąd, że rata jest znacznie mniejsza niż w przypadku kredytów w złotych. Przeciętny kredyt, o który wnioskowali klienci Home Broker w listopadzie miał wartość ok. 290 tys. zł. Taki kredyt, udzielony na 30 lat w złotych kosztowałby co miesiąc prawie 1780 zł (oprocentowanie 6,22 proc., mediana rynku w grudniu 2011). Przeciętny kredyt w euro miałby oprocentowanie 3,54 proc. i miesięczna rata wyniosłaby poniżej 1310 zł, a kredyt we franku kosztowałby 3,30 proc. przy miesięcznej racie 1270 zł. Ten ostatni jest jednak obecnie dostępny tylko w jednym banku (Nordea - ale żeby dostać tam kredyt w CHF trzeba udokumentować dochody gospodarstwa na poziomie 15 tys. zł netto; poza tym, jak już wspomniano bank "przekierunkowuje" klientów zainteresowanych walutą na złote).
Do zaciągania kredytów walutowych skłaniają oczekiwania umocnienia złotego względem euro w dłuższej perspektywie, a także spadające stopy procentowe EBC. Główna stopa EBC znajduje się na rekordowo niskim poziomie 1 proc., po dwóch obniżkach o 25 punktów bazowych w listopadzie i w grudniu. Ale - jak wynika z doświadczenia doradców Home Brokera - część kredytobiorców obawia się dziś zaciągania zobowiązań w euro w związku z groźbą rozpadu unii walutowej. Kredyty w europejskiej walucie zyskały popularność w ostatnich latach. Według danych ZBP, największy udział w sprzedaży (23,6 proc.) miały w II kwartale 2010 roku. W III kwartale 2011 r. udział ten wynosił 11,8 proc.
Kredyty w euro mają wyższe marże niż kredyty w złotych. W przypadku tych pierwszych średnia marża to 2 proc. (mediana), a w przypadku tych drugich - 1,25 proc. (kredyt na 300 tys. zł, 30 lat, 25 proc. wkładu własnego). Problemem jest też zdolność kredytowa, która w euro już dziś jest niższa niż w złotych. W przypadku 3-osobowej rodziny o dochodzie netto 5 tys. zł wynosi 327 tys. zł wobec 389 tys. zł w przypadku kredytu w złotych.
Katarzyna Siwek, Arkadiusz Rojek
Wsp. Magdalena Piórkowska