Kupujesz lokalnie, a paczka leci z Azji. Zakupowe okazje na celowniku
Promocje, wyprzedaże, "ostatnie sztuki" i "limitowane kody". W sezonie przecen klikamy chętniej, szybciej i... czasem bezmyślnie. UOKiK ostrzega: nie każda okazja to oszczędność. Fałszywe sklepy, ukryci pośrednicy i emocjonalne chwyty to realne ryzyko. Nawet, gdy oferta wygląda na wyjątkowo korzystną.
Sezon wyprzedaży to czas, kiedy nasze koszyki - te fizyczne i wirtualne - zapełniają się błyskawicznie. Sklepy prześcigają się w ofertach, a konsumenci łapią okazje, często pod wpływem chwili. UOKiK przypomina, że marketingowe sztuczki potrafią wyglądać bardzo profesjonalnie i wiarygodnie, a mimo to - służą głównie temu, byśmy klikali szybciej i kupowali więcej. Niestety, zbyt często impulsywny zakup kończy się rozczarowaniem, a czasem nawet stratą pieniędzy.
Fałszywe sklepy podszywające się pod polskie marki, dropshipping bez informacji o pośredniku, brak danych kontaktowych i podejrzane rozszerzenia domen - to tylko niektóre z sygnałów ostrzegawczych, na które warto zwrócić uwagę. Jak podaje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, rośnie liczba zgłoszeń dotyczących oszustw, szczególnie w okresach wzmożonych promocji. Sprzedawcy korzystają z zaufania do mediów społecznościowych, publikując reklamy i sponsorowane posty, które kierują na sklepy nie zawsze działające zgodnie z prawem.
Nieuczciwi przedsiębiorcy często kreują wizerunek lokalnych firm - sklepy o nazwach sugerujących polskie pochodzenie, jak "Anna Zielona Góra" czy "Gadżety Paweł", tak naprawdę prowadzone są z zagranicy, nierzadko z krajów azjatyckich. To właśnie w takich przypadkach - jak zaznacza UOKiK - pojawiają się problemy z jakością, zwrotem czy kontaktem ze sprzedawcą. W regulaminach brakuje danych rejestrowych, adresów, numerów NIP - a to podstawowe informacje, które każdy uczciwy sklep powinien udostępniać.
Warto też zwracać uwagę na domeny. Adresy kończące się na ".xyz", ".top" czy ".lol" mogą sugerować oszustwo, ale nawet znane rozszerzenia jak ".pl" czy ".com" nie gwarantują bezpieczeństwa, jeśli reszta informacji na stronie jest niejasna lub wzbudza podejrzenia.
Model sprzedaży, w którym sklep internetowy pośredniczy między klientem a zagranicznym dostawcą, czyli dropshipping, sam w sobie nie jest nielegalny. Problem zaczyna się wtedy, gdy konsument nie wie, że kupuje od pośrednika. W takich przypadkach czas dostawy może wynosić kilka tygodni, jakość towaru odbiega od zdjęć, a zwrot staje się niemal niemożliwy. UOKiK zaznacza, że każdy sklep ma obowiązek jasno wskazać, czy działa jako sprzedawca czy pośrednik. Jeśli w regulaminie pojawiają się słowa "pośredniczenie" lub "działanie w imieniu", warto dokładnie sprawdzić, kto naprawdę odpowiada za zakupiony towar.