Obciąć rezerwy banków
Skrócenie terminu zapadalności bonów NBP z 28- do 14-dni jest to wyłącznie operacją kosmetyczną ze strony NBP. Prawdziwa zmiana nastąpi po obniżeniu i oprocentowaniu rezerw obowiązkowych.
W 2003 r. 14-dniowe bony pieniężne zastąpią 28-dniowe. NBP sprzedając te papiery likwiduje nadwyżkę gotówki na rynku międzybankowym. Zdaniem przedstawicieli banku centralnego, zwiększy to elastyczność krajowych instytucji finansowych i pozwali im lepiej zarządzać aktywami. Ma to również pomóc w utrzymaniu krótkookresowe stopy procentowej WIBOR na poziomie stopy referencyjnej. Przystosowuje to nas też do norm obowiązujących w Unii Europejskiej. Tym bardziej, że Europejski Bank Centralny właśnie 14-dniowymi papierami drenuje nadmiar gotówki z systemów europejskich. Dodatkowo zostaną wprowadzone długoterminowe 3-miesięczne papiery, których aukcja będzie przeprowadzana raz w miesiącu.
Jednak przedstawiciele banków z dystansem odnoszą się do tych zmian. Ich przedstawiciele twierdzą, że tak naprawdę jest to tyko kosmetyka. Zwracają też uwagę, że na banku centralnym ciąży odpowiedzialność związana z przystosowaniem polskich banków do norm i reguł obowiązujących w Unii Europejskiej i w Eurolandzie. Natomiast krajowe instytucje finansowe nie mają szans na konkurowanie z zachodnimi. Kluczowym problemem jest tutaj wysokość i oprocentowanie rezerw obowiązkowych. Po unifikacji polskiego prawa z obowiązującym we wspólnocie krajowe banki, które muszą odprowadzać rezerwy w wysokości 4,5 proc. stoją na przegranej pozycji. Banki europejskie, które muszą odprowadzać jedynie 2 proc. rezerw będą mogły zaoferować o wiele atrakcyjniejsze produkty. Jeśli nie nastąpi szybkie zmniejszenie rezerw to integracja może być początkiem końca dla całego polskiego całego sektora - ostrzega część bankowców, ostrzegając przed zepchnięciem polskich instytucji finansowych do roli banków regionalnych.
Tym bardziej, że ostatnie zmniejszenie rezerw z 5 proc. do 4,5 proc. było tylko pozorne, ponieważ uwalniały te środki, które banki muszą utrzymywać w swych portfelach aby zapewnić płynność. Natomiast wcześniejsza redukcja wiązała się z obligatoryjną zamianą uwolnionych środków na niskooprocentowane obligacje konwersyjne.
Andrzej Topiński
prezes Związku Banków Polskich
Kluczowym problemem z którym borykają się krajowe banków są zbyt duże rezerwy obowiązkowe. W Unii Europejskiej nie ma przepisu określającego wysokość rezerw obowiązkowych, tak więc nie ma obowiązku zmniejszania ich do dwóch procent. Jednak przez restrykcyjne obostrzenia polski sektor bankowy nie wytrzyma konkurencji ze strony banków unijnych. Dlatego przygotowanie do wejścia na rynek europejski powinno się wiązać z wycofaniem się ze sprzedaży bonów konwersacyjnych, a także z obniżeniem wysokości oprocentowaniem rezerw obowiązkowych. Natomiast zamiana zapadalności bonów NBP z 28 do 14 dni dla samych banków nie ma większego znaczenia, w praktyce oznacza jedynie, że będą częściej rolowane.
Marcin Mróz
ekonomista banku Societe Generale
Nie widzę żadnego wpływu na sektor bankowy w związku ze zmianą zapadalności bonów NBP. Również niewiele to zmieni na rynku pieniężnym . Może to być ważne jedynie ze względów legislacyjnych, w dostosowaniu naszych standardów do europejskich. Banki natomiast czekają na obniżenie rezerw obowiązkowych. Jest to ruch który musi wcześniej czy później nastąpić to dopiero ustawi polskie banki na poziomie konkurencyjnym do unijnych instytucji finansowych. Tym bardziej, że obecnie ich uwolnienie jest coraz łatwiejsze jak nawet jeszcze rok wcześniej. Nadpłynność pieniądza w sektorze bankowym nie jest już takim problemem i wynosi ok. 6 mld zł, podczas gdy w ubiegłym roku było to kilkanaście miliardów złotych.