Oszustwo "na spadek". Polacy wpłacają gigantyczne pieniądze
Aby uzyskać tylko w teorii istniejący spadek po krewnym w USA, Polacy wpłacają kwoty od 40 tys. do 100 tys. dolarów. Za dodatkowe pieniądze oszust obiecuje, że nie powiadomi innych osób, że im także należy się część spadku.
- Od stycznia mamy coraz więcej telefonów dotyczących podatku od spadków po krewnych w USA, dzwonią najczęściej osoby starsze i pytają, jak długo po zapłaceniu podatku w USA będą jeszcze czekać na wypłacenie spadku - mówi Joanna Pluta z kancelarii Baran&Pluta. - Pytanie takie jest o tyle zaskakujące, że w USA nie ma powszechnego podatku od spadków. Podatkiem federalnym opodatkowane są dopiero spadki powyżej 11 mln dolarów, a od 2022 r. jest to kwota powyżej 12 mln dolarów.
Choć oszuści dzwonią do osób z różnych regionów Polski, to scenariusz wyłudzania pieniędzy jest taki sam. Ktoś informuje o otrzymaniu spadku w USA. Podczas rozmowy okazuje się, że ma bardzo dobre rozeznanie nawet o rodzinie o bardzo odległym stopniu pokrewieństwa.
Wiedza i research w wykonaniu przestępców spadkowych są ogromne. "Spadkowiczów" informowano, że podatki od spadku są w USA bardzo wysokie, aby zapłacić je w najniższej kwocie nie należy informować o tym ambasady.
Z telefonów do kancelarii Baran&Pluta wynika, że aby uzyskać tylko w teorii istniejący spadek, Polacy wpłacali kwoty od 40 tys. do 100 tys. dolarów.
Zdarzało się tak, że po zapłacie pierwszej raty ponownie dzwonił "adwokat", domagając się wpłaty kolejnej raty. Aby uwiarygodnić swoje oczekiwania finansowe, przekazywał dodatkowe informacje o kolejnych osobach z rodziny obdarowanego, które także należą do grona spadkobierców.
Za dodatkowe pieniądze rzekomy pełnomocnik z USA obiecywał, że nie powiadomi innych osób, że im także należy się część spadku.
- Te osoby, które do nas dzwoniły, wiedzą już, że nie otrzymają żadnego spadku, choć wpłaciły pieniądze, dlatego że w USA nie ma podatków od spadków i darowizn - podsumowuje J. Pluta.