Piotr Kuczyński: Każdy dopłaci 150 zł do wsparcia dla "frankowiczów"
Piotr Kuczyński, analityk ekonomiczny Xelion, twierdzi, że każdy Polak dopłaci około 150 złotych do wsparcia dla 160-170 tys. "frankowiczów". Tak wynika z obecnego kształtu ustawy o pomocy tym kredytobiorcom. Budżet państwa straci na tym 5-6 mld zł.
Zdaniem Kuczyńskiego, pierwotnie projekt ustawy miał pomagać tym najbardziej zadłużonym, którzy mieli największe problemy ze spłacaniem rat i było to ich pierwsze mieszkanie. - Poprawka, która została wprowadzona w sierpniu do tej ustawy, to katastrofa. Jej konsekwencje będą olbrzymie. Ta poprawka gwałtownie zwiększa liczbę tych, którzy będą zainteresowani przewalutowaniem. Po drugie, w 90 proc. kosztami tego obciąża banki. W pierwowzorze było 50 proc., a to olbrzymia różnica - powiedział.
Przypomniał, że według wyliczeń KNF propozycja w tej formie to koszt dla banków w wysokości 22 mld zł.
- Banki owszem poniosą te koszty, ale olbrzymie koszty poniesie również budżet. Nie będzie CIT, czyli podatku od tego zysku, który został utracony przez banki. To już jest 4 mld zł. Nie będzie dywidend z PKO BP, z BGK, nie będzie podatku od dywidend. Mało tego, zmniejszy się akcja kredytowa banków. Dostanie po głowie cała gospodarka. Budżet utraci 5-6 mld zł, czyli ok. 150 zł na każdego Polaka. Tyle będzie nas kosztowała pomoc stu kilkudziesięciu tysiącom zadłużonych we frankach. To totalny bezsens - powiedział.
Zaznaczył, że z propozycji w obecnym kształcie będzie mogło skorzystać 160-170 tys. zadłużonych.
Jak podkreślił, ci, którzy wzięli kredyty we frankach, w dalszym ciągu płacą niższe raty niż ci, którzy wzięli w złotych. - Jeśli ktoś próbuje coś zyskać, przez długi czas mu się udaje, a potem przestaje się udawać i idzie do państwa, żeby dostać pieniądze, to jest to absolutnie niemoralne. Jak to się ma w stosunku do zadłużonych w złotych. Oni też powinni stanąć i poprosić o pomoc - powiedział.
Dodał, że jeśli propozycja w obecnym kształcie wejdzie w życie, banki ograniczą akcję kredytową i w związku z tym część osób nie dostanie kredytów lub dostanie na dużo gorszych warunkach. Jednocześnie państwo będzie musiało się zadłużyć lub podnieść podatki, bo inaczej zabraknie 5-6 mld zł w budżecie.
- Na 99,99 proc. jestem przekonany, że Senat zmieni treść tej ustawy - te 90 proc. kosztów z powrotem na 50 proc. Co zrobi z tym dalej Sejm? To już zupełnie inna sprawa - podsumował.
Na przełomie sierpnia i września Senat będzie zajmował się uchwaloną niedawno w Sejmie ustawą o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych w związku ze zmianą kursu walut obcych do waluty polskiej.
Na początku sierpnia posłowie niespodziewanie przyjęli nowe regulacje wraz z niekorzystną dla banków poprawką SLD. Zgodnie z nią koszt przewalutowania kredytu w 90 proc. musiałyby pokryć banki. Pierwotnie miało to być 50 proc.
Uchwalenie regulacji w takim kształcie wywołało panikę na warszawskiej giełdzie. Dzień po przyjęciu przepisów akcje banków traciły od kilku do nawet ponad 20 proc. Z wyliczeń KNF wynika, iż koszty przyjętych rozwiązań mogą kosztować sektor bankowy niemal 22 mld zł. Według NBP straty wyniosłyby łącznie 21 mld zł, czyli o 20 proc. więcej niż roczny zysk brutto banków.
Minister finansów Mateusz Szczurek poinformował w ubiegłym tygodniu, że Komitet Stabilności Finansowej negatywnie ocenił ustawę o "frankowiczach" w obecnym kształcie i uznał, że stanowi ona zagrożenie dla stabilności sektora finansowego w Polsce.
W jego ocenie koszty przewalutowania kredytów i umorzenia mogą kosztować budżet państwa nawet 3,5 mld zł z tytułu podatku CIT od banków i dywidendy. - Oznaczać to będzie, że koszty te zostaną poniesione przez wszystkich podatników - dodał Szczurek.