Poradnik dla zadłużonych (odc. 9): Czy opłaca się ogłoszenie upadłości konsumenckiej? O, tak!
Bardzo rzadko chwalę pracę naszych parlamentarzystów. Zwykle tworzone z ich udziałem akty prawne zawierają poważne mankamenty, lub okazują się totalnymi porażkami. Powyższa, niełaskawa opinia nie dotyczy ustawy z 29 sierpnia 2014 r., która wprowadziła zasadnicze zmiany w przepisach regulujących warunki uzyskania upadłości konsumenckiej.
W dzisiejszym odcinku Poradnika przedstawię jak wiele można zyskać poprzez ogłoszenie upadłości. Dla osób, które znalazły się w pętli kredytowej, z absolutną niemożnością uwolnienia się od długów, to jakby rozpocząć "Życie 2". Oto trzy przykłady z życia wzięte. Są to autentyczne historie naszych klientów, którym skutecznie pomogliśmy w uzyskaniu statusu upadłego. Zmieniłem jedynie imiona i nazwiska bohaterów.
W pewnym sensie - to "klasyk". Dobra praca na państwowym etacie, na kierowniczym stanowisku, przyzwoite zarobki, zakup atrakcyjnego, niewielkiego mieszkania od dewelopera, przy metrze. Niestety, zakup ten był w 2008 roku, a więc na górce cenowej, a kredyt oczywiście w szwajcarskiej walucie. Wówczas była to równowartość 250 tys. zł. Bohater tego epizodu, nazwijmy go pan Tomasz, został zwolniony z pracy w 2010 roku, powód - redukcja etatów. A ponieważ był wówczas 50-latkiem, niespecjalnie nową pracę udało mu się znaleźć. Odniósł co prawda zwycięstwo w sądzie pracy - po 3 latach od dnia złożenia pozwu - dostając jakieś tam odszkodowanie, niemniej jednak do pracy go nie przywrócono. Kiedy oszczędności się wyczerpały, a pracy wciąż nie było, chciał sprzedać mieszkanie (akt notarialny został podpisany z deweloperem w 2011 roku). Ale co z tego, kiedy nieruchomość ta była warta o ok. 100 tys. zł. mniej od kwoty zobowiązania, de facto nawet ten lokal nie został wykończony - bo na to Pan Tomasz nie miał już środków. Bank wypowiedział umowę kredytową na początku 2014 roku, doszły zaległości z tytułu nie płaconego czynszu za kupione na kredyt mieszkanie. Lada dzień miał się pojawić komornik.
Pan Tomasz, za naszym pośrednictwem sprzedał mieszkanie w 2014 roku. Oczywiście został jeszcze do spłacenia dług wobec banku, który wynosił sporo ponad 100 tys. zł.
Ze złożeniem wniosku o upadłość musieliśmy poczekać do wejścia w życie ustawy, była to jedna z naszych pierwszych spraw. Sędzia uznał w swoim postanowieniu zasadność ogłoszenia upadłości konsumenckiej pana Tomasza, co ciekawe - na decyzję sądu w tej sprawie czekaliśmy... 3 dni.
We wniosku wpisaliśmy zobowiązania naszego klienta na kwotę łącznie ponad 200 tys. zł. Parę miesięcy temu sprawa pana Tomasza została definitywnie zamknięta. sąd orzekając o wymaganej spłacie tej osoby wobec wierzycieli, wyznaczył kwotę 200 zł przez okres 24 miesięcy. Łącznie więc pan Tomasz na poczet swoich zobowiązań będzie musiał zapłacić ledwie 4 800 zł. W korzystnych, niewielkich ratach.
Kiedy po raz pierwszy do mojego biura przyszli Państwo Kozłowscy - a było to marcu 2015 roku - byli w gorzej niż tragicznym stanie psychicznym. Pan Zenon Kozłowski lat 70, od kilku lat emeryt, całe życie przepracował w budżetówce. Jego żona - pani Halina, lat 60, aktywna zawodowo, była (i jest do tej pory) pracownikiem jednego z urzędów. To co spędzało im sen z powiek to gigantyczna ilość zobowiązań finansowych, łącznie mieli tego coś około 50 sztuk, oczywiście większość długów to chwilówki. Tylko trzy kredyty były zaciągnięte w bankach, w tym jeden hipoteczny.
Kiedy w roku 2011 zdecydowali się na zakup niewielkiego mieszkania poza Warszawą, mając dochody ponad 5000 zł/netto, nic nie zapowiadało jeszcze nieszczęścia. Pierwszy cios to ciężka choroba ich syna (w 2012 roku), ogromne wydatki na leki oraz na prywatne wizyty u kardiologów, nefrologów i hepatologów. Państwo Kozłowscy zrobili wszystko co było możliwe, syna jednak nie udało się uratować - zmarł w 2014 roku. Na zdrowiu zapadł także, bardzo poważnie pan Zenon, a po śmierci syna - także pani Halina.
Na koszty leczenia Państwo Kozłowscy bez problemu uzyskiwali kolejne pożyczki, ale jak się ich już trochę za dużo uzbierało - nie starczało im dochodów na spłatę zobowiązań. Ale przecież mamy jeszcze - niemal pod ręką - kilkadziesiąt chwilówek do wyboru. Chcąc wywiązywać się z wcześniej pozyskanych kredytów i pożyczek, Państwo Kozłowscy zadłużali się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej. Kiedy do nas trafili ze swoimi problemami, nie byli w stanie spłacać większości zobowiązań, czego efektem było nieustanne nękanie ich przez sforę wierzycieli. Zacytuję tu fragment wniosku o upadłość pana Zenona:
"Mam 70 lat. Przez całe życie uczciwie pracowałem. Wszystko układało się do momentu choroby syna. Ta i kolejne sytuacje losowe zapędziły mnie i żonę w ślepy zaułek. Mój stan zdrowia z dnia na dzień ulega pogorszeniu. Nie jestem w stanie spać spokojnie z myślą o tym, że wkrótce grozi mi życie na ulicy. Nie chcę być do końca swoich dni ścigany przez bezwzględnych windykatorów, którzy nie szanują cudzego życia. Telefony z pogróżkami i wizyty domowe mamy niemal nieustannie, bez względu na porę dnia i dzień tygodnia. Nie mogę tak dalej żyć. Przecież nie jestem żadnym przestępcą, tylko uczciwym, bardzo schorowanym człowiekiem. Po prostu zagubiłem się w sprawach finansowych, na których się nie znam, a wszystko spowodowane było nieszczęściami, jakie nas dotknęły (...)."
Bardzo bałem się o los tych wniosków, wszak bez trudu można tu zarzucić Państwu Kozłowskim, że ich działanie cechowało rażące niedbalstwo. I to w bardzo wysokim stopniu, pewnie już po pożyczce nr 5 było wiadome, że nie stać ich na spłatę kolejnych, a oni uzbierali ich łącznie około 50...
Temat ten zakończył się pełnym sukcesem, obie osoby uzyskały status upadłego. Nie dość na tym, sąd ze sprzedaży mieszkania przyznał im po 900 zł miesięcznie (czyli łącznie 1800 zł!) na wynajem mieszkanie - i to na okres pełnych 2 lat. Nie wiemy jeszcze jaką kwotę co miesiąc będą musieli spłacać na poczet swoich zobowiązań, z pewnością nie będą to kwoty wysokie. No i plan spłaty wierzycieli może być ustalony na okres maksimum 36 miesięcy, tako rzecze ustawa.
Dawno nie widziałem tak szczęśliwych ludzi, jakimi byli Państwo Kozłowscy, kiedy sąd pozytywnie odniósł się do ich wniosków o upadłość konsumencką. Może trochę to i znak czasu: największym szczęściem człowieka jest nie zawarcie małżeństwa, narodzenie potomka, czy awans w pracy na wymarzone stanowisko, tylko dzień kiedy ... uzyskamy status upadłego. Brawo ten kraj!
Ostatnia historia to bolesna "przygoda" pana Janusza w roli prezesa zarządu prywatnej spółki. Pan Janusz to obecnie 65-latek, w całkiem dobrej formie. Od stycznia br., kiedy sąd powiedział TAK na jego wniosek o upadłość - w jeszcze lepszej... Przeze wiele lat pracował w urzędzie, piastując poważne funkcje, w ostatnich kilku latach swojej pracy tamże - na stanowisku dyrektora departamentu. Wiatr historii przepędził pana Janusza z tej pracy; stracił ją w wyniku zmiany opcji politycznej, która wygrała wybory. Zatrudnił się w firmie prywatnej, został tam nawet prezesem zarządu. Finansami jednak zajmował się kto inny. Firma się pięknie rozwijała, a wiadomo, że w takiej sytuacji trzeba inwestować! Podmiot ten uzyskał w 2006 roku kredyt w BGK, co nie było trudno, bo wyniki finansowe wówczas były wspaniałe. Kwota kredytu - 2,5 mln zł. Pan Janusz, zgodnie z umową kredytową musiał kredyt ten poręczyć z racji pełnionej funkcji. 2 lata później karta się odwróciła, a kredyt się - wywrócił. Bank nie bardzo miał z czego się zaspokoić (zabezpieczenie było liche), więc sięgnął po majątek poręczyciela. Pan Janusz był zmuszony zbyć swoje mieszkanie, a to co uzyskał ze sprzedaży - pokryło ledwie kilka procent zadłużenia. Kiedy do nas trafił, dług wraz z odsetkami wynosił blisko 4 mln zł. Ścigający pana Janusza, niczym pies gończy, komornik, zawsze pojawiał się niemal natychmiast w miejscu pracy, jak tylko nasz bohater jakąś robotę podłapał.
W przypadku pana Janusza sąd nie miał wątpliwości odnośnie decyzji. Czekamy teraz na końcowe postanowienie w kwestii jaką kwotę na poczet długu będzie musiał co miesiąc wpłacać pan Janusz. W mojej opinii jest duża szansa na całkowite umorzenie: ze względu na wiek naszego bohatera oraz jego smutną historię wpadnięcia w niedostatek.
Szanowny Czytelniku. Jeśli i ty nie możesz poradzić sobie ze swoimi długami, te historie pokazują, jak świetnym rozwiązaniem, może okazać się dla ciebie upadłość konsumencka. Ale to nie jest tak, że upadłość jest dobra na wszystko, ani też, że uzyskanie statusu upadłego to formalność. Tę tematykę będę zgłębiać w następnym odcinku poradnika.
------
Krzysztof Oppenheim - ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także w upadłości konsumenckiej oraz w doradztwie przy oddłużaniu. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika "Dłużnik też Człowiek". Obecnie także Prezes Zarządu "Nieruchomości Boża Krówka"
Kolejne odcinki "Poradnika dla zadłużonych", autorstwa Krzysztofa Oppenheim, będą się ukazywać w Interii w każdy piątek. Zapraszamy do lektury!