Powrót ustawy

Czy drugie podejście do uchwalenia ustawy regulującej płatności kartami i podstawy bankowości elektronicznej zakończy się sukcesem?

Czy drugie podejście do uchwalenia ustawy regulującej płatności kartami i podstawy bankowości elektronicznej zakończy się sukcesem?

Prawie rok po pierwszej próbie skodyfikowania zasad rządzących posługiwaniem się elektronicznymi instrumentami płatniczymi rząd przesłał do parlamentu nowy projekt ustawy. Rok temu ustawę przygotowywało Ministerstwo Finansów wspólnie ze Związkiem Banków Polskich. Jednak sejmowa podkomisja pracująca nad ustawą odesłała wnioskodawcom projekt. Ubiegłorocznej wersji projektu zarzucano wiele ułomności - od niedostatecznej ochrony konsumenta i uprzywilejowania pozycji banków, przez ograniczenie konkurencyjności, dyskryminowanie związków kredytowych (SKOK-ów) po przeregulowanie rynku. O postrzeganiu ówczesnego projektu świadczy wymiana zdań podczas obrad sejmowej podkomisji pracującej nad ustawą. W jakimś stopniu powtarzamy regulacje europejskie - mówił Andrzej Topiński, prezes ZBP. Czy rynek rozwinął się dlatego, że są regulacje prawne, czy też dlatego, że ich nie ma?(...) Tą ustawą osiągniemy efekt przeregulowania - komentował poseł Waldemar Pawlak, przewodniczący sejmowej podkomisji.

Reklama

Uniknąć kwiatków

W ówczesnym projekcie było zresztą sporo "kwiatków". Na przykład art.2 ust.9 projektu określał posiadacza jako osobę (...) której przepisy prawa przyznają zdolność prawną, uprawnioną na podstawie umowy (...) do dokonywania w swoim imieniu i na swoją rzecz operacji określonych w umowie. Uroda propozycji polegała na tym, że zgodnie z Kodeksem cywilnym zdolność prawną posiada każdy od chwili urodzenia (art. 8 Kc). Gdyby więc przyjęto proponowaną przez poprzedni rząd definicję, to czteroletnie dziecko, o ile zgodziłby się na to wydawca, mogłoby otrzymać kartę kredytową. Ówczesnym autorom chodziło więc raczej o zdolność do czynności prawnych. Tę w polskim systemie prawnym nabywa się z chwilą osiągnięcia pełnoletności (art. 11 Kc), a w ograniczonym zakresie - z chwilą ukończenia trzynastu lat (art. 15 Kc). W obecnie proponowanej ustawie przejęto bezpośrednio sporo propozycji z ubiegłorocznego projektu.

Natomiast posiadacza zdefiniowano po prostu jako osobę fizyczną, osobę prawną lub inny podmiot, które na podstawie umowy o elektroniczny instrument płatniczy dokonują w swoim imieniu i na swoją rzecz operacji określonych w umowie. Nie grozi więc Polsce nawała sześciolatków domagających się wydania karty płatniczej.

Ciekawostką jest natomiast to, że w zestawie definicji użytych w ustawie nie określono kim jest wydawca karty. Mimo braku tej definicji wydawcy kart w Polsce z pewnością są zadowoleni. Ubiegłoroczny projekt zastrzegał prawo wydawania elektronicznych instrumentów płatniczych dla banków oraz takich podmiotów niebankowych, które zawarły stosowne umowy na wykonywanie zobowiązań z bankami. Oznaczało to - jak pisaliśmy wówczas w GB - że ustawa wyżej oceniała bankrutujący bank w Ygrekowie Dolnym, niż wydawców takich jak American Express i Diners Club. Obecnie takiego ograniczenia nie ma, wydawać karty mogą nie tylko banki, a świadczyć usługi bankowości elektronicznej mogą także SKOK-i. Pewną uciążliwością z punktu widzenia wydawców będzie natomiast szczegółowe raportowanie danych statystycznych o transakcjach do NBP oraz część przepisów dotyczących wymagań kapitałowych, które weszłyby w życie po przystąpieniu Polski do UE.

Chroniony klient

Obecny projekt ustawy wygląda na bardziej dopracowany, niż wersja ubiegłoroczna. Usunięto kilka ewidentnych błędów (jak wspomniana zdolność prawna). Wciąż jednak można zarzucić projektodawcom, że za mało myśleli o bezpieczeństwie. Jeśli ustawa wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to policja i prokuratorzy nadal będą musieli gimnastykować się przy interpretacji Kodeksu karnego, by zatrzymywać karcianych fałszerzy. Nadal będzie możliwe gromadzenie numerów kart przez sklepy. Nadal zdarzać się będzie, że gdy policja będzie zgłaszać bankowi zatrzymanie fałszerza czy złodzieja z ukradzionymi kartami, a bank nie będzie robił nic, ponieważ posiadacz karty jeszcze nie zgłosił jej utraty (tak zdarzyło się niedawno w jednym z największych polskich banków).

Cieszyć natomiast musi ustawowe określenie praw klientów i zasad ochrony tych praw. To w ogóle był dylemat, czy tworzyć odrębną ustawę regulującą kwestie obrotu kartowego i bankowości elektronicznej. Jednak z uwagi na ochronę konsumentów zdecydowano się zaproponować takie uregulowania prawne. Podczas opracowywania ustawy uwzględniono oczywiście stosowne dyrektywy Unii Europejskiej, ale także - polskie realia. Stąd m.in. na wniosek Ministerstwa Finansów pojawiła się propozycja, by zobowiązać instytucje pieniądza elektronicznego (np. banki) do wykupienia instrumentu pieniądza elektronicznego (np. kart przedpłaconych), jeśli jego wartość nie jest niższa niż 5 euro. Poprzednio - zgodnie z dyrektywami - proponowano 10 euro jako dolną granicę wykupu - mówi Teresa Wrzesień, prezes Centrum Prawa Bankowego.

Rozstrzygnięto też na korzyść klientów kilka innych problemów. Na przykład w ubiegłym roku sporą dyskusję wywołał pomysł zapisania w ustawie możliwości zatrzymywania podejrzanej karty (skradzionej lub sfałszowanej) przez akceptanta (czyli punkt handlowy). Padło pytanie, czy akceptant może zatrzymać skradzioną kartę? Przedstawiciel Ministerstwa Finansów twierdził w ubiegłym roku, że powinien ją oddać. Spotkał się jednak z repliką jednego z posłów - a bankomat wszystko może, także zatrzymać kartę. Obecnie do projektu ustawy wpisano prawo do zatrzymania przez akceptanta podejrzanej karty, jeśli przewiduje to umowa z agentem rozliczeniowym.

Z punktu widzenia posiadaczy kart poprawiono kilka istotnych punktów ustawy. Proponuje się, by od umowy o kartę płatniczą można było odstąpić w ciągu 14 dni od dnia otrzymania pierwszej karty, o ile nie dokonano żadnych operacji. Rok temu posiadaczowi karty dawano zaledwie 7 dni. Ustawa przewidziała także możliwość ograniczania odpowiedzialności posiadacza karty do zera. Poprzednio - tak jak obecnie - proponowano, by górna granica odpowiedzialności w przypadku kradzieży karty za transakcje przed zgłoszeniem tego faktu wynosiła 150 euro. Gorsze warunki były zabronione. Natomiast obecnie dopisano, że umowa może przewidywać warunki inne. Można domniemywać, że w ten sposób ustawowo dopuszcza się warunki lepsze.

Jeśli projekt zostanie przyjęty, to wreszcie zostanie rozwiązany problem kart wysłanych przez wydawcę, lecz nie doręczonych, ukradzionych "po drodze", przesyłania kart nie zamówionych. Po pierwsze - podobnie jak przed rokiem przewiduje się, że okres umowy o kartę wynosi maksimum dwa lata i nie przewidziano automatycznego odnawiania. To może stać się nieco kłopotliwe dla klientów. Obecny projekt przewiduje też, że do chwili wydania karty (a warunki, termin i miejsce muszą być określone w umowie) wydawca ponosi odpowiedzialność za ewentualne szkody.

Wreszcie rozwiązany może być problem regulaminów kart, które stanowią, że jeśli posiadacz zgłosi kradzież karty, ale po zgłoszeniu dokonywane są transakcje z użyciem PIN, to jest on obciążany tymi wydatkami. W ubiegłym roku proponowano wprowadzenie zapisu o ograniczeniu odpowiedzialności do przypadków, gdy winny jest posiadacz. Posłowie i przedstawiciele środowisk informatycznych proponowali zawężenie winy do przypadków winy umyślnej i rażącego niedbalstwa. Tegoroczny projekt ustawy ogranicza odpowiedzialność posiadaczy kart do przypadków winy umyślnej. Nie może więc być karane ujawnienie PIN pod przymusem.

Trzeba też dodać, że podobnie jak przed rokiem w projekcie zapisano zasady ochrony tak wydawców, jak i klientów. Wszyscy, którzy niefrasobliwie podchodzą do zasad bezpieczeństwa w posługiwaniu się kartami powinni uważnie przeczytać propozycję artykułu 16 (w podobnym brzmieniu jak w projekcie sprzed roku). Ustawa, jeśli zostanie przyjęta w proponowanym kształcie - nałoży na posiadaczy i użytkowników kart obowiązek szczególnej ochrony tak karty, jak kodu identyfikacyjnego i zabroni przechowywania karty wraz z kodem. Osoby, który mają pozornie praktyczny zwyczaj zapisywania PIN-u na karcie lub noszenia PIN-u z kartą będą musiały się tego oduczyć.

Z drugiej strony wydawcy też będą musieli dołożyć większych starań, by lepiej chronić prawa klientów. Projektodawcy chcą bowiem ustawowo zmusić wydawców do prowadzenia systemów całodobowych zgłoszeń o utracie kart (art.22). Dodatkowo na wydawców zostanie nałożony obowiązek rejestracji (łącznie z godziną zgłoszenia) i potwierdzania przyjęcia zgłoszenia.

Natomiast pozostał poważny mankament - wydawcy kart nie będą mieli możliwości dokładnego sprawdzenia wiarygodności kredytowej klientów. Proponuje się im wprawdzie dostęp do Biura Informacji Kredytowej, jednak mogą im być udostępniane tylko informacje o klientach w niewłaściwy sposób korzystających z kart. Może to być problem dla wydawców niebankowych, którzy ryzykują (po przyjęciu takiego zapisu), że wydadzą karty osobom, które miały kłopoty z kredytami, ale nigdy nie używały kart. O tym ryzyku wspominają wydawcy. Projekt ustawy oceniamy generalnie pozytywnie. Widać, że uwzględniono w nim wiele ubiegłorocznych sugestii. Natomiast martwi propozycja zasad korzystania z BIK, bo taki zapis daje pole do spekulacji - mówi Marek Smolarz, szef Diners Club Polska.

Ustawa ma wejść w życie rok po ogłoszeniu. Dobrze byłoby więc, aby parlament - w interesie konsumentów - po niezbędnych poprawkach uchwalił ją jak najszybciej.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: płatności | wydawcy | PIN | ustawy | karty | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »