Pracownicy gastronomii żalą się na klientów. "Pani mi weszła pod roletą"

Praca w gastronomii nie jest łatwa - przez wiele godzin jest się na nogach, często kończy się późną nocą, a zarobki pozostawiają wiele do życzenia. Do tego nadal trafiają się osoby, które uważają, że "klient nasz pan". Na jednej z grup dla pracowników gastronomii pojawił się wpis dotyczący takich osób i pewnego irytującego zachowania.

Na facebookowej grupie dla pracowników gastronomii pojawił się wpis dotyczący klientów, którzy ignorują godziny otwarcia lokali. "Przychodzę 15 min szybciej, a ci już pod drzwiami koczują, domagając się wejścia. [...] Lokal nasz znajduje się w galerii, to my otwieramy drzwi rozsuwane, więc taki wczesny klient, by się dostać pod nasze drzwi, musi przejść przez inny sklep" - napisał autor wpisu, wyjaśniając, że w przypadku, gdy rozsuwane drzwi się nie otwierają, bo jest jeszcze zamknięte, to klienci przechodzą przez zaplecze innego sklepu. 

Klienci przychodzą przed otwarciem lokalu. Pracownicy gastronomii mają tego dość

"Nasza główna klientela to matki z dziećmi, więc jeszcze wyobraźcie sobie te błagania i awantury" - dodał internauta, wyjaśniają, że pracownicy nie mogą wcześniej nikogo wpuścić, bo sami są zajęci otwieraniem. "Jeśli tak robicie - nie róbcie tak, błagam" - napisał autor, a następnie poprosił członków grupy, by podzielili się swoimi doświadczeniami w tym temacie. "Chętnie posłucham absurdalnych historii ku poprawie humoru" - zakończył wpis pracownik gastronomii.

Reklama

Czytaj także: Inflacja szerokim łukiem omija sejmową stołówkę. Tyle płacą posłowie

Post wzbudził wiele emocji i doczekał się blisko 130 komentarzy. Okazało się, że takie zachowanie irytuje wielu pracowników gastronomii. "Lokal otwieraliśmy w niedzielę o 11, ale do pracy przychodziliśmy o 7, żeby ugotować rosół. Babka dobijała się po 8, żebym jej sprzedała kilka porcji rosołu, po wytłumaczeniu, że on dopiero ledwo co się zaczął gotować, stwierdziła, że może być i taki, ona sobie sama podgrzeje i doprawi w domu" - napisała jedna z komentujących osób.

Czytaj także: Zyskali sławę za sprawą najdroższych pączków w kraju. Zastąpią znany lokal

"Znam to dobrze...nosy odbite na drzwiach i szarpanie za klamkę" - dodała inna internautka.

"Pani mi weszła pod roletą uniesioną jakoś na metr i była w szoku, że odmówiłam jej sprzedaży, bo nawet jeszcze kasy nie włączyłam. Ale No przecież ona nie potrzebuje paragonu" - relacjonowała kolejna.

"Może nie stricte z gastro, ale z żabki - 6:00 otwieraliśmy, 5:45 już stoi sznureczek ludzi przed drzwiami, 90 proc. kupuje małpki. Przykro się na to patrzyło" - czytamy w kolejnym komentarzu.

Sprzedaż poza godzinami otwarcia. Pracownik może narazić się na karę skarbówki

W kontekście klientów przychodzących poza godzinami otwarcia lokalu gastronomicznego lub sklepu warto zaznaczyć, że nie ma przepisów, którego zakazywałyby takiego zachowania. Pracownicy mają jednak prawo odmówić obsłużenia takiej osoby i wyprosić ją - jeśli tak wynika z zasad określonych przez właściciela lub przełożonego. 

Dodatkowo zapłacenie za posiłek lub towar poza określonymi godzinami może nie być możliwe. Przed rozpoczęciem pracy osoba obsługująca kasę musi ją rozliczyć, bez tego nie nabije towaru. Nie jest to również możliwe po zamknięciu kasy. Pracownik nie może też przyjąć pieniędzy "za bułkę" i nabić towar po wyjściu klienta, gdy kasa będzie czynna. Niewydanie paragonu jest bowiem wykroczeniem skarbowym, karanym grzywną w wysokości od 430 zł do 86 tys. zł. 

Hanna Sidorska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gastronomia | godziny otwarcia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »