Prywatne emerytury pomogą zawalczyć o pracowników
Planowane przez rząd Pracownicze Plany Kapitałowe mają szanse realnie rozruszać dobrowolne oszczędności emerytalne.
Dotychczasowe formy nie przyniosły znaczących efektów, bo dziś funkcjonuje nieco ponad 1 tys. pracowniczych programów emerytalnych (PPE), a ich uczestnikami jest niecałych 400 tys. osób. Trudno więc mówić o upowszechnieniu tego modelu oszczędzania. Wprowadzenie Pracowniczych Planów Kapitałowych ma tę sytuację w szybkim tempie zmienić.
Po pierwsze dlatego, że będą one zakładane automatycznie (choć z możliwością rezygnacji), po drugie partycypować w składkach będą zarówno pracodawcy jaki i pracownicy, a dokładać się będzie również budżet państwa.
Pracodawcy będą mieć obowiązek założenia PPK i automatycznego zapisania wszystkich pracowników (na wszystkich umowach od których są odprowadzane składki ZUS, czyli np. także na umowach zlecenie), ale to będzie system dobrowolny i pracownik będzie się mógł z niego wypisać.
- Program taki jak PPK jest potrzebny, bo wciąż mamy niską stopę oszczędności gospodarstw domowych, która oscyluje wokół zera i jest to jeden z najgorszych wskaźników w Europie. Trzeba szukać rozwiązań, które zwiększą oszczędności, a do tego potrzebny jest bodziec na początku. W tym kontekście program PPK jest dobrym pomysłem, opartym na modelu, który funkcjonuje już w innych krajach i tam się sprawdza - podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Ze wstępnych szacunków wynika, iż do PPK mogłoby przystąpić ponad 11 mln osób, a zakłada się, że większość w nich pozostanie w tym systemie. Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju mówił niedawno, że jeżeli po dwóch latach od uruchomienia PPK zdecyduje się na nie 50 proc. to będzie to dobry wynik, choć liczy, że w dłuższym horyzoncie ten odsetek będzie wyższy.
PPK są wzorowane na reformie przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii i mają służyć temu, żeby upowszechnić oszczędzanie na emeryturę w swoim zakładzie pracy. Podobne do PPK rozwiązania funkcjonują też w innych krajach - od Niemiec, Holandii, Wielkiej Brytanii, przez Skandynawię po Kanadę i Nową Zelandię.
W Wielkiej Brytanii 80 proc. uczestników zdecydowało się pozostać w takich programach. Tam działa bowiem mechanizm, zgodnie z którym co dwa lata ponownie się zapisuje pracownika, który nie uczestniczy w programie z możliwością rezygnacji. Tam zrezygnowały jedynie młode osoby, które miały niską pensję oraz osoby starsze, blisko emerytury, które stwierdzały, że nie zdążą dużo zaoszczędzić.
Oczekiwania w dalszym terminie są takie, że uczestnikami PPK pozostanie około 75 proc. pracujących Polaków. Model PPK zakłada, że przy wpłacie 2 proc. wynagrodzenia przez pracownika, kolejne 1,5 proc. dopłaca pracodawca, z możliwością zwiększenia wpłat do 4 proc. po obu stronach czyli zwiększenie składki przez pracownika oraz przez pracodawcę. Dodatkowo państwo dopłaci 250 zł składki powitalnej oraz co roku po 240 zł.
- Rynek pracy staje się rynkiem pracownika. PPK jest nowym narzędziem do tego, by lojalizować pracowników poprzez taką właśnie zachętę - podkreślał niedawno Paweł Borys.
Rzeczywiście, wynagrodzenia rosną, przeciętna płaca brutto w listopadzie wyniosła 4,6 tys. zł i w ujęciu rocznym wzrosła o 6,5 proc. Jednocześnie zanotowano rekordowy wzrost zatrudnienia, ale ekonomiści przewidują, że w kolejnych kwartałach coraz bardziej dadzą o sobie znać niedobory rąk pracy.
- W krótkim terminie zdecydowana większość pracowników pozostanie w PPK, bo sytuacja na rynku pracy jest dobra, ale w długiej perspektywie realny koszt pracy wzrośnie, a przestrzeń do zwiększania wydajności jest już niewielka, więc będzie się to musiało przełożyć na obniżkę dynamiki wzrostu płac - podkreśla Borowski.
Pozostaje też pytanie, jak do oszczędzania w PPK będą podchodzić pracownicy budżetówki, w której płace są zamrożone, bo w ich przypadku odsetek rezygnacji może być wyższy, gdyż odprowadzanie dobrowolnej składki oznaczałoby spadek wynagrodzenia netto. System ma być skierowany do ponad 11 milionów pracowników, w tym do około 9 milionów osób zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw oraz ponad 2 milionów osób pracujących w jednostkach sektora finansów publicznych.
Jakub Borowski zwraca uwagę, że jeśli PPK mają zacząć obowiązywać od 2019 roku, to nie można ich łączyć ze zniesieniem limitu 30 krotności składek na ZUS, bo wówczas istotnie rośnie łączny koszt pracy.
- Poza tym PPK to system dobrowolnych prywatnych oszczędności emerytalnych, który właśnie się wprowadza, a z drugiej strony zniesienie limitu 30-krotności ma charakter czysto dystrybucyjny. Manipulacja składkami ZUS obniża wiarygodność całego systemu - dodaje Borowski.
Monika Krześniak-Sajewicz