Realni klienci wirtualnego banku
Największy bank wirtualny w Polsce mBank - w 2004 roku zszedł na ziemię - miał 19 naziemnych mKiosków (będzie ich w sumie 60).
- Internet pozostaje podstawowym kanałem obsługi - zapewnia jednak Paweł Kucharski, wicedyrektor departamentu bankowości elektronicznej. Nie przeszkadza mu to rozwijać rzeczywistej, a nie wirtualnej, sieci: w mKioskach stawia bankomaty depozytowe, otwiera też nowe centra finansowe.
mBank - tak jak inne wirtualne banki - Volswagen Bank direct czy Inteligo - powiesiły na kołku plany tworzenia wyłącznie wirtualnych kont i otwierają oddziały, w których pracują ludzie z krwi i kości. Nic dziwnego, skoro pod względem dostępu do Internetu. Polska wlecze się w ogonie państw europejskich. Z sieci korzysta o połowę mniej Polaków niż Anglików czy Holendrów.
Wirtualne banki zweryfikowały swoje plany. Założyły tradycyjne oddziały, które - choć noszą dziwaczne nazwy - funkcjonują w normalnym świecie. Wirtualne konto Inteligo można zakładać już nie tylko stukając palcem po klawiaturze komputera, ale - jak w tradycyjnym banku - przy okienku PKO BP. Polskie banki internetowe inwestują setki tysięcy złotych w oddziały, w których klient spotka się z realnym, a nie wirtualnym człowiekiem.
Wychodzą na tym nieźle, tak jak mBank, który w ubiegłym roku zwiększył liczbę klientów o 40 proc., a rachunków aż o 45 proc. Pod względem liczby rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych mBank jest siódmym bankiem detalicznym w Polsce.
W ubiegłym roku miał 750 tys. klientów, 948 tys. rachunków i 2,9 mld zł depozytów. Tylko w październiku ubiegłego roku mBank wydał blisko 440 pozytywnych decyzji kredytowych o wartości 53 mln zł.
Stanisław Koczot