Rosną ceny energii. Czekają nas ogromne podwyżki taryf?
Ceny energii rosną w całej Europie przez obiektywne czynniki regulacyjne oraz rynkowe. Pierwszy to odrodzenie gospodarcze - podnoszące zapotrzebowanie na wszelkie media, w tym energię elektryczną, któremu nie towarzyszy wystarczająca odbudowa podaży. Gospodarka globalna potrzebuje coraz więcej energii i nie dostaje jej w wystarczającej ilości.
Kolejny czynnik to wzrost cen uprawnień do emisji CO2 w Europie, które kosztują już ponad 60 euro za tonę i będą drożały dalej wobec perspektywy przyspieszenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej.
Wysokie ceny energii na rynku będą przekładać się na podwyżki taryf - czyli cen ustalanych dla poszczególnych grup odbiorców, jak przemysł czy gospodarstwa domowe. Eksperci wspominają o podwyżkach sięgających 40 procent.
- Ceny energii w Europie rosną do rekordowych poziomów - np. w Wielkiej Brytanii już zbliżyły się w pewnym momencie do 9300 zł za MWh, wówczas gdy w Polsce było to o 200-300 złotych więcej.
U nas zawsze energia była droga ze względu na zależność od węgla, co odznaczało się wyższymi cenami wytwarzania oraz przez politykę klimatyczną - powiedział serwisowi eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
- Emisje CO2 są coraz droższe - a kryzys, z którym mamy do czynienia obecnie, spowodował, że ceny w całej Europie rosną i okazuje się, że czasem w Polsce jest taniej.
W Polsce, która wytwarza większość energii z węgla, jest to trend krótkoterminowy - wynikający z faktu, że gospodarka odzyskuje siły, pomimo zbliżającej się czwartej fali pandemii - dodał.
- Gospodarka potrzebuje coraz więcej energii. Tymczasem wszyscy zaciskali pasa w okresie najbardziej restrykcyjnych ograniczeń pandemii, czyli w 2020 roku, wówczas ograniczali plany inwestycyjne i ograniczali plany produkcyjne.
Spowodowało to, że obecnie mamy wielki popyt, który nie spotyka się z odpowiednio wysoką podażą energii elektrycznej - stąd ten wyż cenowy właściwie każdego medium - nie tylko energii elektrycznej, ale też węglowodorów węgla i stali. Wszystkiego produkujemy za mało, żeby poradzić sobie z przyspieszonym zapotrzebowaniem - które jest dobrym sygnałem, bo gospodarka znów zaczyna działać pomimo COVID-19 - tłumaczy Jakóbik.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami