Rozgorzał konflikt w PZU
Konsorcjum Eureko i BIG Banku Gdańskiego wycofało wczoraj swojego przedstawiciela z zarządu PZU SA. Antonio Martins da Costa odszedł - bo jak uzasadniono - nie zgadzał się z decyzjami zarządu, na które nie miał wpływu, a za które musiał brać odpowiedzialność. - To dla nas zaskoczenie. Pan da Costa nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń, dotyczących zarządzania - stwierdził Zdzisław Montkiewicz, prezes PZU.
- Martins da Costa stwierdził, że ma już dosyć pracy w PZU. Stracił zaufanie do
innych członków zarządu, którzy uniemożliwiają realizację strategii rozwoju firmy, jaka została przyjęta w umowie prywatyzacyjnej - powiedział Ernst Jansen, przedstawiciel konsorcjum Eureko i BIG Banku Gdańskiego w radzie nadzorczej PZU. Przyznał, że rezygnacja da Costy spowodowana została postawą większości członków zarządu polskiej spółki wybranych przez Skarb Państwa. Ich działania spowodować miały eskalację napięcia wewnątrz zarządu i uniemożliwiać skuteczne zarządzanie.
- Trudno się zgodzić z zarzutem braku skutecznego zarządzania grupą - skomentował prezes Zdzisław Montkiewicz. Zdaniem szefa zarządu PZU, o sposobie zarządzania najlepiej świadczą wyniki. Firma w I półroczu zarobiła 700 mln zł (zysk netto, w ubiegłym roku było to 320 mln zł). - Do końca września wykonaliśmy plan finansowy założony na cały rok - zapewnił prezes Motkiewicz. To 1 mld zł zysku netto na poziomie grupy.
Wśród powodów rezygnacji A. M. da Costy przedstawiciel Eureko wymienił również nierealizowanie strategii rozwoju firmy (m.in. opóźnienie we wprowadzeniu nowego systemu informatycznego ECC) oraz zwalnianie fachowców.
Zdaniem Zdzisława Montkiewicza, strategia firmy jest realizowana i nie ma żadnych opóźnień w jej wdrażaniu. Firma ma system informatyczny, który funkcjonuje. Natomiast na "przyszłościowy" system informatyczny, który ma być dobrze przygotowany, przetarg zostanie rozpisany w najbliższym czasie.
Zdzisław Montkiewicz zdementował również informacje o zwalnianiu fachowców. W PZU trwa "reorganizacja zatrudnienia". Z firmy odeszła grupa osób, które miały niewielkie doświadczenie w ubezpieczeniach, a na ich miejsce przyjęto fachowców. Jakie są więc rzeczywiste powody rezygnacji?
- Nie komentujemy decyzji członków zarządu i akcjonariuszy - powiedział prezes Motkiewicz.
Na razie konsorcjum nie zamierza powoływać zastępcy A. M. da Costy. Zwróciło się natomiast do ministra skarbu Wiesława Kaczmarka z prośbą o podjęcie działań w celu naprawy sytuacji w firmie. Chce też zwołania rady nadzorczej z udziałem ministra skarbu, by podjąć decyzje co do dalszej działalności spółki. - Tylko współpracując ze Skarbem Państwa będziemy mogli wpłynąć na poprawę sytuacji w PZU - stwierdził E. Jansen.
- Mogę potwierdzić, że dostaliśmy pismo z Eureko. Musimy się z nim zapoznać, aby zająć stanowisko w tej sprawie - powiedziała nam Beata Jarosz, rzecznik prasowy resortu skarbu. - W tej chwili jestem za granicą. Nie znam sprawy, nie mogę więc jej komentować - powiedział nam wczoraj W. Kaczmarek.
Mimo konfliktu Eureko nie zamierza wycofywać się z PZU. - Podtrzymujemy naszą wolę dalszego zaangażowania w spółkę. Chcielibyśmy, aby doszło do oferty publicznej PZU. W mojej opinii powinno do tego dojść jeszcze w ubiegłym roku. Tak się niestety nie stało. Mam więc nadzieję, że uda się wprowadzić PZU na giełdę na początku przyszłego roku - powiedział E. Jansen. Eureko ma nadzieję, że wówczas MSP wywiąże się z umowy i sprzeda Eureko kolejne 21% akcji polskiej firmy ubezpieczeniowej. Eureko nie zamierza na razie dochodzić w tej sprawie swoich praw przed sądem arbitrażowym. - Mamy do tego prawo, ale nie chcemy stawiać sprawy na ostrzu noża przed spotkaniem z ministrem skarbu - powiedział E. Jensen.
Zdaniem Roberta Sobieraja, analityka Domu Maklerskiego Banku Handlowego, decyzja Eureko o wycofaniu przedstawiciela z zarządu PZU jest gestem zniecierpliwienia sytuacją wokół firmy. - Nie sądzę, aby Eureko zależało na eskalacji konfliktu. Inwestor po prostu musi się dogadać ze skarbem państwa. W przeciwnym razie musiało by się z Polski wycofać, co byłoby jego wielką porażką - powiedział nam R. Sobieraj. Jego zdaniem również minister skarbu nie może pozwolić sobie na ignorowanie Eureko, więc obie strony są skazane na porozumienie. - Utrata takiego inwestora odbiłaby się niekorzystnie na klimacie inwestycyjnym w naszym kraju - uważa analityk DM BH.
Eureko od 1999 wraz z BIG Bankiem Gdańskim posiada 30% akcji największego polskiego ubezpieczyciela.