Różne przejawy bezradności

Nie ma co liczyć na to, że banki będą słuchać apeli o samoograniczenie zysków i przeznaczenie dodatkowych pieniędzy na podniesienie oprocentowania lokat. O stopach procentowych i marżach decyduje rynek.

Nie ma co liczyć na to, że banki będą słuchać apeli o samoograniczenie zysków i przeznaczenie dodatkowych pieniędzy na podniesienie oprocentowania lokat. O stopach procentowych i marżach decyduje rynek.

Jednym z podstawowych powodów do troski Narodowego Banku Polskiego jest w ostatnich miesiącach dynamika oszczędności. W komunikacie z ostatniego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej znalazło się stwierdzenie, że obniża się dynamika depozytów złotowych osób prywatnych w ujęciu rocznym. To negatywne zjawisko nasiliło się po zapowiedzi opodatkowania dochodów z lokat bankowych. Wzrosły jednak aktywa gospodarstw domowych utrzymywane w skarbowych papierach wartościowych oraz otwartych funduszach inwestycyjnych. Więc nie jest źle? Członkowie RPP już od dawna ostrzegają przed szokiem, na jaki powinni się przygotować klienci banków zakładający lokaty na dłuższe terminy, którzy przed rokiem składali depozyty oprocentowane na kilkanaście procent, a teraz ? po serii obniżek stóp ? dostaną tylko kilka procent odsetek, od których w dodatku zapłacą jedną piątą podatku. Bank centralny stara się więc o uatrakcyjnienie depozytowej oferty banków komercyjnych.

Reklama

Poprawianie depozytów

W minionym tygodniu NBP wymienił na bardziej rentowne część obligacji, które znalazły się w portfelach banków komercyjnych przed dwoma laty w ramach transakcji, której drugą stroną było zmniejszenie stopy rezerwy obowiązkowej. Rezerwa spadła do 5 proc. depozytów, niezależnie od waluty i terminu zapadalności. W zamian banki komercyjne dostały papiery dłużne banku centralnego, których rentowność była równa stopie inflacji. Takie obligacje z oczywistych względów były dla banków nieatrakcyjne ? zapewniały tylko utrzymywanie realnej wartości ulokowanego w nich pieniądza, zaś przy uwzględnieniu choćby kosztów finansowania okazywało się, że taka rentowność jest zbyt mała, by w tej części portfela wykazać się jakimkolwiek zyskiem. W ubiegły czwartek banki mogły wymienić 60 proc.

--------------------------------------------------------------------------------

Od drugiej połowy ubiegłego roku widać, że przynajmniej w bankowości detalicznej zarządy banków nastawiły się na wyniki, a nie na udział w rynku

--------------------------------------------------------------------------------

tych nieopłacalnych obligacji na 10-letnie papiery, których rentowność będzie utrzymywana na poziomie zwrotu z rocznych bonów skarbowych. W dodatku konstrukcja nowych papierów pozwala na sprzedawanie ich na rynku międzybankowym, ich właścicielami mogą się stać także inwestorzy zagraniczni.

Skąd pomysł wymiany? Rada Polityki Pieniężnej zapowiedziała ją jeszcze w ubiegłym roku, po pojawieniu się zapowiedzi opodatkowania odsetek z lokat bankowych gospodarstw domowych. Podatek obowiązuje od 1 marca, bank centralny chciałby doprowadzić do tego, by przynajmniej w części klienci odczuli rekompensatę za ponoszoną stratę. Jak powiedział cytowany w ?Rzeczpospolitej? Jerzy Stopyra, zastępca prezesa NBP, bank centralny liczy na to, że banki komercyjne dodatkowy zysk z nowych papierów, szacowany na 400 mln zł w skali całego sektora, przeznaczą na uatrakcyjnienie depozytów. Problem w tym, że pole manewru banków (podwyżki oprocentowania depozytów albo obniżenia stawek za kredyty) wynosi ok. 0,1 punktu procentowego, dla klientów taki ruch byłby praktycznie nieodczuwalny. Moim zdaniem, NBP prowadzi w ten sposób politykę autoreklamy. Próbuje udowodnić, że stara się o podniesienie atrakcyjności oszczędzania ? taką, anonimową, ocenę NBP-owskiego apelu przedstawił menedżer jednego z zagranicznych banków, dodając, że spodziewać się można właściwie tylko przeznaczenia dodatkowych środków na wzrost zysku albo utworzenie jeszcze większych rezerw na należności zagrożone.

Deklaracja, a raczej apel wiceprezesa NBP jest więc przejawem bezradności banku centralnego, który nie jest w stanie wpływać na kształtowanie się wielkości marż w bankowości komercyjnej.

Nieśmiertelna rezerwa

Analitycy sektora bankowego, pytani o możliwości nakłonienia banków do zmiany polityki cenowej, wskazują przykład 1997 r.

--------------------------------------------------------------------------------

Apel wiceprezesa NBP jest więc przejawem bezradności banku centralnego, który nie jest w stanie wpływać na kształtowanie się wielkości marż w bankowości komercyjnej

--------------------------------------------------------------------------------

, gdy NBP starał się ograniczyć ekspansję kredytową przez przyjmowanie w placówkach depozytów od ludności. W ciągu kilku miesięcy zebrano wtedy kilka miliardów złotych, przy ostrej krytyce ze strony banków komercyjnych. Teraz przyjmowanie depozytów w oddziałach NBP nie jest możliwe ? zabrania tego obowiązująca od 1998 r. ustawa o NBP. Możliwości jednak nie są całkowicie przekreślone. Jeszcze przed zakończeniem akcji przyjmowania depozytów w 97 r. ówczesna prezes Hanna Gronkiewicz-Waltz dopuszczała możliwość sprzedawania przez bank centralny specjalnych bonów dla ludności o nominale rzędu kilku tysięcy złotych.

Wtedy jednak chodziło bardziej o podniesienie stawek oprocentowania kredytów, tym razem celem jest poprawienie oferty depozytowej banków. Według Marcina Materny, analityka sektora bankowego w Domu Maklerskim BIG Banku Gdańskiego, taki efekt mogłyby przynieść zmiany w polityce rezerwy obowiązkowej ? wprowadzenie oprocentowania rezerw albo zmniejszenie stopy rezerwy.

Wówczas istniałaby szansa na zmniejszenie różnicy w oprocentowaniu depozytów i kredytów, bo efekty zmiany byłyby kilka razy większe od tego, co banki dostały od NBP w ubiegłym tygodniu.

Skąd różnica

Dużą różnicę w cenie kredytu i depozytu analitycy wyjaśniają ogólną sytuacją w gospodarce. Mamy do czynienia z ogromnym ryzykiem kredytowym ? mówi Robert Sobieraj, analityk bankowy w Domu Maklerskim Banku Handlowego. Banki starają się więc limitować akcję kredytową. W innym wypadku jakość portfela kredytowego, która w ubiegłym roku i tak uległa znacznemu pogorszeniu, byłaby jeszcze niższa. W tej chwili kredyty zagrożone w bankach stanowią średnio 18-19 proc. portfela. Spodziewam się, że w tym roku wskaźnik przekroczy 20 proc., a jeśli nie będzie spodziewanego ożywienia w gospodarce, może być jeszcze wyższy ? dodaje Sobieraj. Według Marcina Materny, od drugiej połowy ubiegłego roku widać, że przynajmniej w bankowości detalicznej zarządy banków nastawiły się na wyniki, a nie na udział w rynku. Kilkuprocentowy spadek liczby klientów z nawiązką rekompensują sobie nie tylko utrzymywaniem wysokiej marży, ale również podnoszeniem prowizji i opłat.

Z własnej woli banki nie zechcą więc dokonać korekty w polityce cenowej. Czy istnieje sposób, by je do tego zmusić? Czy można spodziewać się na przykład negocjacji z poszczególnymi bankami, na zasadzie podobnej do ustaleń Komisji Nadzoru Bankowego z inwestorami, którzy chcieli przejmować polskie banki i obiecywali pozostawienie ich akcji na giełdzie albo podobnej do doprowadzenia przez KNB do zagwarantowania przez szereg dużych banków w statutach, że przynajmniej połowę członków zarządów i rad nadzorczych będą stanowić Polacy? Wątpliwe. Nie tylko ze względu na liberalizm Leszka Balcerowicza, ale również dlatego, że taka umowa z pojedynczymi bankami byłaby mało skuteczna, zaś ze wszystkimi niemożliwa. Większość jest przecież w prywatnych rękach, przeważnie są to ręce inwestora strategicznego z Zachodu.

Najwięksi zbyt mali

Nietrudno spotkać się z poglądem, że nawet największe banki nie są w stanie wymusić określonego poziomu oprocentowania poszczególnych produktów. Jest bardzo duże zróżnicowanie jeśli chodzi o oprocentowanie depozytów i kredytów. Widać to choćby w warunkach cenowych rachunków: banki wirtualne dają bardzo wysokie odsetki, gdy w dużych bankach sieciowych oprocentowanie jest niskie. Z kolei kredyt w rachunku w jednych bankach jest oprocentowany na ponad 20 proc., a w innych tylko na kilkanaście ? wyjaśnia Jan Bujak, dyrektor finansowy Fortis Banku. Jego zdaniem, warunki oferowane przez banki są wynikiem ich własnych kalkulacji i ich własnych preferencji.

Zastrzeżeń do banków nie ma też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Do UOKiK napływały uwagi dotyczące wysokości oprocentowania depozytów i kredytów w bankach, w kontekście malejących stóp procentowych ustalonych przez RPP. Omawiane problemy dotyczące funkcjonowania całego sektora bankowego mają charakter systemowy i wykraczają poza obszar działania prawa konkurencji. Urząd nie otrzymał natomiast żadnego sygnału dotyczącego zachowań największych banków detalicznych, które mogłyby zostać konkretnie zakwalifikowane jako praktyki ograniczające konkurencję w rozumieniu przepisów ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Również dotychczasowe obserwacje urzędu nie wskazują na możliwość podejmowania działań w trybie ww. przepisów ? wynika z pisma przekazanego ?GB? przez UOKiK.

Z tej perspektywy na głośną przed kilkoma tygodniami decyzję największego krajowego banku, PKO BP, o sporej obniżce oprocentowania niektórych rodzajów kredytów, bankowcy patrzą jak na próbę utrzymywania udziału w rynku, a nie na inspirowaną przez państwowego właściciela próbę ruszenia rynkiem. Dbałość o wzrost konkurencji w sektorze nigdy nie zawadzi. O tym, jak poziom konkurencji w bankach jeszcze zwiększyć, mówił na konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu RPP Leszek Balcerowicz. Powołał się na zalecenia niedawnej misji ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Polsce, którzy analizowali nasz system bankowy właśnie pod kątem konkurencji z korzyścią dla klientów. Ich głównym zaleceniem miało być dokończenie prywatyzacji polskich banków.

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »