Sprawdzamy reklamy: Promocja na bogato... dla banku

Gdy promocja przysłania rzeczywisty obraz często jesteśmy skłonni do działań nieprzemyślanych, impulsywnych, emocjonalnych i, co tu dużo mówić, po prostu - narażających nas na straty bądź niepotrzebne dodatkowe wydatki. Promocje, najczęściej ubrane w kolorowe spoty reklamowe, chwytliwe hasła specjalistów od marketingu i PR-u, często mijają się z prawdą. W większości pokazują maksymalne korzyści, przeważnie niemożliwe do spełnienia.

Czym jest dana promocja bądź bonus? W zależności od banku może być to albo dodatkowe oprocentowanie środków zgormadzonych na koncie (Meritum Bank, mBank, Deutsche Bank), które najczęściej jest ograniczone do określonego czasu, np. 3 miesiące lub wysokości kwoty, np. 3 tys. złotych, itd.

Polacy z kart płatniczych korzystać lubią, stąd też część instytucji kredytowych zdecydowała się dodatkowo uatrakcyjnić transakcje tego typu. Tym samym mBank oferuje zniżki nawet do 55 proc. przy płatnościach kartą, BZ WBK proponuje program lojalnościowy Payback, Millenium Bank zaś - rabaty w ramach programu "Inspiracje" na zakupy w wybranych sklepach.

Reklama

Wydaje się, że pomysłowość nie ma ograniczeń: PKO BP przygotowało bonusowe przedłużenie gwarancji na sprzęt RTV/AGD, a w ramach konta Inteligo klient może dodatkowo zyskać w ramach programu lojalnościowego. To co charakteryzuje oferty banków, to konto absolutnie "bez kosztów i opłat", co w większości przypadków jest prawdą tylko wtedy, gdy spełni się określone wymagania stawiane przez instytucję finansową. W PKO BP prowadzenie konta zostanie obciążone co miesiąc kwotą 6,90 zł., jeśli nie będą zaksięgowane wpływy minimum 1,5 tys. złotych. W Alior Banku zwolnienie z opłat nastąpi przy regularnych wpłatach z tytułu wynagrodzenia, renty bądź emerytury (w przeciwnym wypadku opłata wynosi 8 zł.). W Millenium Banku jest to kwota odpowiednio 1 tys. złotych (inaczej opłata wynosi 8 zł.), podobnie w BNP Paribas (opłata za brak wymaganego wpływu - 9 zł.), natomiast w Citi Handlowym aż 5 tys. złotych (albo 20 złotych opłata za zarządzanie).

W większości banków w ten sam sposób naliczane są opłaty za użytkowanie karty płatniczej.

W zależności od instytucji mogą to być minimalne kwoty transakcji w ujęciu sumarycznym bądź ich określona ilość. Opłaty kształtują się różnorodnie, od 3 złotych do aż 8 zł co miesiąc. Warto mieć tego typu informacje na uwadze zanim podpiszemy umowę z bankiem? Wydaje się, że kwoty te są niewielkie, tym niemniej, w ujęciu rocznym, albo przez okres całej umowy z bankiem - stają się one znaczące. Bank i tak zarabia mając do dyspozycji nasze pieniądze zdeponowane na kontach czy lokatach bankowych, nie ma sensu dodatkowo jeszcze płacić za standardowe dzisiaj usługi, tym bardziej, że oferta banków jest obszerna i zawsze można znaleźć ciekawszą bądź tańszą alternatywę.

Pieniądze "za darmo"

Bonusy od banków przybierają coraz większy i często absurdalny zakres. Przyzwyczajeni jesteśmy już do zwrotu części środków za bezgotówkowe operacje kartą bądź premię za polecenie konta. Przyjrzyjmy się bliżej najnowszej ofercie banku Credit Agricole - otwórz konto osobiste i zyskaj nawet 1000 złotych. Jesteś gotów?

By móc cieszyć się z "darmowego tysiaka" należy spełnić jasno określone wymogi formalne. W końcu nie ma nic za darmo. W regulaminie promocji możemy przeczytać, że należy otworzyć konto dla osób fizycznych (co jest całkowicie logiczne), złożyć wniosek o wydanie karty debetowej, zawrzeć umowę o dostęp do CA24 (bankowość elektroniczna), otworzyć rachunek Oszczędzam w PLN, uruchomić usługę CAsaver. Po podpisaniu całego stosu dokumentów, możemy już cieszyć się z promocji... prawie. Wystarczy jeszcze zgodzić się na działania marketingowe banku, wyrazić zgodę na otrzymywanie informacji handlowych drogą elektroniczną, podać numer telefonu bądź e-mail, i na koniec, potwierdzić przystąpienie do promocji. Na tym kończą się formalności, zaczyna rzeczywista walka o "darmowe" pieniądze.

Po pierwsze: musimy zapewnić regularne wpływy na konto w wysokości minimum 1500 złotych. Jest to warunek jak najbardziej do spełnienia. W ten też sposób otrzymamy jednorazową premię w wysokości 100 złotych netto. Kolejne środki w wysokości maksymalnie 300 złotych netto przez cały okres trwania umowy (czyli 18 miesięcy) otrzymamy systematycznie opłacając rachunki za pośrednictwem konta (polecenie zapłaty, dyspozycja przelewu, bądź zlecenie stałe).

Bank, by klient nie płacił w ten sposób cudzych rachunków i nie zaksięgował nieprzysługujących mu bonusów, żąda potwierdzenia, że płatności należą rzeczywiście do nas. Zwrot 5 proc. (netto) za opłaty będzie naliczany w formie specjalnych odsetek. Klient banku, by otrzymać maksymalną kwotę 300 złotych (netto), powinien co miesiąc opłacać rachunki na kwotę 334 złotych. Biorąc pod uwagę, że bank dopuszcza opłaty nie tylko za prąd i gaz, ale także abonament TV, rachunki za telefon i internet - nie jest to wymóg nie do spełnienia.

Grosz do grosza

Ostatni warunek, by otrzymać bonus aż na 600 złotych, to de facto siermiężna praca posiadacza rachunku i konieczność wydania na zakupy, opłaconych kartą co najmniej 300 złotych miesięcznie. W przeciwnym razie bank nie dorzuci ani grosza. Jak to działa w praktyce? Płacąc za zakupy wybieramy jeden z warrantów zaokrąglenia rachunku: do 50 groszy, 1 złotego, bądź 5 złotych. Zaokrąglamy w górę a różnica trafia na rachunek oszczędnościowy, do której bank dorzuci dodatkowo 50 proc. zaoszczędzonych w ten sposób środków.

Kwota bonusowa nie może przekroczyć 33 złote/miesiąc, co daje promowany bonus 600 złotych na zakończenie umowy. W zależności od wariantu zaokrągleń może być to miesięcznie zarówno 10 złotych, jak i 30. Wiele zależy od klienta, od jego wydatków. W całości jednak, premia 600 złotych jest mało prawdopodobna do osiągnięcia, chyba, że klient będzie realizować transakcje specjalnie pod ten bonus.

Przyjrzyjmy się kontom dostępnych w promocji. Za prowadzenie konta PROSTOoszczędzającego opłata miesięczna wynosi 4 złote (bez możliwości jej zniesienia), co daje przez okres 18 miesięcy łącznie kwotę 72 złotych, dla konta PROSTOoszczędzającego PLUS jest to już 8 złotych (regularne wpływy 1500 złotych zwalniają z tej opłaty), dla konta PROSTOoszczędzającego PREMIUM - 10 tys. złotych, bądź opłata za prowadzenie 16 złotych. Dodatkowo opłaty za bankowość elektroniczną (chociaż jest w pakiecie odpowiednia liczba bezpłatnych smsów). W zależności od konta dochodzą do tego opłaty za kartę, za wypłatę gotówki z bankomatów, opłaty za przelew z rachunku oszczędzam (tylko pierwszy bezpłatny), na który będzie w końcu księgowany nasz bonus. W najmniej optymistycznym wariancie opłaty mogą w całości pochłonąć przyznaną przez bank premię. Ponownie zatem wychodzi na to, że najlepiej klient wyjdzie na prostej umowie z bankiem oferującym konto realnie bezpłatne.

W reklamie Credit Agricole 1000 złotych to tak naprawdę jedynie chwyt reklamowy. Promocja nie jest ani szczególnie atrakcyjna, ani nowatorska.

Bank vs Klient

Na koniec, sytuacja dosyć nietypowa. Bank BNP Paribas w ramach promocji - za otwarcie konta - oferował tablet Samsung Galaxy Tab 3. Oferta miała trwać przez cały sierpień. Bank zastrzegł sobie, że w danym okresie, każdy kto otworzy rachunek i spełni zapisane w regulaminie warunki - otrzyma nagrodę. Można było przeczytać także, że prezent jest dostępny do momentu wyczerpania zapasów. Co jednak kryje się za tym hasłem, jaka ilość tabletów została przygotowana w ramach oferty? Tego nie wiemy.

Tym niemniej, coś poszło nie tak? Mniej więcej w połowie okresu przeznaczonego na promocję okazało się, że liczba chętnych znacznie przekroczyła oczekiwania pomysłodawców kampanii marketingowej banku.

Klienci domagają się nagrody - tabletu, bank idzie w zaparte i broni się, wysyłając wiadomości e-mail z "dodatkowymi" zapisami, tłumaczy i zwodzi. Warto zauważyć, że robi to jednak wyjątkowo nieumiejętnie...

Prawnicy zacierają ręce na pozew zbiorowy, klienci denerwują się i wprost mówią, że czują się oszukani. Tworzą na Facebooku profil "Nie dostałem tabletu od BNP Paribas", ślą listy z reklamacjami.

Czy bank przeliczył się z kosztem organizacji tego typu promocji, czy nie przewidział, że klient - prezenty lubi i tłumy rzucą się do oddziałów banku, by dostać obiecany tablet.

Sytuacja dla banku robi się powoli patowa: walczyć z klientem czy próbować jak najszybciej załagodzić i wyciszyć całą sprawę. Rzecz nie tylko w dotrzymaniu warunków umowy ale przede wszystkim w walce o dobre imię instytucji zaufania publicznego.

Długoterminowe konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze. Klient jest pamiętliwy - z pewnością do kolejnych promocji tej instytucji finansowej będzie podchodził z nieufnością.

Nie jest to jedyny przypadek wśród bankowych promocji, gdy klienci są traktowani z góry. W walce z konkurencją o coraz to większe zyski przestaje się szanować klienta. Tym razem bankowi specjaliści od reklamy, najwyraźniej przeliczyli się.

Naciski niezadowolonych spowodowały jednak reakcję. Bank przyznał się do pomyłki z zadeklarował rozszerzenie puli nagród, co oznacza, że każdy klient, który spełnił warunki dostanie obiecany tablet.

Pojawia się jednak pewna wątpliwość: jeśli umowa była nieprecyzyjna, obie strony mogły walczyć o swoje na drodze sądowej. Trwałoby to zapewne, znając polskie sądy latami - sprawa by ucichła - a wynik rozprawy jaki by nie był, można by przełożyć marketingowo na sukces. Stało się inaczej.

Mam jednak wrażenie, że bank BNP Paribas jest w tym momencie pokrzywdzony.

Stał się ofiarą stylu myślenia całego sektora, który do granic możliwości nagina prawdę w spotach reklamowych i ofertach promocyjnych. W końcu ktoś musiał za to odpowiedzieć. Wypadło na organizatora promocji z tabletem.

Bartosz Bednarz

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »