Stabilizacja złotego to za mało
Po tym, jak w ubiegłym tygodniu rząd ogłosił, że Polska ma szansę na elastyczną linię kredytową MFW, ekonomiści zgodnie orzekli, że to będzie czynnik stabilizujący dla złotego. Ci, którzy mają kredyty walutowe i przeżywali horror na początku roku, mogą zacząć rozważać, czy nie warto tego wykorzystać i ograniczyć ryzyko kursowe, zamieniając kredyt walutowy na złotowy. Z naszej analizy wynika, że nie warto.
Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że przewalutowanie to prosty sposób, aby pozbyć się ryzyka kursowego. Jednak na razie koszty takiej operacji są zbyt wysokie, aby była ona opłacalna.
- Złoty musiałby się naprawdę znacznie umocnić - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.
Jak mówi, przewalutowanie kredytu oznaczałoby teraz spore straty, bo stosunkowo niewiele osób zaciągało pożyczki przy kursie 2,90 zł za franka.
- W przypadku osób, które zaciągały kredyt rok temu, może się okazać, że po jego zamianie na złotowy wartość długu jest większa niż wartość nieruchomości - dodaje analityk.
Inny problem to czas trwania takiego przewalutowania. Banki bowiem mogą potraktować prośbę o zmianę waluty jak zwykły wniosek o udzielenie nowego kredytu.
- W większości przypadków będzie to długo trwało. Prawdopodobnie przewalutowanie będzie równoznaczne z wnioskowaniem o wyższy kredyt. Trzeba się więc liczyć z tym, że bank będzie musiał zbadać zdolność kredytową wnioskodawcy. Może chcieć też nowej wyceny nieruchomości - mówi Mateusz Ostrowski.
Zamiana kredytu walutowego na złotowy oznacza też przyjęcie gorszych warunków kredytowania: z wyższą marżą i oprocentowaniem.
Marek Chadzyński, "Gazeta Prawna"