W 2023 roku w Polsce zaczęła obowiązywać unijna dyrektywa Omnibus. Przepisy w niej zawarte zobowiązują sklepy m.in. do prezentowania najniższej ceny z ostatnich 30 dni. To właśnie dzięki temu obowiązkowi konsument może łatwiej wychwycić fałszywe obniżki.
Najniższa cena z ostatnich 30 dni. Dzięki Omnibusowi wychwyciliśmy fałszywe promocje
"Przed wprowadzeniem nowych regulacji konsumenci nie mieli realnego narzędzia, punktu odniesienia, dzięki któremu mogliby zweryfikować hasła marketingowe obiecujące wyjątkowe okazje. Po zmianie prawa wystarczy, że zapoznają się z najniższą ceną z 30 dni przed obniżką, która musi być widoczna przy towarze lub usłudze. To od niej przedsiębiorcy powinni obliczać wysokość rabatów i to ona jest teraz najważniejszą informacją dla kupujących" - mówił prezes UOKiK Tomasz Chróstny cytowany na stronie Urzędu po wprowadzeniu Onimbusa.
To właśnie dzięki tym przepisom wychwyciliśmy kilka fałszywych promocji na stronie pewnej perfumerii. Sklep przygotował "obniżki" dla swoich klientów z okazji zbliżającego się Black Friday. Problem w tym, że przed promocją niektóre artykuły były znacznie tańsze. Oto przykłady:
Najniższa cena perfum od Toma Forda w ostatnich 30 dniach wynosiła 1025 zł. Teraz, po obniżce z okazji Black Friday, ten sam zapach kosztuje 1709 zł. Inne perfumy tej samej marki kosztowały 1019,40 zł, a obecnie można je kupić - w cenie promocyjnej - za 1699 zł.
Woda toaletowa Rabanne kosztowała 513 zł, a teraz - w aktualnej promocji - 713 zł.
Zestaw kosmetyków Sole de Janeiro w ciągu trzydziestu dni przed promocją był dostępny w cenie 111,20 zł. A aktualnie kosztuje 140 zł.
Black Friday. Takie sztuczki stosują przedsiębiorcy
Konsumenci od lat skarżą się także na inną praktykę, która ma sprawić, że oferta w promocji wydaje się atrakcyjna. Przedsiębiorcy najpierw wystawiają coś znacznie drożej, a w Black Friday obniżają cenę. Najczęściej taki wzrost cen ma miejsce na ponad miesiąc przed "świętem zakupów", tak żeby stawka raportowana w ramach dyrektywy Omnibus była wysoka. Wówczas klient ma wrażenie, że kupując daną rzecz, sporo oszczędza.
Takie wzrosty cen od lat obserwuje się m.in. na chińskich platformach sprzedażowych, ale polscy przedsiębiorcy również stosują tego typu triki. Innym sposobem na skuszenie konsumentów do zakupu jest podawanie przez sprzedawców informacji, że dany towar jest na wyczerpaniu lub, że promocja niebawem się skończy. Nie zawsze jest to prawda.
Kolejną sztuczką na to, aby klient zapłacił więcej, jest wykorzystywanie w akcjach promocyjnych kodów rabatowych. Sklep ogłasza obniżki, informuje o nich na banerach, pokazuje przekreślone ceny regularne i te z obniżkami. Konsument dodaje produkty do koszyka, płaci i zauważa, że nie naliczono rabatu. Dopiero wówczas orientuje się, że warunkiem na obniżenie ceny było wpisanie kodu. W takim przypadku warto anulować zamówienie lub zwrócić dany zakup.
Jak ustrzec się przed fałszywymi promocjami?
UOKiK na swojej stroni radzi, jak ustrzec się przed fałszywymi promocjami. Przede wszystkim zawsze należy zwracać uwagę na najniższą cenę przed obniżką.
Warto również sprawdzić cenę danego produktu u konkurencji. Dobrym pomysłem jest także danie sobie czasu do namysłu i zastanowienie się, czy rzecz, którą chcemy kupić, jest faktycznie niezbędna. Urząd przypomina też w swoim poradniku, że każdy przedmiot zakupiony przez internet można zwrócić. Konsument ma na to dwa tygodnie.
"Prawo do odstąpienia od umowy to tzw. prawo do zwrotu towaru. Umożliwia kupującemu zapoznanie się z towarem i namysłu, czyli rozważenia racjonalności zakupu. To uprawnienie nie przysługuje w sklepach tradycyjnych, w których zależy to wyłącznie od woli sprzedawcy" - przypomina UOKiK.










