Towarzystwa przycinają koszty oraz sieci agentów

Życie zmusiło towarzystwa ubezpieczeń na życie do gruntownej rewizji swoich strategii sprzedaży, a co za tym idzie uporządkowania liczonych w dziesiątkach tysięcy sieci agentów oraz pośredników innej maści.

Życie zmusiło towarzystwa ubezpieczeń na życie do gruntownej rewizji swoich strategii sprzedaży, a co za tym idzie uporządkowania liczonych w dziesiątkach tysięcy sieci agentów oraz pośredników innej maści.

Oto kolejna zła wiadomość dla ministrów Hausnera i Kołodki. Życie zmusiło towarzystwa ubezpieczeń na życie do gruntownej rewizji swoich strategii sprzedaży, a co za tym idzie uporządkowania liczonych w dziesiątkach tysięcy sieci agentów oraz pośredników innej maści. Co się będzie dalej działo można już teraz łatwo przewidzieć. Armia bezrobotnych powiększy się o kilka tysięcy osób, które do tej pory obiecywały godziwe życie na emeryturze innym Polakom. Historia lubi więc płatać figle.

Ale i ten kij ma dwa końce. Dla milionów klientów klientów ta wiadomość może okazać się pomyślna. Przez ostatnie lata zażarcie walczące o jak najwyższą sprzedaż - bez oglądania się na koszty - towarzystwa obrosły bowiem tysiącami nie zawsze dobrze przygotowanych zawodowców-naganiaczy. Ich zadaniem było głównie łapanie nowych klientów, sami zaś traktowani byli dość instrumentalnie. Ciekawe ilu z nich reguluje jeszcze swoje składki na polisy ubezpieczeniowe? Firmy, które tak gorąco zapewniają w swoich folderach, że naczelnym celem ich istnienia jest troska o zabezpieczenie standardu życia, niezwykle rzadko dawały jakąkolwiek rzeczywista opiekę pracującym na własny rachunek agentom, hojnie płaciły za to za każdą nowo pozyskaną duszę. Sieci agencyjne szybko stały się więc przystanią dla zwykłych naciągaczy, którzy obiecywali nabywcom polis złote góry. A srogo za to zapłacą krótkowzroczne towarzystwa, gdy przyjdzie do realizowania mizernych wypłat świadczeń. Ale wcześniej przyszła recesja i systemy agencyjne zbudowane na założeniu, że klient zawsze się znajdzie, rozsypały się jak domki z kart.

Reklama

Taka polityka musi się więc zemścić. Owocem kultywowania takiej, a nie innej, rabunkowej formy sprzedaży polegającej na upychaniu często przestarzałych i zbyt drogich produktów, jest kryzys zaufania do sektora ubezpieczeń na życie. I nic w tym zaskakującego, bo podobną lekcję przerobiła już kilkanaście lat temu Europa Zachodnia. Sektora się skompromitował i trzeba było wielu lat i pieniędzy, by nadszarpniętą reputację poprawić. Przykładowo we Francji ponad połowa sprzedawanych obecnie polis trafia do szuflad klientów za pośrednictwem banków. A jeśli nasze towarzystwa poprzestaną tylko na kosmetycznych zmianach - co niektórzy próbują teraz robić - to nie unikną nadciągającego lania.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »