Turystyka ma swoje prawa

Urlop z "dreszczykiem" zazwyczaj fundujemy sobie sami, podpisując niekorzystną umowę z biurem podróży. Warto poświęcić dłuższą chwilę na jej przeczytanie. Szczególnie dokładnie należy przyjrzeć się punktom dotyczącym zmiany ceny imprezy, zakresu świadczonych usług, rezygnacji z wycieczki i - oczywiście - wszelkim ofertom last minute.

Na początku należy zweryfikować, czy nasze biuro figuruje w odpowiednim rejestrze, a przy zawieraniu umowy z agentem - czy jest on akredytowany w biurze podróży. Dobrze jest także zasięgnąć informacji o jakości usług, najlepiej u osób, które już z nich korzystały.

Katalogi i broszury wręczane przez pracowników biura to nie tylko barwnie zadrukowane ulotki reklamowe. Są one ofertą w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego i wiążą organizatora wypoczynku. Co prawda, ustawa o turystyce stanowi, że wymienione w ofercie informacje nie mogą wprowadzać klienta w błąd, ale w interesie urlopowicza jest sprawdzić wszystkie odnośniki zapisane w na marginesie lub na dole strony.

Reklama

Katalogi nigdy nie zawierają wszystkich postanowień, a już na pewno nie znajdziemy w nich szczegółów dotyczących praw klienta i obowiązków usługodawcy. Zazwyczaj znajdują się w podpisywanej umowie, a jeśli i tam ich nie ma - obowiązujące są przepisy ustawy o turystyce.

Zdarza się nagminnie, że biura same uwalniają się od odpowiedzialności, jaką nakładają na nie przepisy. Warto wiedzieć, że biuro bez ważnej przyczyny nie może zmienić programu imprezy i innych istotnych warunków umowy, a całkowicie niedopuszczalna jest zmiana ceny krócej niż 20 dni przed planowanym wyjazdem.

O dokonanych zmianach klient musi być informowany, jeśli zmiany mu nie odpowiadają, może odstąpić od umowy. I jeszcze jeden bardzo istotny szczegół - biuro ponosi pełną odpowiedzialność za czynności wykonywane przez inne podmioty w związku z realizacją imprezy - hotele, przewoźników, przewodników i inne osoby.

Last minute też można zareklamować. Bezprawne jest w takiej sytuacji pozbawianie klienta możliwości złożenia reklamacji czy ograniczenie zakresu świadczeń. Oferta taka niczym nie różni się od innej. I to nie biuro robi przysługę klientowi, oferując niższą (często nieznacznie) cenę, ale klient ratuje usługodawcę przed stratami z tytułu niewykorzystanych rezerwacji.

Niewykonanie lub niewłaściwe wykonanie umowy przez biuro można zaskarżyć, ale tylko pod warunkiem, że jest jeszcze kogo pozwać.

Nie ma co liczyć na zwrot kosztów, jeśli sprawa w sądzie już się toczy - lista wierzycieli jest długa, a pokrzywdzony klient znajduje się na niej na szarym końcu. Jeśli spotykają nas nieprzyjemności podczas pobytu i bezwzględnie chcemy wrócić do kraju, można zwrócić się do ambasady lub konsulatu RP. Można w ten sposób pożyczyć pieniądze na powrót, jeśli nic nie zostało w portfelu.

Wielu oszukanych wczasowiczów tylko dzięki pomocy placówek dyplomatycznych mogło wrócić do domu. Bardzo uczynne okazują się też zazwyczaj lokalne władze. Nie oczekujmy jednak cudów - za powrót trzeba zapłacić samemu, a pożyczone pieniądze - oddać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: last minute | impreza | biuro | turystyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »