Ulotne korzyści

Polityka klimatyczna UE może przejściowo poprawić konkurencyjność energetyki gazowej. Trwałą podstawą jej rozwoju będzie jedynie wolny rynek gazu. Premier Waldemar Pawlak zapowiada, że koszt wydobycia 1000 m sześc. gazu łupkowego w Polsce wyniesie ok. 100 dolarów. Znacznego przyrostu możliwości zaopatrywania w gaz w Polsce można się spodziewać nie wcześniej niż w latach 2014-15.

Komisja Europejska w marcu 2011 r. opublikowała propozycję tzw. Mapy drogowej 2050, zawierającą plan działań prowadzących Unię Europejską do przejścia na niskoemisyjną gospodarkę w perspektywie roku 2050. Komisja, kierując się chęcią powstrzymania wzrostu temperatury na świecie poniżej 2 st. Celsjusza, chce do 2050 r. ograniczyć wewnętrzne emisje Unii Europejskiej o 80 proc. w stosunku do poziomu z roku 1990. Realizacja Mapy drogowej 2050, połączona ze zmianami w systemie handlu emisjami CO2, spowoduje zwiększenie opłacalności niskoemisyjnych źródeł energii, w tym jednostek opalanych gazem ziemnym.

Reklama

Dwa końce kija

- Unijna polityka energetyczna i klimatyczna obecnie raczej sprzyja energetyce gazowej. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na antywęglowe ostrze tej polityki oraz brak dostępnych rynkowo technologii CCS zwiększające ryzyko inwestowania w elektrownie węglowe - mówi Bolesław Jankowski, wiceprezes firmy Badania Systemowe EnergSys.

Dla rozwoju dużej energetyki gazowej kluczowe znaczenie ma cena gazu w relacji do węgla oraz cena uprawnień do emisji CO2. W obecnych warunkach, gdy ceny uprawnień emisyjnych są raczej niskie, a ceny gazu wysokie, budowa elektrowni gazowych jest nadal nieopłacalna bez mechanizmów wsparcia.

Ze względu na ryzyko związane z budową elektrowni węglowych czy jądrowych wielu inwestorów spogląda łaskawym okiem na technologie gazowe.

Jest wiele projektów i zapytań o przyłączenia. Jankowski przypomina, że w latach 90 r. XX w. obserwowaliśmy podobne tendencje. Opracowywane wówczas przez PSE zintegrowane plany rozwoju wskazywały na opłacalność budowy elektrowni gazowych, a PGNiG zostało wręcz zalane wnioskami o wydanie warunków przyłączenia i dostawy paliwa. Wówczas ceny gazu poszły jednak w górę, a z ambitnych planów niewiele zostało.

Podobna sytuacja jest obecnie. Jeśli ceny gazu nie obniżą się, to elektrownie gazowe - poza źródłami szczytowymi - nie będą powstawać w znaczącej skali.

- Unijna polityka klimatyczna, może przejściowo poprawić sytuację konkurencyjną technologii gazowych. Jeśli jednak zostaną wdrożone cele 80 proc. redukcji, wyrażone w Mapie drogowej 2050 wówczas ceny uprawnień emisyjnych pójdą mocno w górę - zapowiada Bolesław Jankowski.

Po przekroczeniu pewnego ich poziomu technologie gazowe, które też emitują CO2 zaczną przegrywać konkurencję z elektrowniami węglowymi z instalacjami CCS, z elektrowniami jądrowymi, źródłami spalającymi biomasę, a być może także z najbardziej efektywnymi źródłami OZE.

Wykonane przez EnergSys analizy modelowe, oparte na założeniach cen paliw i CO2 zawartych w dokumentach KE wskazują, że wdrożenie celów 80 proc. redukcji emisji spowoduje umiarkowane zwiększenie zużycia gazu ziemnego jedynie w okresie 2020-40. W późniejszych latach duże źródła gazowe zostaną wyparte przez inne technologie niskoemisyjne. Należy też podkreślić, że proponowane przez KE cele i wynikające z nich wysokie ceny CO2 będą w długim okresie wpływały niekorzystnie na rozwój lokalnych źródeł gazowych.

- Wyeliminowanie emisji CO2 z tego typu źródeł będzie praktycznie niemożliwe, a tymczasem KE w swoich projekcjach przewiduje stosowanie technologii CCS nawet w źródłach biomasowych w celu uzyskania ujemnych emisji netto. Szans na rozwój energetyki gazowej należy więc doszukiwać się raczej w niższych cenach gazu niż w śrubowaniu celów redukcji emisji gazów cieplarnianych - wskazuje Jankowski.

Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego, zwraca uwagę, że w Mapie drogowej mówi się o CCS, ale wielokrotnie zastrzega się, że jest to technologia nie wdrożona komercyjne, a wiele firm oraz organizacji społecznych i ekologicznych ma do niej zastrzeżenia.

Komisarz UE ds. energii Günther Oettinger nadal powtarza kwestie związane z CCS, ale - jak się wydaje - z coraz mniejszym zapałem i wiarą...

Pojawia się nowe hasło - CCU (Carbon Capture and Utilisation), czyli technologia wychwytywania CO2 i zagospodarowanie go, a nie wtłaczanie pod ziemię wymagające budowania infrastruktury przesyłowej CO2.

Najpierw jednak trzeba znaleźć racjonalny ekonomicznie sposób utylizacji CO2. Jeśli znajdziemy pomysł na jego zagospodarowanie, to będzie można go wyłapywać. Kwestia wymaga zainwestowania pieniędzy w badania i rozwój związane z zagospodarowaniem CO2, ale bez tego, według Tomasza Chmala, nie będzie można mówić o zeroemisyjnej gospodarce.

Bez rynku ani rusz

Wzrost znaczenia energetyki gazowej dostrzega agencja ratingowa Fitch.

Agencja wskazuje, że w wielu krajach UE obecnie widać nadpodaż gazu, co spowodowane jest spadkiem popytu wskutek spowolnienia gospodarczego i zwiększonej dostępności dostaw LNG .

Fitch prognozuje, że w dłuższej perspektywie takie zdarzenia jak zwiększenie dostaw LNG do Europy może obniżyć ceny gazu, co mogłoby stawiać elektrownie opalane gazem w bardziej uprzywilejowanej pozycji.

Korzyści nie odniosłyby jednak te firmy, które weszły w nieopłacalne długoterminowe kontrakty typu take-or-pay.

Innym ważnym zdarzeniem, mogącym mieć wpływ na ceny gazu, może być uruchomienie w Europie wydobycia gazu łupkowego. Fitch przypomina, że boom gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych doprowadził do około 50 proc. spadku cen amerykańskich gazu pomiędzy 2008 i 2011 r., co przełożyło się także na spadek cen węgla w USA i na rynku międzynarodowym.

Jednak Fitch w najbliższej przyszłości nie spodziewa się powtórzenia amerykańskiego sukcesu gazu łupkowego w Europie.

Z informacji PSE Operator wynika, że w roku 2011 w Polsce z gazu ziemnego wyprodukowano ok. 2,7 proc. energii. Produkcja enrgii z gazu będzie znacząco rosła.

- Będziemy szli w kierunku, o którym mówi polityka energetyczna Unii Europejskiej.

W 2010 r. w UE z gazu produkowano 22 proc. energii, do 2020 r. udział ma wzrosnąć do 25 proc., a w 2030 r. ma wynieść ok. 28 proc. To byłby racjonalny poziom także w Polsce.

Zakładam, że gospodarka będzie się rozwijać i moce wytwórcze będą przyrastały, a nie ograniczymy się tylko do zastępowania wycofywanych jednostek - prognozuje Tomasz Chmal.

Jak zapowiada, moce gazowe będą przyrastać we wszystkich grupach energetycznych w Polsce, każda z nich musi stworzyć własny zróżnicowany mix energetyczny. Mix energetyczny poszczególnych grup nie może się opierać w ok. 90 proc. na węglu, lecz musi ewoluować - co zupełnie naturalne - w kierunku źródeł odnawialnych i gazowych. Dziś jest jednak problem z gazem - dopiero możliwość zakupu surowca po cenach rynkowych byłaby poważniejszym impulsem do inwestowania w energetykę gazową. Bez taniego surowca te inwestycje są niemożliwe.

Firmy energetyczne w przyszłości będą miały trzy źródła pozyskania taniego gazu. Pierwsze z nich to wydobycie krajowe, zarówno konwencjonalne, jak i łupkowe. I tu potencjał wzrostu jest spory. Premier Waldemar Pawlak zapowiada, że koszt wydobycia 1000 m sześc. gazu łupkowego w Polsce wyniesie ok. 100 dolarów. Jeżeli porównamy to z cenami gazu rosyjskiego, zauważymy dużą różnicę. W Stanach Zjednoczonych cena gazu łupkowego spadła do 70 dolarów za 1000 m sześc, co jest poniżej kosztów wydobycia.

- Gdybyśmy osiągnęli ceny gazu z krajowego wydobycia w granicach 200-300 dol. za 1000 m sześc., to byłoby znakomicie - ocenia Tomasz Chmal.

Kolejne źródła to połączenia międzysystemowe oraz terminal LNG , którego uruchomienie jest planowane w 2014 r. Znacznego przyrostu możliwości zaopatrywania w gaz w Polsce można się jednak spodziewać nie wcześniej niż w latach 2014-15 i dopiero wtedy można oczekiwać wzrostu ilości oddawania mocy gazowych.

Konsekwencją rozwoju rynku gazu w Polsce będzie pojawienie się nowych graczy i nowych możliwości, takich jak handel gazem na giełdzie.

- Z pewnością polityka energetyczna UE, w tym Mapa Drogowa 2050, wpłynie na rozwój rynku gazu. Dla nas to świetne rozwiązanie, ale nie chodzi tu o partykularny interes TGE; to decyzja poszczególnych podmiotów mieszcząca się w polityce państwa - przyznaje Ireneusz Łazor, prezes Towarowej Giełdy Energii (GZE).

W połowie września br. TGE chce mieć pełną gotowość do uruchomienia tego rynku. Łazor przyznaje, że na początku na TGE na pewno nie będą w obrocie duże ilości.

- Musimy pamiętać, że struktura rynku gazu w Polsce wygląda tak, że istnieje jeden podmiot dominujący, który ma już zawarte długoterminowe kontrakty.

Oczywiście są możliwości pojawienia się nowych graczy, ale na starcie będą oni oferować niewielkie wolumeny - dodaje prezes Łazor.

Rynek gazu na parkiecie TGE może się rozwijać szybciej, niż przypuszczamy, wykorzystując efekt kuli śnieżnej.

Z czasem polski rynek gazu zostanie bowiem powiązany z rynkami krajów sąsiednich, co wymaga jednak stworzenia połączeń transgranicznych o odpowiedniej przepustowości.

Dariusz Ciepiela

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »