UOKiK: 23 parabanki wprowadzają klientów w błąd w swoich reklamach

23 parabanki wprowadzają klientów w błąd, nie podając w reklamach np. informacji o kosztach kredytu czy innych opłatach - wskazał UOKiK i wszczął postępowanie. Zdaniem Urzędu mit, że wszyscy lub prawie wszyscy w danym parabanku mogą dostać pożyczkę nie jest prawdą.

Od stycznia do kwietnia br. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeanalizował reklamy parabanków, ukazujące się m.in. w prasie, radiu, telewizji, mediach elektronicznych i telegazetach. Sprawdzono reklamy 37 przedsiębiorców - m.in. tych, którzy zawarli największą ilość umów w 2012 roku, a także wylosowanych przez UOKiK.

- Dwie trzecie reklam, które skontrolowaliśmy okazały się w naszej ocenie niezgodne z przepisami. W odniesieniu do 23 parabanków wszczęliśmy postępowania, stawiając im zarzut naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Jeżeli potwierdzą się one w toku postępowań, to mogą być nałożone kary w wysokości nawet do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu przedsiębiorcy - powiedziała w czwartek podczas konferencji prezes UOKiK Krasnodębska-Tomkiel.

Reklama

Według UOKiK 23 przedsiębiorców posługuje się bardzo podobnymi hasłami, a nieraz nawet identycznymi. Dziewięciu przedsiębiorców proponuje pożyczki "bez BIK" (Biura Informacji Kredytowej), sugerując bezwarunkowe udzielenie pożyczki, bez względu na sytuację finansową kredytobiorcy. - Tymczasem ustawa o kredycie konsumenckim nakłada na każdego kredytodawcę obowiązek weryfikowania wiarygodności finansowej konsumentów - zaznaczyła prezes Urzędu.

Sześć parabanków w swoich reklamach wykorzystuje hasła: najniższe koszty, najtaniej na rynku, natychmiast. Zdaniem UOKiK, żadna z tych instytucji w trakcie postępowania nie wykazała, że jej oferta rzeczywiście jest najlepszą na rynku. Dlatego Urząd uznał, że tego rodzaju przekazy wprowadzają konsumentów w błąd, ponieważ mogli się oni zdecydować na zawarcie umowy, wierząc, że rzeczywiście dostaną najlepsze warunki.

Kilka innych parabanków w swoich reklamach nie informuje o kosztach kredytu czy innych opłatach. - Zgodnie z prawem instytucja finansowa podaje w reklamie koszt pożyczki, musi poinformować także m.in. o stopie oprocentowania, kwocie pożyczki do spłaty, rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania czy wysokości rat. Sześciu przedsiębiorców nie wywiązało się z tego obowiązku - powiedziała prezes UOKIK. Przykładowo w zakwestionowanych reklamach znalazły się hasła: "tylko 5 zł dziennie dla kwoty 600 zł" lub "Weź kredyt za 0 proc. i spełnij swoje marzenia". Przedsiębiorca nie podał obowiązkowych danych o innych opłatach. Z kolei w innym parabanku dane dotyczące kosztu pożyczki napisano nieczytelną czcionką.

- Jeden z parabanków wyróżniał swoją ofertę, reklamując pożyczkę jako taką, od której można odstąpić w ciągu 14 dni, mimo że prawo to dotyczy każdej umowy o kredyt konsumencki - podkreśliła szefowa UOKiK.

Krasnodębska-Tomkiel wyjaśniła, że z badań społecznych wynika, iż osoby, które korzystają z usług parabanków, motywują to najczęściej tym, że potrzebują szybko wziąć pożyczkę. - "Szybko" często znaczy bez weryfikacji. I parabanki również wykorzystują to, reklamując się np. "bez BIK", czy "bez zgody małżonka". W rzeczywistości nie jest to prawda - powiedziała. Podkreśliła, że zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim, parabanki są zobowiązane do weryfikowania tzw. ryzyka kredytowego i w praktyce to robią. Dlatego tworzenie mitu, że wszyscy albo prawie wszyscy w danym parabanku mogą dostać pożyczkę, nie jest prawdą - dodała. W ocenie UOKiK parabanki jako instytucje rynku finansowego powinny być objęte nadzorem finansowym.

- - - - - -

Komentarz prezesa Vivus Finance

UOKiK sprawdził reklamy 37 firm pożyczkowych. W raporcie, który został zaprezentowany na specjalnie zwołanym śniadaniu prasowym, przedstawiony został zestaw naruszeń zbiorowych interesów konsumentów-pożyczkobiorców. Bardzo cenię sobie dotychczasowe raporty przygotowane przez ten urząd, dlatego gdy przeczytałem, że tytuł konferencji pochodzi z naszej reklamy Vivus.pl poczułem się wywołany do odpowiedzi.

Zaczynając więc od tytułu. Raport musi być dla UOKiK wydarzeniem wyjątkowym, bo po raz pierwszy w historii zaproszeń na konferencję ma ona tytuł. Dotychczas urząd zapraszał po prostu, na spotkanie dotyczące omawianego tematu. W dodatku tytuł to nie byle jaki, bo będący kalką z reklamy jednej z badanych firm: "Weź kredyt za 0 proc. i spełnij swoje marzenia!". Niezbyt fortunnie dodano do tego hasło innej reklamy - "Bez zgody współmałżonka!" bo zgoda taka jest tematem, który dotychczas nie pojawiał się w ogóle w debacie dotyczącej pożyczek gotówkowych.

Rangę wydarzeniu nadaje też forma prezentacji. Jest to dopiero drugie śniadanie prasowe w tym roku. Na tak huczną prezentację nie zasłużył sobie nawet raport podsumowujący prace Urzędu w roku ubiegłym. A jak można przeczytać w notce na jego temat, był to rok wyjątkowo obfity w decyzje i kary finansowe.

Raport wpisuje się w ciąg wydarzeń związanych z pracami Komitetu Stabilności Finansowej. W raporcie KSF podsumowującym aferę Amber Gold przedstawiciele Ministerstwa Finansów uznali że UOKiK, mówiąc oględnie, mógł zrobić więcej. Można więc uznać, że najświeższy raport UOKiK jest formą polemiki i wskazuje, czym zajmuje się urząd. Z dorobku Komitetu Stabilności Finansowej niestety UOKiK nie zaczerpną definicji parabanku. Bo choć to "Słowo Roku 2012" wywołuje dużo emocji, to nijak ma się do działalności firm pożyczkowych, które nie przyjmują depozytów od klientów i nie obciążają ich żadnym ryzykiem.

O działaniach UOKiK w Vivusie mogliśmy się przekonać już parę tygodni wcześniej. W ostatnim czasie prowadzone były u nas równolegle dwie kontrole tego urzędu. Na marginesie: jeżeli dodamy do tego jeszcze inne kontrole, typowe dla dynamicznie rozwijającego się pracodawcy, łatwo ustalić co zajmowało większość czasu kadry kierowniczej. Dotychczasowym owocem kontroli przychodzących z placu Powstańców Warszawy jest wszczęcie postępowania.

Pierwsza kwestia będąca przedmiotem postępowania, dotyczy reklamy kontekstowej w Google, w której pojawiło się słowo kredyt zamiast pożyczka. Vivus.pl prowadzi działalność i udziela pożyczek na podstawie Ustawy o kredycie konsumenckim. Sama więc nazwa najważniejszego dla nas aktu prawnego zawiera kwestionowane sformułowanie "kredyt". W treści ustawy pojawia się ono jeszcze 176 razy. Ponadto Ustawa we wszystkich postanowieniach posługuje się określeniem kredyt, kredytodawca, kredytobiorca a nie pożyczka, pożyczkobiorca itd. To ciekawy paradoks, bo teoretycznie karę można by dostać za samo wymienienie w reklamie tytułu aktu prawnego, na podstawie którego prowadzi się działalność.

Drugi zarzut dotyczy internetowego baneru reklamowego pożyczki na 0 proc. (jednego z kilkudziesięciu wyświetlanych w tamtym okresie), w którym wg. UOKiK-u powinna się znaleźć informacja o "stopie oprocentowania pożyczki i opłatach uwzględnianych w całkowitym koszcie pożyczki, całkowitej kwocie pożyczki, rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania, czasie obowiązywania umowy oraz całkowitej kwocie do spłaty przez konsumenta na podstawie reprezentatywnego przykładu". Okolicznością łagodzącą powinien być też fakt, że gdybyśmy nawet wpisali RRSO to wyniosłoby ono.. 0 proc.

Wspomniane wątpliwości dotyczące wyjaśnienia okoliczności reklamy chcieliśmy wyjaśnić z UOKiK-iem. Niestety nasza propozycja spotkania spotkała się z decyzją odmowną. Jesteśmy przekonani, że UOKiK jest właśnie tym urzędem, któremu najbardziej powinno zależeć na konkurencji, rozwoju gospodarczym i wolnym rynku. W tym celu przydałaby się możliwość zadania pytania przez przedsiębiorcę rozpoczynającego kampanie reklamową lub zmieniającego wzorce umowne czy są one zgodne z orzecznictwem UOKiK i nie zostaną zakwestionowane. Niestety nie istnieje żadna formalna droga, na której moglibyśmy ustalić czy proponowane przez nas komunikaty są zgodne z tym, jak UOKiK interpretuje obowiązujące prawo. Jedyna możliwa ścieżka to nauka metodą prób i błędów. Wiele firm już się przekonało, że bywa ona kosztowna.

W raporcie powróciła jak bumerang propozycja nadzoru nad branżą pożyczkową. Jestem zdecydowanym zwolennikiem tego rozwiązania. Uważam, że to jedno z niewielu, które pomoże zwiększyć ochronę konsumentów i przejrzystość rynku. Temat rejestru firm pożyczkowych wraca co parę miesięcy na zmianę ze strony KNF i UOKiK. Dyskusja przypomina przerzucanie gorącego ziemniaka - każda ze stron argumentuje dlaczego jest to ważna propozycja i dlaczego nie może się tym zająć. Komu ostatecznie ten ziemniak zostanie w rękach, ten może spodziewać się dodatkowej pracy. A tego nikt w administracji nie lubi. W takim momencie zazwyczaj pojawia się kusząco proste rozwiązanie - wystarczy wprowadzić limit RRSO i zlikwidować całą branżę mikropożyczek.

Loukas Notopoulos, prezes Vivus Finance

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Dowiedz się więcej na temat: UOKiK | reklamy | parabanki | błędów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »