Wcześniejsze emerytury po wyborach

Rząd nie podejmie teraz kontrowersyjnej decyzji o emeryturach pomostowych. Zdaniem ekspertów unika odpowiedzialności.

Choć na wczorajszym spotkaniu u wicepremiera Przemysława Gosiewskiego formalna decyzja nie zapadła to wszystko wskazuje na to, że ustawa o emeryturach pomostowych nie trafi do Sejmu przed wyborami.

- Po rekonstrukcji rządu pieczę nad ustawami emerytalnymi przejęła minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska. Trwają analizy. Decyzję podejmiemy w przyszłym tygodniu - mówi Małgorzata Sadurska, minister w kancelarii premiera, do tej pory nadzorująca prace nad reformą emerytalną.

Skoro decyzja jest w rękach resortu pracy, to wydaje się, że rezygnacja z wprowadzenia pomostówek to czysta formalność.

Reklama

- Kampania wyborcza to zły czas na zastanawianie się nad tym, które grupy zawodowe powinny mieć preferencje. Obawiam się, że mogłyby wygrać na tym nie te grupy, którym się one rzeczywiście należą, ale te, które są najmocniejsze. Najlepiej prace nad ustawą dokończyć po wyborach - powiedziała w wywiadzie dla radia Tok Fm Joanna Kluzik-Rostkowska.

- Jeśli to ma być poważna ustawa to musi powstawać w spokoju, a temu kampania nie sprzyja - wtóruje jej Paweł Wypych, prezes ZUS, wiceszef zespołu, który pracuje nad dokończeniem reformy emerytalnej.

O ile intencje wydają się słuszne, to konsekwencje są niepokojące. Brak zmian oznacza przedłużenie o rok obowiązujących wcześniejszych emerytur. To nie podoba się ekspertom.

- Odłożenie reformy o rok to bardzo zły pomysł. Dzięki temu kilkadziesiąt tysięcy osób ucieknie na wcześniejszą emeryturę. Lepiej pracować nad ustawą w trakcie kampanii niż składać kuluarowe obietnice jak to ma miejsce w przypadku nauczycieli czy kolejarzy. Rząd myśli o wyborach, a nie o ważnych ustawach - mówi Wojciech Nagel, ekspert BCC.

Nie brak, jednak opinii, że choć wydłużenie funkcjonowania wcześniejszych emerytur będzie kosztowne, to jeszcze gorsze byłoby podejmowanie politycznych decyzji w sprawie pomostówek. W skrajnym przypadku uprawnienia mogliby zachować wszyscy, którzy mają je dziś. To kosztowałoby budżet w latach 2008-2033 aż 68 mld zł.

Grzegorz Nawacki

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: rząd | wcześniejsze emerytury | emerytura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »