Wreszcie rusza giełda gazu. Może braknąć kupujących?
20 grudnia ruszyła giełda gazu. To krok do liberalizacji tego sektora i w konsekwencji szansa na obniżkę cen. Jednak 96 proc. rynku jest w rękach jednego gracza, PGNiG, a dotychczasowi odbiorcy gazu są nadal związani umowami z monopolistą. To oznacza, że może zabraknąć kupujących błękitne paliwo na giełdzie.
Równolegle trwają prace nad dwiema ustawami dotyczącymi gazu ziemnego, tzw. małym i dużym trójpakiem. Ten pierwszy, jako nowelizacja prawa energetycznego, trafił kilka dni temu do Sejmu.
- Oba te projekty zawierają obligo gazowe, czyli obowiązek dla przedsiębiorstwa handlującego hurtowo gazem do sprzedawania tego surowca przez giełdę albo rynek regulowany. Mały trójpak statuuje ten obowiązek na poziomie 30 proc. gazu handlowanego przez dane przedsiębiorstwo. Zaś duży trójpak ustanawia transze, gdzie ten udział się zwiększa. W ciągu pierwszego półrocza od wejścia w życie ustawy ma to być 30 proc., po kolejnym półroczu ten udział ma wzrosnąć do 50 proc., aż wreszcie po roku - do 70 proc. - wyjaśnia w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria mec. Łukasz Jankowski z Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy.
Zdaniem części ekonomistów taka ilość może być wystarczająca, żeby ceny gazu kształtować rynkowo. Zanim do tego dojdzie, na parkiecie muszą pojawić się nowi gracze, a o tych może być trudno.
- Aż 96 proc. całego krajowego wolumenu gazu odbierane jest na podstawie umów z PGNiG. Bo taki ta spółka ma udział w rynku. I skoro koncern będzie wystawiał 30 proc. wolumenu na giełdzie, to nie będzie miał kto od niego ten gaz odkupić. Bo odbiorcy mogą uczestniczyć w tej grze giełdowej poprzez domy maklerskie, ale są to ci sami odbiorcy, który już mają umowy z PGNiG - zwraca uwagę Łukasz Jankowski.
Szansą na odblokowanie rynku są przepisy ustawy Prawo gazowe, która, jak przewiduje mec. Jankowski, może wejść w życie w połowie 2013 roku.
- Stanowi ona, że każdą umowę dotyczącą zakupu gazu ziemnego będzie można wypowiedzieć. Ustanawia termin na zmianę sprzedawcy w terminie 21 dni. Statuuje również obowiązek po stronie odbiorcy do zapłacenia wszystkich odszkodowań i kosztów, które są przewidziane w umowie na okoliczność rozwiązania takiej umowy - przypomina.
Dlatego odbiorcy gazu ziemnego powinni przeanalizować swoje umowy i stwierdzić, czy ich rozwiązanie i poniesienie kosztów z tym związanych jest dla nich bardziej intratne niż kupowanie gazu według dotychczasowych kontraktów. W przypadku, gdy przedsiębiorcy zdecydują się na rozwiązanie takiej umowy, mogą za pośrednictwem domu maklerskiego kupować gaz na giełdzie.
Zdaniem Ireneusza Łazora, prezesa Towarowej Giełdy Energii, najważniejsze jest to, by giełda ruszyła. Nawet jeśli początkowo nie będzie transakcji, potencjalni gracze będą mogli przyjrzeć się swoim oczekiwaniom, sprawdzić jaki jest popyt, jaka podaż. Jak mówił, zainteresowanie giełdą zgłaszają także podmioty zagraniczne.
Giełda gazu na parkiecie Towarowej Giełdy Energii startuje 20 grudnia. Zawieranie i rozliczanie transakcji możliwe będzie wyłącznie za pośrednictwem domów maklerskich oraz towarowych domów maklerskich, będących członkami TGE oraz członkami Giełdowej Izby Rozrachunkowej, prowadzonej przez IRGiT (Izba Rozliczeniowa Giełd Towarowych). Jednym z pierwszych sprzedających będzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Zgodnie z zapowiedziami spółki na początek do giełdowego obrotu trafi 100 milionów metrów sześciennych błękitnego paliwa. Giełdowy kurs każdego kontraktu będzie wyrażony w złotych za 1 MWh.
_ _ _ _ _
Od dziś gaz będzie można kupować na giełdzie, co ma przyczynić się do zbudowania konkurencji na rynku zdominowanym obecnie przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Dopóki jednak na parkiet nie popłynie co najmniej 70 proc. paliwa, którym dysponuje koncern, nie można mówić o wolnym rynku - uważa Marek Woszczyk, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
- Uruchomienie giełdy gazu jest momentem przełomowym, krokiem milowym w liberalizacji rynku gazu i w zasadzie - w tworzeniu prawdziwie funkcjonującego rynku błękitnego paliwa w Polsce - mówi Marek Woszczyk.
Przygotowania do dzisiejszego dnia trwały od kilku lat. Zostały poprzedzone m.in. wyznaczeniem spółki Gaz-System na operatora systemu przesyłowego, zarówno dla krajowej sieci gazowej, jak i na polskim odcinku rurociągu jamalskiego. Przygotowano także nowy kodeks sieciowy, zwany Instrukcją Ruchu i Eksploatacji Sieci Przesyłowej. Wprowadzono także możliwość handlu gazem w tzw. punkcie wirtualnym, a nie jedynie w punktach fizycznych.
Jednak uruchomienie giełdy w praktyce nie byłoby możliwe bez deklaracji PGNiG, które obiecało, że jeszcze w grudniu udostępni co najmniej 100 mln m3 gazu kwartalnie.
- Tę dobrowolność skutecznie wzmacniałby obowiązek sprzedaży gazu na parkiecie na poziomie większym niż 30 proc. - przekonuje w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria prezes URE. - Na rynku gazu nie ma obliga giełdowego, które z powodzeniem od dwóch lat funkcjonuje na rynku energii elektrycznej.
Są jednak szanse na to, że taki wymóg pojawi się w wraz z uchwaleniem nowelizacji Prawa energetycznego (tzw. mały trójpak energetyczny). Właśnie trwają nad nim prace w Sejmie. W projekcie znalazł się zapis zobowiązujący firmy handlujące gazem do sprzedaży przynajmniej 30 proc. wolumenu tego paliwa na giełdzie towarowej.
- Jest to bardzo dobry postulat. Szczerze mu kibicuję, choć wolałbym, żeby ten wolumen był większy. Natomiast trzymam kciuki, żeby to obligo giełdowe zostało wprowadzone, bo w Polsce mamy wciąż do czynienia z quasi-monopolem na rynku gazu - podkreśla Marek Woszczyk.
I tłumaczy, dlaczego tak ważna jest sprzedaż surowca poprzez giełdę.
- Stawka gazu wyznaczona poprzez indeks giełdowy będzie ceną wiarygodną. To da również płynność na rynku gazu, bo większy wolumen oznacza także większe możliwości dokonywania transakcji. Giełda jest miejscem dającym pewność, że surowiec na pewno jest, jeżeli komuś brakuje, to może "przyjść" na giełdę i ten gaz kupić. A jeżeli ma go za dużo, może tutaj go odsprzedać - wyjaśnia.
Prezes URE konsekwentnie stoi na stanowisku, że na uwolnienie rynku pozwoli obligo na poziomie minimum 70 proc.
- Ta liczba wzięła się stąd, że Komisja Europejska pozwała Polskę za utrzymywanie niesłusznych, w jej ocenie, regulacji cen gazu na naszym rynku. Wolumen gazu, który jest sprzedawany na giełdzie, musi odpowiadać konsumpcji segmentu, który miałby podlegać uwolnieniu w pierwszym rzędzie, czyli odbiorcy przemysłowego, stąd te 70 procent. 30 procent mnie cieszy, ale uważam, że to za mało i można tu się odważnie pokusić o poziom 70 procentowy - podsumowuje Marek Woszczyk.
Komisja Europejska stoi na stanowisku, że ceny regulowane dostaw gazu, tzn. ceny ustalane w drodze interwencji państwa (przez prezesa URE), a nie wyłącznie w wyniku gry podaży i popytu, są przeszkodą w zbudowaniu rynku gazu. Pomimo istnienia formalno-prawnych możliwości zmiany dostawcy przez odbiorców, brakuje faktycznej alternatywy dla dominanta rynkowego, jakim jest PGNiG.
W takiej sytuacji uwolnienie rynku od administracyjnej kontroli cen spowodowałoby, że funkcjonowałby co najmniej w krótkim okresie, de facto w warunkach monopolu. Dominująca pozycja PGNiG na wszystkich szczeblach obrotu i dystrybucji gazu, umożliwiłaby stosowanie praktyki zaniżania marży, czyli zawyżania ceny hurtowej do poziomu blokującego konkurentom wejście na rynek detaliczny (lub zmusza ich do wyjścia z tego rynku).