Wycofujesz pieniądze z banku? Uważaj!
Niebawem w Polsce wyrosną piramidy. To nie będą piramidy egipskie, choć Polska pustynnieje, a Egipcjanie budowali piramidy na pustyni. Ale mogą być równie wielkie. Będą to piramidy finansowe. Zdesperowani ciułacze, patrząc jak ich oszczędności w bankach warte są coraz mniej, zaczną powierzać pieniądze oszustom. Być może to już się dzieje.
- Bierze się to z tego, że mamy wysoką inflację, a niskie stopy procentowe - mówił Krzysztof Borusowski, prezes spółki BEST w czasie debaty online "czy grozi nam rozwój piramid finansowych" zorganizowanej przez Klub Odpowiedzialnych Finansów działający przy Europejskim Kongresie Finansowym.
Wszyscy pamiętamy wielkie afery finansowe - Bezpieczną Kasę Oszczędności na samym początku transformacji, a w ostatnich latach Amber Gold czy GetBack. Wszystkie one opierały się na obietnicach składanych zwykłym ciułaczom - jeśli powierzysz nam pieniądze, zarobisz dużo więcej niż na bankowej lokacie lub też jakiejkolwiek innej inwestycji. Wszystkie te piramidy upadły. Kłopoty i upadłości dotknęły też SKOK-i - w ich przypadku depozyty członków zostały objęte gwarancjami, a ciułaczom udało się odzyskać pieniądze.
Tymczasem warunki sprzyjają temu, żeby piramidy rosły jak grzyby po deszczu. Gdy tylko zniesiono lockdown, gospodarka zaczęła się "odmrażać", a ludzie ruszyli do sklepów, inflacja okazała się dużo wyższa od oczekiwań. Tak wysokiego wzrostu cen jak w czerwcu, o 0,6 proc. w porównaniu z majem, nie zanotowaliśmy w tym miesiącu od 2004 roku. W lipcu w porównaniu z czerwcem ceny konsumpcyjne spadły, ale zaledwie o 0,1 proc., a zwykle spadały znacznie więcej. Inflacja roczna wprawdzie obniżyła się w porównaniu z czerwcem do 3,1 proc., ale w czasie najgłębszej recesji była wciąż powyżej celu inflacyjnego NBP.
- Czy obecne metody wyjścia z kryzysu kosztem deponentów i inflacji nie przypominają piramidy finansowej? - pytał podczas dyskusji Bolesław Rok, profesor w Akademii Leona Koźmińskiego.
Równocześnie Rada Polityki Pieniężnej w marcu kwietniu i w maju trzy razy obcięła stopy procentowe, które i tak były już na najuboższym poziomie w historii. Zachęciło to banki do cięcia oprocentowania lokat. Przeciętnie spadło ono do 0,4 proc. rocznie, ale np. w największym polskim banku PKO BP oprocentowanie wynosi 0,1 proc. Bank ten zapowiedział już, że nie będzie przyjmował od przedsiębiorstw depozytów terminowych. Mogą trzymać pieniądze na nieoprocentowanych ROR-ach.
- Polityka NBP doprowadziła do sytuacji, w której część banków byłaby szczęśliwa, gdyby lokaty odpłynęły - mówił Wojciech Lipka, ekspert od ocen ratingowych.
RPP utrzymywała "najniższe w historii" stopy procentowe przy rosnącej inflacji w latach 2018-2019. Już wtedy banki ostro cięły oprocentowanie depozytów. Zachęcała je do tego ogromna płynność, spowodowana tym, że rosły wynagrodzenia, a szczytowi cyklu koniunkturalnego towarzyszyły obfite transfery socjalne.
Wskutek tego na koniec kwietnia tego roku banki miały nieco ponad 1,3 biliona zł depozytów sektora niefinansowego, czyli o prawie jedną czwartą więcej niż na początku 2018 roku. Ale w tym okresie o niemal połowę urosły depozyty bieżące, do 910 mld zł. Wartość depozytów terminowych jeszcze na początku 2019 roku sięgała 440 mld zł. W kwietniu przekraczała ledwo 400 mld zł. Trzy kolejne cięcia stóp powodują, że pieniądze z lokat wciąż odpływają.
Sytuacja każdego ciułacza wygląda tak, że na każdym 100 zł odłożonych na lokacie w skali roku traci 2,5-3 zł z powodu marginalnego oprocentowania i wzrostu cen. Rośnie ryzyko, że w tej sytuacji pojawią się kolejni oszuści obiecujący "cudowne" zyski, jak GetBack czy Amber Gold.
- Ryzyko pojawiania się różnego rodzaju piramid finansowych jest coraz większe - mówił Bolesław Rok.
- Ofert inwestycyjnych pojawia się coraz więcej. Ryzyko nietrafionych inwestycji, a wręcz oszustw rośnie - dodał Tomasz Mironczuk, prezes Instytutu Rynku Finansowego.
Ten mechanizm - obietnicy wyjątkowo dobrej lokaty czy też wyjątkowo atrakcyjnej inwestycji - stosowały do tej pory znane nam piramidy finansowe. Było to dość skuteczne. Obligacje Get Backu przedstawiano jako bezpieczną i pewną inwestycję, a ich zakup porównywano z lokatą w banku. Spółka wyemitowała w ten sposób papiery o wartości przekraczającej 2,5 mld zł. Lwiej części z tej kwoty "inwestorzy" nie odzyskali.
- Cały rynek wiedział, że GetBack jest piramidą finansową. Natomiast olbrzymie nakłady na public relations spowodowały, że na rynek trafiał przesłanie, iż jest to firma, która "wymyśliła koło". Bardzo dużo rzeczy powinniśmy zrobić, żeby rynek był transparentny, a reguły egzekwowalne - mówił Krzysztof Borusowski.
Problem - poza intencją oszustwa - polega jednak miedzy innymi na tym, że skomplikowane instrumenty finansowe kupują ludzie, którzy zdecydowanie nie powinni nimi się interesować, bo nie są świadomi ryzyka. Na tej zasadzie ciułacze powierzali swoje pieniądze Amber Gold (inwestycja w złoto) i GetBackowi (inwestycja w obligacje korporacyjne). Przed takimi zachowaniami powinien teraz już strzec test MIFiD. Faktycznie jest tak skonstruowany, że dobrze dopasowuje poziom ryzyka do konkretnych osób. Problem polega jednak na tym, że w sieci gotowe są już "ściągi", a sprzedawcy także często pomagają "apetyt na ryzyko" zwiększyć.
- W instrumenty, które są coraz bardziej skomplikowane drobni inwestorzy nie powinni inwestować bezpośrednio - mówił Wojciech Lipka.
Ale nie ma sposobów, by ich przed tym ustrzec, choć w dużej części problem polega także na przejrzystości "koszyków" rozmaitych instrumentów oferowanych np. przez fundusze inwestycyjne oraz na ogłaszaniu ich wyceny. Edukacja finansowa byłaby oczywiście rozwiązaniem, tylko - jak zwraca uwagę Piotr Biernacki, wiceprezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych - by edukacja była skuteczna, trzeba by ją prowadzić nieprzerwanie przez kilkadziesiąt lat.
Piotr Biernacki proponuje natomiast, żeby każdy z instrumentów miał oznakowane ryzyko na wzór tego, jak np. produkty gospodarstwa domowego mają podaną klasę zużycia energii. Instrument taki musiałby być pod względem ryzyka zbadany i "oznakowany". Problem polega na tym, kto miałby to robić, w ogromnym gąszczu instrumentów i ofert.
Jego zdaniem pomogłaby także likwidacja prowizji za sprzedaż instrumentów finansowych dla pośredników, lub powiązanie prowizji z zyskiem w dłuższym czasie. Uczestnicy dyskusji uznali także, że rozwiązaniem byłoby wzięcie na siebie odpowiedzialności finansowej przez oferującego instrument. Niektóre banki sprzedające klientom obligacje GetBacku, choć początkowo nie chciały, w końcu wzięły na siebie za to odpowiedzialność i zwróciły pieniądze.
- Najskuteczniejsze byłoby zobowiązanie do wyceny (oferowanego instrumentu finansowego) i ponoszenie konsekwencji materialnych w związku z wyceną. Ktoś, kto podaje cenę, powinien konsekwencje ponieść - mówił Tomasz Mironczuk.
Teraz jednak jest inaczej niż w przypadkach GetBacku czy Amber Gold. Dlatego, że warunki, by ludzie zupełnie nie umiejący ocenić ryzyka poszukiwali coraz większego są zupełnie wyjątkowe. Jedno jest pewne - o ile w przeszłości udało się na przykład objąć gwarancjami depozyty w SKOK-ach, co uchroniło deponentów przed stratami oszczędności życia - teraz już na taką skalę to nie jest możliwe.
- Jeśli w wyniku decyzji banku centralnego ludzie wycofują pieniądze z lokat, a nawet z banków, całe ryzyko systemowe wzrasta. Nie ma takiego systemu, który zagwarantowałby wszystkim wszystko - powiedział Tomasz Mironczuk.
Prawdopodobnie piramidy finansowe już zaczęły rosnąć. I niedługo już je zauważymy.
Jacek Ramotowski