Zakopane ma problem z ulubionymi turystami. "Mocno roszczeniowe postawy"
Zakopane promowało się na targach turystycznych w Dubaju. Miasto ma nadzieję, że dzięki temu odwiedzających z krajów arabskich będzie na Podhalu jeszcze więcej. Nie wszyscy jednak popierają ten kierunek działania. "Opanowali w sezonie Zakopane i to wpływa na nieobecność turystów z Polski, ale także z USA, Niemiec czy Francji" - mówił na sesji komisji turystyki i promocji Tymoteusz Mróz.
Zakopane chwali się swoją obecnością na targach w Dubaju. "Na zaproszenie Polskiej Organizacji Turystycznej oraz Małopolskiej Organizacji Turystycznej zakopiańska kapela promowała nasze miasto na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Dubaju ATM Dubai!" - napisano w poście na profilu miasta.
Jak informowaliśmy na łamach Interii - górale lubią gości z Arabii Saudyjskiej, ZEA czy Kataru, bo zostawiają u nich więcej pieniędzy niż krajowi. Jak się okazuje - nie wszyscy cieszą się z popularności Zakopanego wśród turystów arabskich. Kwestia ta została poruszona na sesji miejskiej komisji turystyki i promocji, gdzie omawiano wyjazd zakopiańskiej delegacji do ZEA. Jej przewodniczący - radny Tymoteusz Mróz wyraził wątpliwości w sprawie tego, czy "turyści z krajów arabskich to jest dobry klient". "Opanowali w sezonie Zakopane i to wpływa na nieobecność turystów z Polski, ale także z USA, Niemiec czy Francji" - cytuje Mroza "Tygodnik Podhalański".
Radny zwracał uwagę na duże różnice kulturowe oraz fakt, że do Zakopanego nie przyjeżdżają osoby zamożne. Jego zdaniem to, że w mieście pojawili się turyści z krajów arabskich wynika z uruchomienia tanich połączeń z Krakowem - m.on. przez linię Flydubai. "Poza tym to nie szejkowie do nas przyjeżdżają, to nie jest ten klient premium, na którym nam zależy, stąd obawy ludzi z branży, bo to i różnice w utrzymaniu higieny, mocno roszczeniowe postawy turystów arabskich" - mówił Mróz.
Arabscy turyści podczas pobytu w Zakopanem najczęściej mają problemy z przepisami o ruchu drogowym. Nagminnie wjeżdżają na Krupówki, gdzie obowiązuje zakaz. "Ci młodzi za nic mają nasze przepisy ruchu drogowego. Wjeżdżają gdzie chcą i kiedy chcą. Już kilka lat temu była podobna sytuacja, że młodzi Arabowie jeździli po Krupówkach. Potem chwilę ich nie było i znów wrócili. Wydaje się, jakby zupełnie nie przejmowali się ewentualnymi mandatami" - mówił w rozmowie z "Gazetą Krakowską" w 2024 roku miejscowy taksówkarz.
Czytaj także: Nie Czesi i nie Węgrzy. Zakopane i Kraków upodobała sobie inna nacja
Lokalni przedsiębiorcy skarżyli się także, że turyści z państw arabskich domagają się m.in. włączania ogrzewania w pensjonatach w środku lata oraz targują się w sklepach i na straganach, co czasami prowadzi do nieporozumień. Turyści krajowi narzekają z kolei, że ceny w lokalach gastronomicznych są ustalane pod gości z bogatszych krajów.
Radny Tomasz Marszałek nie podziela zdania Tymoteusza Mroza na temat turystów z krajów arabskich. Podczas wspomnianego posiedzenia komisji wyjaśnił, że to, co mówiono na ich temat "było mocno przesadzone". "Oni przyjeżdżają całymi rodzinami, z reguły są niepijący i śpią w hotelach. Zostawiają u nas dużo pieniędzy. Wszędzie chcą być wożeni, oni w góry nie pójdą" - cytuje słowa Marszałka "Tygodnik Podhalański".
Radny przyznał, że zdarzają się "trudni klienci", ale tacy są w "każdej grupie etnicznej". Wskazał, że kiedyś grupa turystów z Azji ugotowała zupę w umywalce. Z kolei obecny na posiedzeniu prezes Małopolskiej Organizacji Turystycznej Grzegorz Biedroń podkreślał, że z danych Eurostatu wynika, iż mieszkańcy ZEA podczas wakacji w Europie wydają dwa, a nawet trzy razy więcej niż Chińczycy. Potwierdził za to, że do Polski przyjeżdżają zwykli obywatele, a nie szejkowie. Mimo że muszą liczyć się z wydatkami to i tak wydają więcej niż turyści krajowi. "Ale dominują goście spokojni, rodzinni. W dodatku przybywają do nas z krajów totalnej inwigilacji, gdzie są śledzeni przez służby i kamery non stop. Myślą, że tu jest podobnie" - stwierdził Biedroń.