Zamiast polisy będzie składka na poszkodowanego pacjenta
Nie będzie obowiązku wykupywania przez podmioty lecznicze ubezpieczenia od zdarzeń medycznych. Będzie za to fundusz wypadkowy, z którego mają być wypłacane rekompensaty dla pacjentów. Jego działalność sfinansują ze składek szpitale. Nie wiadomo jeszcze, ile zapłacą.
Projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej przewiduje odejście od obowiązku posiadania ubezpieczenia od zdarzeń medycznych, w związku z czym szpitale nie będę musiały od 1 stycznia 2017 r. mieć wykupionej polisy. Terminy ich posiadania przesuwano kilkakrotnie. Miały obowiązywać od 1 stycznia 2014 roku, następnie od początku 2016 r., a ostatnio od 1 stycznia 2017 roku.
Ministerstwo Zdrowia wystąpiło z nową koncepcją uregulowania problemu płacenia pacjentom rekompensat za niepożądane zdarzenia medyczne. Jej główne założenia przedstawił Konstanty Radziwiłł 14 stycznia br. na konferencji "Rekompensowanie szkód związanych z leczeniem w modelu pozasądowym".
Po krytycznej diagnozie obecnej sytuacji prawnej pacjenta, który ucierpiał w wyniku zdarzenia medycznego, minister Radziwiłł wyraził przekonanie, że nowy system rekompensat nie powinien być oparty na zasadzie szukania winnego.
Powiedział, że odszkodowania za wypadki medyczne powinny być traktowane tak, jak odszkodowania przyznawane za wypadki przy pracy.
- W praktyce wyglądałoby to tak, że jeżeli dochodzi do wypadku, opisuje się sytuację wypadkową, orzecznik bada poszkodowanego, stwierdza określony uszczerbek na zdrowiu i następuje odszkodowanie - wyjaśniał i dodał, że analogiczna procedura obowiązuje m.in. w Nowej Zelandii, gdzie takie rozwiązanie przyjęto już w latach 60.
W kwietniu minister skonkretyzował pomysł traktowania zdarzeń medycznych jak wypadków przy pracy (został wypracowany przez zespół powołany przez ministra zdrowia ds. projektu ustawy o świadczeniach z tytułu wypadków medycznych). Utworzony ma być specjalny fundusz wypadkowy, z którego pacjenci mogliby się ubiegać o szybszą wypłatę pieniędzy. Zasilany byłby głównie środkami pochodzącymi ze składek placówek medycznych, a także z budżetu państwa. Świadczenia należne pacjentom wyliczane byłyby w zależności od procentowego uszczerbku na zdrowiu, podobnie jak robią to orzecznicy ZUS.
Wiceminister zdrowia Piotr Warczyński w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna powiedział wprost, że zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o działalności leczniczej, o uszczerbku na zdrowiu decydowaliby lekarze orzecznicy ZUS-u: "Sprawa byłaby więc załatwiana między pacjentem a szpitalem", czyli - jak można sądzić - bez udziału komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych, które prawdopodobnie przestaną istnieć.
Wstępne propozycje mówią, że za 1% uszczerbku świadczenie mogłoby wynosić 780 zł. Ponadto fundusz wypłacałby renty osobom, które z jakichś powodów nie otrzymały ich z ZUS-u, a także oferował możliwość rehabilitacji czy leczenia przyspieszającego powrót do zdrowia.
Minister Radziwiłł podkreślił przy tym, że zasadą jest pełne i rzeczywiste naprawienie szkody. Stwierdził, że wyraża się to z jednej strony w rekompensacie finansowej, ale co ważniejsze - w dążeniu do możliwego przywrócenia stanu zdrowia sprzed zdarzenia, m.in. poprzez zapewnienie pacjentowi szerokiego dostępu do świadczeń medycznych.
Ta ostatnia deklaracja trafia do przekonania organizacjom reprezentującym pacjentów. - Poszkodowani pacjenci powinni trafiać na szczególnie uprzywilejowaną ścieżkę, na której priorytetem staje się usunięcie szkód w możliwie najlepszy sposób, za wszelką cenę, jak najszybciej, w najlepszych ośrodkach w kraju lub za granicą - uważa Ewa Borek z Fundacji MY Pacjenci i dodaje, że pacjenci, u których naprawiono szkody, nie występują o wysokie odszkodowania.
Ona również, podobni e jak MZ i świadczeniodawcy, krytycznie ocenia pozasądowy sposób rozstrzygania sporów o błędy medyczne, który realizują obecnie wojewódzkie komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Twierdzi, że był to nieudany czteroletni pilotaż, nieudana próba przerzucenia odpowiedzialności za błędy na świadczeniodawców i na ubezpieczycieli.
Świadczeniodawców o ocenę obowiązku posiadania polis nie trzeba nawet pytać. Odpowiedź dają statystyki. Z danych Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia wynika, że na dzień 31 stycznia 2015 r. tylko 7 lecznic zawarło umowy ubezpieczenia z tytułu zdarzeń medycznych, z których wypłacane mają być odszkodowania i zadośćuczynienia dla poszkodowanych w szpitalach pacjentów.
Zdaniem Pracodawców RP ubezpieczenia od zdarzeń medycznych powinny być nieobowiązkowe. Organizacja pracodawców zapytała jakiś czas temu dyrekcje ponad stu szpitali, jakie kwoty życzył sobie ubezpieczyciel za polisę. Poziom składki - w zależności od wielkości i profilu placówki - wynosi od ok. 250 do 700 tys. zł.
"Jest to bardzo duża kwota, istotnie wpływająca na płynność finansową większości podmiotów leczniczych i zupełnie nieadekwatna do szkodowości, która wśród ankietowanych w okresie trzyletnim nie przekroczyła kwoty 60 tys. zł" - wyliczyli Pracodawcy RP.
Ich zdaniem przy tak niskim poziomie finansowania systemu ochrony zdrowia, maksymalnie dużo środków powinno być przeznaczane na leczenie pacjentów. To na nich bowiem w pierwszym rzędzie odbijają się wszelkie dodatkowe obciążenia, obniżając jakość i standard usług medycznych.
Za zniesieniem obowiązkowego ubezpieczenia podmiotu medycznego z tytułu zdarzeń medycznych opowiada się też Business Centre Club. W opinii do projektu ustawy o działalności leczniczej z 29 kwietnia czytamy, że dodatkowe obciążanie szpitali kosztami polisy z tytułu zdarzeń medycznych zagrażało ich kondycji finansowej. "Błędem było nakładanie na szpitale nowych obciążeń bez wskazania źródeł ich finansowania i braku symulacji skutków ekonomicznych oraz analizy ofert ze strony firm ubezpieczeniowych" - uważa BCC.
Tym razem będzie inaczej?
Problemem był więc brak pieniędzy na wykupienie kosztownych polis. Czy tym razem (ze składką na fundusz) będzie inaczej? - Zdaję sobie sprawę, że możliwości wdrożenia takiego rozwiązania będą się wiązały z koniecznością wygospodarowania pewnego budżetu, ale to wcale nie musi być wygórowana kwota - zapewniał minister Radziwiłł, przywołując doświadczenia Szwedów.
Jak wynika z wyliczeń dr. Pelle Gustafsona, dyrektora medycznego LOF w Szwecji, przedstawionych w styczniu na wspomnianej konferencji, roczny koszt dla budżetu państwa z tytułu odszkodowań za wypadki medyczne w przeliczeniu na obywatela wynosi ok. 13 euro.
Trzeba uwzględnić fakt, że obecnie, poza kilkoma szpitalami, które wyszły przed szereg i wykupiły polisy, zdecydowana większość nie ponosi takich wydatków. Zdają się na los i w razie niekorzystnego wyroku roszczenia pacjentów regulują z własnych źródeł (głównie kontraktów z NFZ). Z ich perspektywy składka na fundusz wypadkowy byłaby nowym, dodatkowym obciążeniem. Pewnie niewielkim ze względu na jej powszechność, ale jednak... Dlatego pojawiają się głosy, żeby zachować status quo i pozostać przy dobrowolności ubezpieczeń od zdarzeń medycznych.
- Propozycja Ministerstwa Zdrowia dotycząca utworzenia funduszu wypadkowego dla pacjentów jest kolejnym przykładem centralnego sterowania procesami, które powinny być prowadzone bezpośrednio przez placówki medyczne - ocenia Rafał Holanowski, prezes Supra Brokers SA, firmy specjalizującej się w zarządzaniu ryzykiem w placówkach ochrony zdrowia i obsłudze podmiotów gospodarczych w zakresie ubezpieczeń.
Dodaje: - To kolejne uszczuplanie budżetów lecznic przy jednoczesnym ograniczaniu działań w celu zapobiegania wypadkom. To zupełnie niezrozumiała inicjatywa, która nie znajduje w naszej opinii żadnego merytorycznego uzasadnienia.
Trzeba pamiętać, że świadomość prawna pacjentów jest coraz większa, a sądy przyznają poszkodowanym coraz wyższe kwoty. Co prawda liczba spraw o odszkodowania i świadczenia za błędy medyczne od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie, ale przyznawanie milionowych kwot nie należy już do rzadkości. Dane Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości mówią o 18 mln zł odszkodowań i zadośćuczynień za błędy w sztuce lekarskiej zasądzonych w 2015 r. - najwięcej w historii. Ta tendencja będzie się raczej nasilać.
Ryszard Rotaub
Więcej informacji w miesięczniku "Rynek Zdrowia"