Żelazna dama polskiej bankowości

Alicja Kornasiewicz budzi skrajne emocje. Dla pracowników jest twardym szefem, dla negocjatorów godnym przeciwnikiem, a dla rozmówców spoza branży pewną siebie kobietą. Jedni uważają ją za ideał, inni za wysłannika diabła.

Rada Nadzorcza Banku Pekao SA wybrała Alicję Kornasiewicz na prezesa zarządu. Stanowisko objęła 15 lutego. Dla pracowników banku oznacza to jedno - może być ciężko. Odchodzi Jan Krzysztof Bielecki - prezes ciepły i uwielbiany, wymagający, ale jednocześnie sprawiedliwy. Przychodzi kobieta, której byli współpracownicy nadali miano żelaznej damy. Nie patyczkuje się z pracownikami i ponoć bez zmrużenia oka potrafi pozbyć się tych niewygodnych. Wie, czego chce, a co jej nie odpowiada, podejmuje szybkie decyzje, nie lubi trwonić czasu. Jednocześnie twierdzi - zespół musi być zgrany. Jeżeli moi współpracownicy nie byliby ze mnie zadowoleni, podałabym się do dymisji.

Reklama

Kobieta czy cyborg

Alicja Kornasiewicz dla Włochów jest już swoim człowiekiem. Od lat zarządza UniCredit CAIB w Polsce, a od września 2008 r. również UniCredit CAIB AG w Austrii. Odpowiada za bankowość inwestycyjną Grupy UniCredit w regionie Europy Środkowo-Wschodniej oraz pełni funkcję członka Komitetu Wykonawczego UniCredit Markets and Investment Banking. Jakby tego było mało, jest biegłym rewidentem oraz członkiem Krajowej Izby Biegłych Rewidentów. W latach 1993-1997 pracowała w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, najpierw w Londynie jako Senior Banker, a następnie w Warszawie jako dyrektor przedstawicielstwa banku na Polskę. Wcześniej zajmowała stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. W latach 1998-1999 była przewodniczącą rady nadzorczej Banku Pekao SA. Jest absolwentką Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (dziś SGH). Posiada tytuł doktora nauk ekonomicznych i ma parę innych sukcesów na koncie.

Na arenie międzynarodowej znana jest z działań prywatyzacyjnych i kontaktów w sferach rządowych. Ma więc prawo być dumna i wyniosła, a jednak nie jest. Uznana za jedną z najbardziej wpływowych kobiet, nie sprawia wrażenia wojującej feministki. Elegancka, zadbana i uśmiechnięta mimo natłoku pracy. Może zaimponować innej kobiecie, bo mężczyźnie nietrudno. Jej kobiecość, którą podkreśla ubiorem, fryzurą i makijażem nie pasuje do bankowości, a jednak jej charakter odzwierciedla wszystkie te cechy, które finansista powinien mieć - racjonalizm, odpowiedzialność, umiejętność zarządzania ludźmi, świadomość potrzeby ciągłej nauki,

Blondynka z głową Einsteina

W finansach III RP jest od zawsze i wie, że początki nie były łatwe.

- To bardzo niepopularne, co mówię, ale w Polsce do początku lat 90. nie było ani finansów, ani bankowości. Był wprawdzie Narodowy Bank Polski, ale to był urząd. Natomiast licencje na obsługę finansową zagranicznych transakcji handlowych miały tylko dwa banki: Pekao SA i Bank Handlowy. Nikt nie miał więc pojęcia, czym naprawdę są finanse - tak Alicja Kornasiewicz wspomina początki przemian w Polsce.

Sama też nie wytyczyła sobie celu objęcia kierownictwa banku inwestycyjnego, bo o takich bankach można było tylko poczytać w książkach. Wiedziała jednak, czego chce. A chciała nauczyć się rachunkowości.

- Najważniejszymi przedmiotami na studiach były: ekonomia, statystyka ekonomiczna i rachunkowość. Bardzo świadomie wybrałam rachunkowość i kierunek księgowego, z czego się ze mnie śmiano, ponieważ zawód ten nie cieszył się szacunkiem. Większość moich kolegów wolała więc takie działy, jak planista czy finansista - wspomina lata studiów.

Do rachunkowości namówił ją ojciec koleżanki. Uważał, że to zawód przyszłości, że kiedyś zostanie doceniony. Szybko zrobiła więc kurs biegłego księgowego, bo zawsze wszystko robiła szybko, i w wieku 27 lat rozpoczęła badanie bilansów. Z rachunkowości była jedną z najlepszych, wyłapywała wszelkie nieścisłości. Już wtedy zastanawiała się, dlaczego w Polsce mówi się o kosztach normatywnych, które w gospodarkach rynkowych nie istnieją. Dziwne dylematy młodej absolwentki wyższej uczelni.

Na pytanie, co jest fascynującego w finansach, prezes Pekao SA odpowiada bez wahania: twórczość - połączenie logiki z kreatywnością. Dla niej wszystko jest proste. Uważa, że podstawą do sukcesu jest bardzo dobre wykształcenie: finanse, ekonomia i makroekonomia. Człowiek nie powinien sobie stawiać za cel stanowiska, tylko pracę, którą chce wykonywać. Jej zdaniem niezbędna jest też odporność psychiczna i umiejętność radzenia sobie z wieloma problemami jednocześnie. Nie można też liczyć na dzień odpoczynku. W CAIB Alicja Kornasiewicz była gotowa do pracy już o 7.30 i tego wymagała od innych. Pracę kończy różnie, czasem o 4 rano. - Kiedyś w chwili zmęczenia powiedziałam do znajomych: chciałabym mieć taką spokojną pracę - od 7 do 7. Powstała z tego anegdota.

Nie tylko bankowiec

- Kobiecie zawsze jest ciężej. Kobiety sobie nie radzą, kto mówi inaczej, ten kłamie - kokieteryjnie śmieje się Alicja Kornasiewicz. Przyznaje, że nieoceniona jest rola partnera.

Intensywną pracę zawodową zaczęła, gdy jej dziecko było już na studiach. Urodziła syna, gdy miała 23 lata i, jak sama mówi, nie była gotowa na macierzyństwo. Ale dzisiaj uważa, że kobiety powinny rodzić wcześnie. Przyznaje, że wychowanie dzieci wymaga bardzo dużo energii, ale odkładanie macierzyństwa jest błędem.

- Urlop wychowawczy można wykorzystać na rozwój intelektualny, uczenie się, czytanie. Przy bardzo absorbującej pracy jest to niemożliwe - dzieli się doświadczeniami. I te doświadczenia dają jej pewność, że bez zachowania równowagi między życiem prywatnym a zawodowym nie będzie sukcesu. - Wyrzekanie się wszystkiego dla kariery nie ma sensu, nic z tego nie wyjdzie - zapewnia. Z jej życia wynika też nauka dla innych, dopiero zaczynających karierę. - Miałam zawsze wsparcie w mężu, zwłaszcza przy dużych zakrętach życiowych. Zrozumienie współmałżonka jest niezwykle ważne. Trzeba więc szukać dobrych partnerów - śmieje się prezes Pekao SA.

Alicja Kornasiewicz uważa, że w jej życiu bardzo pomogły doświadczenia zagraniczne. Na przełomie 1989 i 1990 r. była w Fontainebleau. Tam zrozumiała, jak jesteśmy zaściankowi. Zobaczyła, jak biznes powinien się rozwijać. Dopiero potem firmy zagraniczne zaczęły wchodzić do Polski. Uważa, że dziś jest łatwiej.

Dużo więc musiała pracować, aby zdobyć wiele doświadczeń. Babochłop? Jej zdaniem to wymysł socjalizmu. Naleciałość systemu socjologicznego. Pyta retorycznie: czy jak ma się stanowisko, to powinno się wyglądać jak robol? Każdy musi dbać o siebie, bo tego wymaga wzajemna kultura. Płeć mamy i nosimy ją tak, jak powinna być noszona - uśmiecha się. I nie ma wątpliwości, że nosi ją godnie.

- Jung powiedział, że największym wrogiem człowieka jest lenistwo. Jak wyobrażamy sobie fajne życie? Dużo pieniędzy, leżak pod palmą i drink. Ale ile tak można? Ja bym się zamęczyła. Żeby dobrze wyglądać, nie trzeba nic nie robić - trzeba tylko żyć tak, jak się chce - zapewnia.

Plany? Mówiła, że chciałaby napisać książkę o bankowości inwestycyjnej. Pomysł już jest od dawna, tylko koncepcja się jeszcze wykluwa. Miała też pojechać do Harvardu pouczyć się trochę, ale czasu brakowało. Wciąż jednak uważa, że nie można stać w miejscu. Mówi się o habilitacji, ale Alicja Kornasiewicz się tylko uśmiecha.

Ewa Bednarz

Miesięcznik Finansowy Bank
Dowiedz się więcej na temat: pekao sa | pekao | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »