Życiówka się nie martwi
Podczas gdy ubezpieczyciele podsumowują straty spowodowane wtorkowym atakiem na Stany Zjednoczone, analitycy zastanawiają się, czy i w jakim stopniu dojdzie do wypłat odszkodowań.
Straty spowodowane zamachami w Nowym Jorku i Waszyngtonie szacowane są nawet na 30 mld dolarów, co byłoby największą w historii kwotą wypłaconą z tytułu ubezpieczenia. W grę wchodzą polisy majątkowe, odpowiedzialności cywilnej, od przerwania działalności gospodarczej, życiowe, odszkodowania pracownicze. Analitycy i prawnicy zwracają jednak uwagę, że niekoniecznie wszystkie roszczenia muszą zostać uznane.
Pierwszym problemem jest to, czy atak należy zakwalifikować jako zamach terrorystyczny, czy też, jak wyraził się o nim prezydent George W. Bush, akt wojny. O ile standardowe amerykańskie polisy chronią przed aktem terroru, o tyle takie firmy jak St.Paul Cos. czy Chubb Corp., które ubezpieczały mienie w World Trade Center, wyłączają spod ochrony szkody spowodowane w wyniku wojny. Jak zauważają analitycy Standard & Poor`s w opublikowanym wczoraj raporcie, kwestia klasyfikacji czynu ma znaczenie także przy reasekuracji. Europejscy reasekuratorzy stosują bowiem wyłączenia w przypadku działań terrorystycznych.
Druga sprawa to kwalifikacja zawaleń się budynków w kompleksie WTC. Mogą one być uznane za pojedynczą katastrofę lub za szereg osobnych wydarzeń. Od odpowiedniej definicji zależeć będzie wielkość odszkodowań. Do tej pory firmy ubezpieczeniowe oceniają ich wysokość na 4 mld dolarów. Nie wszystkie jednak zaczęły już podliczanie strat, trudno zresztą po dwóch dniach ocenić je właściwie. Standard & Poor`s twierdzi jednak, że ich wysokość nie powinna doprowadzić do załamania się rynku ubezpieczeniowego.
Straty ubezpieczone będą na pewno większe niż 4 mld dolarów. Kiedy osiągną poziom 10-15 mld dolarów, na pewno wywrą wpływ na bilanse poszczególnych ubezpieczycieli. Musiałyby jednak przekroczyć 50 mld dolarów, żebyśmy zaczęli się martwić o rynek - mówi Steve Dryer, dyrektor biura ratingów ubezpieczeniowych w Standard & Poor`s.
Nie wiadomo za to, jaki wpływ amerykańskie wydarzenia będą miały na ubezpieczycieli pod względem ich wartości rynkowej. We wtorek kursy ich akcji poszybowały ostro w dół, ale już w środę zaczęły się odbijać. W czwartek największy wzrost wykazał Zurich - 6,2 proc. Lepiej radziły sobie także Axa, Allianz i ING.
Straty zaczynają podliczać także ubezpieczyciele na życie. Na razie tylko jeden oszacował możliwą wypłatę: Canada's Manulife Financial Corp., na mniej niż 65 mln dolarów. Pozostali, mimo wysokich sum ubezpieczeń na życie finansistów z Wall Street, też raczej nie żywią obaw. Zapłacimy duże pieniądze, ale po to jesteśmy - stwierdza Ed Zore, prezes Northwestern Mutual, największego towarzystwa na rynku ubezpieczeń indywidualnych.
Według izby przemysłowej ubezpieczycieli, straty, aczkolwiek tragiczne, nie różnią się od codziennych. W 2000 r. wypłacono odszkodowania z tytułu śmierci z 3,8 mln polis i wyniosły one 44,1 mld dolarów. Innymi słowy, średnio codziennie płacono odszkodowania z 10,5 tys. polis - podsumował Herb Perone z Amerykańskiej Rady Ubezpieczycieli na Życie.
Analitycy spodziewają się znacznych wzrostów stawek w reasekuracji. Najwięksi reasekuratorzy świata, Munich Re i Swiss Re, spodziewają się strat rzędu 1,6 mld dolarów.
Niezależnie od strat, wtorkowy atak zwiększy popyt na usługi reasekuratorów i zmniejszy konkurencję, jako że słabsi gracze zostaną najprawdopodobniej wyeliminowani z rynku - uważa Tim Dawson, analityk z Pictet & Cie. Jest on zdania, że o ile tegoroczny zysk reasekuratorów będzie wskutek zamachu mniejszy niż przewidywano, o tyle znacząco zwiększy się w przyszłym roku dzięki wzrostowi stawek.