Czas rady pracownicze powołać
Niespójne przepisy pozwalają związkom zawodowym blokować tworzenie rad pracowników. Organizacje związkowe działające w firmach nie chcą się dzielić z radą strefą wpływów. Resort pracy nie zamierza wystąpić z inicjatywą zmiany wadliwego prawa.
Organizacje związkowe działające w firmach, w obawie o utratę części swoich wpływów u pracodawców, utrudniają powstawanie rad pracowników. Co więcej, robią to w majestacie prawa. Ustawa z dnia 7 kwietnia 2005 r. o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji (Dz.U. nr 79, poz. 550), która obowiązuje od 25 maja tego roku, nie przewiduje bowiem, by w sytuacji, gdy związki nie chciały utworzyć rady, mogli ją powołać sami pracownicy.
- Ustawa uprzywilejowuje związki zawodowe, czyniąc je tak naprawdę główną siłą w zakresie powołania rady w zakładzie pracy, nawet gdy pracownicy niezrzeszni w związkach mają w tej kwestii inne oczekiwania - uważa Marcin Wojewódka, radca prawny z Wojewódka Pabisiak Kancelaria Radców Prawnych.
Jeżeli w przedsiębiorstwie działa tylko jedna organizacja związkowa, to wyłącznie ona decyduje o tym, czy powoła radę czy nie. Gorzej, jeśli związków jest kilka i nie chcą ze sobą współdziałać, odwlekając na przykład moment wskazania kandydatów do rady.
Kłopotliwy brak terminu
- Problem w tym, że przepisy nie wskazują, w jakim najpóźniej terminie związkowcy mają przedstawić pracownikom swoje typy przedstawicieli do rady - uważa Przemysław Ciszek, prawnik i współwłaściciel firmy doradczej C & C Chakowski & Ciszek. W jego opinii, związki mogą więc w nieskończoność zwlekać z przedstawieniem swoich kandydatów. Mogą też w ogóle ich nie wytypować, nie mogąc dojść do porozumienia. Na takiej regulacji tracą pracownicy. Ustawa nie przewiduje, by w takiej sytuacji sami mogli powołać radę. Przez to nie mogą domagać się od pracodawcy przedstawienia im informacji o firmie, których musiałby udzielić radzie.
Tymczasem, zgodnie z ustawą, rada powinna otrzymywać od pracodawcy m.in. informacje o działalności i strukturze ekonomicznej firmy oraz przewidywanych w tym zakresie zmianach.
Bitwa o przywileje
Z sygnałów od czytelników GP wynika, że reprezentatywne organizacje związkowe działające w firmach nie chcą się dzielić swoją pozycją i wpływami w przedsiębiorstwie z radą. Często jeden z kilku związków zakładowych otrzymuje od pracodawcy informacje o firmie, którymi nie chce się dzielić z innymi organizacjami. Według Sebastiana Górnego, działacza działającej od czterech miesięcy w jednej ze śląskich firm reprezentatywnej organizacji związkowej, w zamian za informacje na wyłączność, przymykają oko na niektóre działania przedsiębiorców z pogranicza prawa.
- Kiedy zaprotestowaliśmy przeciwko nieuzasadnionym opóźnieniom w wypłacie wynagrodzeń pracownikom, największy związek zawodowy w naszej firmie nakazał nam milczenie. Gdy zaprotestowaliśmy, usłyszeliśmy, że nie będziemy mogli wziąć udziału w negocjacjach dotyczących powołania rady, bo działamy w firmie zbyt krótko - mówi Sebastian Górny. 3977 porozumienia zawarte w polskich firmach zwalniające z obowiązku tworzenia rady 1103 rady pracowników utworzone w przedsiębiorstwach >Też karani
Związkowcy z central związkowych OPZZ i Solidarności twierdzą, że nie słyszeli o przypadkach blokowania tworzenia rad. Według nich, nie stanowią one ani konkurencji, ani zagrożenia dla funkcjonowania związków zawodowych w firmach. Zakładowe organizacje związkowe jednak toczą własną bitwę o strefę wpływów. Uważają, że powołanie rad to ich prawo, a nie obowiązek. Mogą się więc z tego nie wywiązać, bez ponoszenia żadnych konsekwencji.
- Takie przekonanie jest nieuprawnione. Ustawa wyraźnie wskazuje, że za blokowanie tworzenia rady grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności - twierdzi Przemysław Ciszek. W jego przekonaniu, z tego, że nie wyszczególniono w niej, iż taka sankcja dotyczy wyłącznie pracodawców, można wnioskować, że zagrożeni nią są także związkowcy.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie zamierza podjąć żadnych działać w kierunku zlikwidowania luk i wątpliwości interpretacyjnych ustawy. Jak usłyszeliśmy, w tej sprawie musi dojść do kompromisu pomiędzy centralami związkowymi i organizacjami pracodawców na forum Komisji Trójstronnej. Problem w tym, że Komisja nie może zacząć nad tym pracować bez przewodniczącego, czyli ministra pracy.
Izabela Rakowska-Boroń