Druga fala pandemii. 70 procent firm z branży szkoleniowej zagrożonych bankructwem
70 proc. firm z branży szkoleniowej jest zagrożonych bankructwem. Apelują o wsparcie finansowe i pomoc w uruchomieniu usług online.
Po pierwszej fali pandemii koronawirusa ponad połowa firm w branży usług rozwojowych straciła przychody w zasadzie w całości, a pozostali przedsiębiorcy - znaczną ich część. Druga fala będzie jeszcze groźniejsza od pierwszej, bo wiele firm jest na skraju bankructwa. Ratunkiem może być rozwój usług szkoleniowych online.
- Postulujemy do rządu o różnego rodzaju projekty, granty oraz bezzwrotne lub częściowo umarzalne pożyczki, które pomogą firmom przejść na profesjonalne usługi zdalne - mówi Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych i przewodniczący Rady ds. Kompetencji Sektora Usług Rozwojowych.
- Kondycja branży usług rozwojowych jest tragiczna. Badanie, które przeprowadziliśmy po pierwszej fali pandemii koronawirusa, pokazało, że ponad połowa firm straciła praktycznie 100 proc. przychodów, a kolejne 30 proc. przedsiębiorców uzyskiwało 20-25 proc. przychodów. Obecnie przygotowujemy drugie badanie, ale wiemy już z informacji zebranych z rynku, że sytuacja się powtarza. 70 proc. firm sektora jest bardzo zagrożona bankructwem, czyli nie ma kompletnie dochodów - uściśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Piotr Piasecki.
22 proc. przedsiębiorstw odczuło obniżenie dochodów na poziomie 50-75 proc, a pozostała część realizuje 20-50 proc. obrotów.
Większość firm z branży próbuje adaptować się do zmian, 1/3 organizacji chce jakoś przeczekać najtrudniejszy okres, 13 proc. szuka szans poza rynkiem usług rozwojowych, a 2 proc. z niego wychodzi. Pozostali wprowadzają usługi zdalne lub przygotowują się do tego. Co szósta firma znacząco zwiększyła skalę lub zakres oferty świadczonej online. Jednak nie każde szkolenie lub zajęcia można prowadzić zdalnie - często w ten sposób udaje się przekazać tylko część teoretyczną, a praktyczna musi się odbywać tradycyjnie. Przykładem może być nauka jazdy samochodem.
- Po pierwszej fali pandemii mieliśmy takie sygnały, że mimo pomocy ze strony państwa firmy bardzo ścięły koszty, ograniczyły wydatki w swojej działalności, wiele z nich korzystało z oszczędności. Przygotowanie się do drugiej fali pandemii jest trudne, bo wiele podmiotów po prostu jest na skraju bankructwa po tym, co wydarzyło się wiosną. Liczymy na pomoc rządu. Niestety część firm bez wsparcia będzie musiała ogłosić upadłość - dodaje prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych.
Wśród postulatów branży usług rozwojowych kierowanych do rządu jest uruchomienie wsparcia finansowego, które umożliwi przejście do świadczenia usług zdalnych. Chodzi o różnego rodzaju projekty, granty, bezzwrotne lub częściowo umarzalne pożyczki. To wymaga zbudowania infrastruktury e-learningowej, zakupu technologii oraz rozwoju kompetencji. Przykładem takiego wsparcia może być uruchomiony wczoraj program o wartości 5,5 mln zł obejmujący szkolenia i doradztwo z zakresu projektowania i realizacji zdalnych usług rozwojowych. To wspólna inicjatywa Ministerstwa Rozwoju, PARP, Rady ds. Kompetencji Sektora Usług Rozwojowych, HRP Group i Polskiej Izby Firm Szkoleniowych. Tego typu inicjatyw branża potrzebuje jednak więcej.
- Potrzebujemy również wsparcia bezpośredniego, które uratuje płynność finansową: zwolnienia ze składek ZUS, wypłaty postojowego, dotacje dla przedsiębiorców, którzy utrzymają miejsca pracy, restrukturyzacja zadłużenia, które już powstało np. względem ZUS czy urzędu skarbowego, czy też zmiana harmonogramu spłat subwencji, które wcześniej firmy otrzymały - wymienia Piotr Piasecki.
Jednym z postulatów branży jest także wsparcie dla popytu na usługi rozwojowe, np. poprzez wprowadzenie bonów edukacyjnych, które mogłyby być wykorzystane w czasie pandemii na zdalne szkolenia.
- Oczekujemy szybkiej reakcji i zapewnienia, że szkoleniowcy, którzy odnotowali duży spadek dochodów, będą w stanie funkcjonować, przynajmniej w minimalnym zakresie. Chcielibyśmy usłyszeć, że rząd poważnie potraktuje nasze pomysły i zasili branżę średnio- i długofalowo, aby mogła się rozwijać, zarówno ze strony technologicznej, jak i kompetencyjnej, oraz dopasować do potrzeb gospodarki - zaznacza prezes PIFS.
26 października przedstawiciele Polskiej Izby Firm Szkoleniowych i Prezydium Rady ds. Kompetencji Sektora Usług Rozwojowych wzięli udział w spotkaniu z wicepremierem i ministrem rozwoju, pracy i technologii Jarosławem Gowinem.
- Rząd nas uprzedził, że niestety skala tych potrzeb, łącznie zsumowanych, z różnych branż to są ogromne sumy, które przekraczają możliwości. Otrzymaliśmy zapewnienie, że rząd będzie te postulaty dokładnie weryfikował i selektywnie podchodził do przyznawania pomocy. My nie mamy nic przeciwko temu, bo każda firma potrzebuje innego rodzaju wsparcia - podkreśla Piotr Piasecki.
Jak szacuje PIFS, w branży usług rozwojowych działa w Polsce około 70 tys. podmiotów, które zatrudniają ok. 100 tys. osób. Wartość rynku, jeżeli weźmiemy pod uwagę całą edukację pozaformalną i formalną, szacowana jest na 6-10 mld zł.
- Do usług rozwojowych zalicza się edukacja skierowana zarówno do przedsiębiorstw, jak i innych grup odbiorców: na potrzeby rynku pracy, sportowa, artystyczna oraz edukacja po zajęciach szkolnych. Wszędzie tam, gdzie świadczone są usługi wspomagające uczenie się, mówimy o sektorze usług rozwojowych - wyjaśnia prezes PIFS.
Zdaniem Piotra Piaseckiego branża ma kluczowe zadanie w tym trudnym gospodarczo czasie. Rośnie bowiem zapotrzebowanie na wsparcie coachów, trenerów, ale także na kursy umożliwiające przekwalifikowanie się.
- W związku z tym mamy do odegrania ważną rolę, może nie pierwszoplanową jak medycy, ale jesteśmy tuż za nimi. Wspomagamy psychikę, edukujemy, uczymy nowych umiejętności - wymienia.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze