Ekspert: Dla transportu drogowego to jest najczarniejszy dzień w historii UE

Dla transportu drogowego, to najczarniejszy dzień w historii UE - powiedział dyrektor generalny Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego Andrzej Bogdanowicz, odnosząc się do czwartkowej decyzji PE ws. "Pakietu Mobilności".

Bogdanowicz ocenił, że przyjęte w czwartek przepisy będą barierą ograniczającą unijne swobody świadczenia usług, z których korzystali polscy przewoźnicy.

Europarlament poparł w czwartek propozycje nowych przepisów w sprawie przewoźników drogowych. To kontrowersyjny projekt regulacji niekorzystnych dla Polski i krajów regionu, który zakłada m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Zwiększy ona koszty działania polskich firm.

Ekspert w rozmowie z PAP podkreślił, że "administracyjne kształtowanie rynku i doraźna polityka, także w ramach rozpoczynającej się kampanii wyborczej do PE, zostały postawione ponad unijne wartości, które budowały silną gospodarkę UE". Dodał, że "szczegóły rozwiązań poznamy teraz w fazie trilogu, gdy projekty zostaną uzupełnione o ponad tysiąc poprawek, jakie europarlamentarzyści przyjęli w tempie pociągu ekspresowego".

Reklama

Bogdanowicz przewiduje, że po czwartkowej decyzji w branży transportowej zagrożonych jest bezpośrednio kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy. Ocenił, że nowe przepisy mogą doprowadzić do upadku nawet 25 proc. małych firm transportowych specjalizujących się w przewozach na terenie UE, o ile nie znajdzie się dla nich miejsce na rynku krajowym.

W jego opinii polskie firmy "zahartowane w walce o unijny rynek, czeka teraz trudny okres przystosowania się do nowych zasad". Wskazał, że nie będzie to jednak możliwe bez pomocy polskiego rządu". - Ta pomoc potrzebna jest zwłaszcza w rozmowach na forum Rady Dialogu Społecznego, gdzie swoje żądania formułują związki zawodowe, w zakresie wzrostu wynagrodzeń i zamiany zasad wynagradzania kierowców w transporcie międzynarodowym - wyjaśnił.

Przyjęcie przepisów nie kończy procesu legislacyjnego, bo w kolejnym kroku kompromis w sprawie ostatecznego kształtu regulacji będą musiały wypracować PE, Komisja Europejska i kraje członkowskie (Rada UE). Pojawia się pytanie, czy znajdzie się na to czas, bo ostatnia sesja PE, na której taki kompromis musiałby być zatwierdzony, odbędzie się w dniach 15-18 kwietnia. Europosłowie wskazują więc, że czasu pozostało niewiele, co działa na korzyść przeciwników regulacji.

Pobierz za darmo program PIT 2018

-----------

Źródła PAP: Najprawdopodobniej nie będzie negocjacji w sprawie przewoźników drogowych w tej kadencji PE

Pomimo tego, że w czwartek PE poparł propozycje nowych przepisów ws. przewoźników drogowych, w tej kadencji najprawdopodobniej nie odbędą się już negocjacje europarlamentu, KE i krajów UE ws. ostatecznego kształtu nowych regulacji - informują PAP źródła unijne. To sukces Polski, która była przeciwna ich przyjmowaniu.

- Uważamy, że nie ma czasu na rozpoczęcie negocjacji. Jest po prostu na to za późno. Trylog, czyli negocjacje europosłów z Komisją Europejską i Radą UE, nie zostanie więc zorganizowany w przyszłym tygodniu, ponieważ pozostał nam nieco ponad tydzień do sesji plenarnej w Strasburgu. Taką decyzję podjęła prezydencja rumuńska i wkrótce powinna o tym poinformować Parlament Europejski - powiedziało PAP źródło w Radzie UE.

Te informacje potwierdziło PAP źródło w Parlamencie Europejskim. - Rumuńscy europosłowie z frakcji socjalistów oraz Europejskiej Partii Ludowej informują, że otrzymali ze strony prezydencji sygnały, iż negocjacje nie zostaną podjęte, bo czasu na ich zakończenie jest po prostu za mało - powiedziało PAP źródło w PE.

- To dobre wiadomości, bo oznaczają, że procedura nie zakończy się w tej kadencji Parlamentu Europejskiego. Gdyby te informacje znalazły potwierdzenie, byłby to niezaprzeczalny sukces Polski, Rumunii, Węgier i krajów regionu, którym te przepisy szkodzą - powiedział w czwartek wieczorem europoseł Kosma Złotowski (PiS).

Europarlament poparł w czwartek propozycje nowych przepisów w sprawie przewoźników drogowych. To kontrowersyjny projekt regulacji niekorzystnych dla Polski i krajów regionu, który zakłada m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. To zwiększyłoby koszty działania polskich firm i obniżyło ich konkurencyjność.

Czwartkowe głosowania nad propozycjami, do których zgłoszono ponad tysiąc poprawek, przebiegały w burzliwej atmosferze. Na początku sesji przepadł wniosek polskich europosłów, w którym domagali się wykreślenia głosowań z sesji. Gdy głosowania się już rozpoczęły, po kilkunastu minutach wiceprzewodniczący PE zaproponował, aby zamiast głosować poprawka po poprawce, zostały one połączone w bloki, co miało przyspieszyć procedowanie. Z sali podniosły się głosy zarówno poparcia, jak i sprzeciwu dla tego pomysłu. Ostatecznie taki tryb procedowania został poparty przez deputowanych, co zrodziło jednak wątpliwości natury proceduralnej wśród wielu posłów. W finalnych głosowaniach większość PE poparła jednak kontrowersyjne rozwiązania.

Europosłowie PiS zapowiedzieli, że zaskarżą tryb głosowania do Trybunału Sprawiedliwości UE. Platforma Obywatelska zapowiada, że czeka na zakończenie procesu legislacyjnego, bo dopiero wtedy będzie można podjąć decyzję o zaskarżeniu zapisów do TSUE.

Przyjęcie przepisów nie zakończyło procesu legislacyjnego, bo w kolejnym kroku kompromis w sprawie ostatecznego kształtu regulacji będą musiały wypracować PE, Komisja Europejska i kraje członkowskie (Rada UE). Według źródeł, te negocjacje jednak się nie odbędą.

Polska, a także inne kraje naszego regionu, które sprzeciwiają się propozycjom przepisów, wskazują na ich protekcjonistyczny charakter. Obawiają się, że uderzy to w ich przewoźników drogowych. Przyjęcie regulacji forsują natomiast kraje Zachodu, m.in. Francja.

W grudniu 2018 roku mandat do negocjacji nad ostatecznym kształtem nowych przepisów przyjęła Rada UE (kraje członkowskie). Polska, podobnie jak część pozostałych państw UE, uznała proponowane przepisy za niekorzystne i głosowała przeciwko. Przeciwne były także: Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia. Nie wystarczyło to jednak do zablokowania propozycji.

Propozycja Rady UE zakłada wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych - z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa. W drodze do kraju docelowego i powrotnej dozwolony byłby dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, w którym mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej.

Co jednak ważne, w przypadku innych rodzajów operacji, przede wszystkim transportu między krajami trzecimi (tzw. cross-trade), zasady delegowania i płacy minimalnej miałyby zastosowanie od pierwszego dnia. Ten zapis byłby szczególnie niekorzystny z punktu widzenia przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskich.

Z Brukseli Łukasz Osiński

PAP
Dowiedz się więcej na temat: transport | prawo | przewoźnicy drogowi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »