Fachowca zza Buga przyjmę od zaraz

Przedsiębiorcy od dawna narzekają na brak możliwości legalnego zatrudnienia fachowców spoza UE. Ci jednak nie palą się do przyjazdu do Polski.

Wicepremier Andrzej Lepper chce, by Ukraińcy mogli legalnie pracować u rolników. Krajowi przedsiębiorcy od dawna mówią o tym, że mimo wysokiego bezrobocia brakuje im wykwalifikowanych pracowników i chętnie zatrudniliby przybyszy ze Wschodu. Według Henryki Bochniarz, szefowej Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, otwarcie rynku pracy jest konieczne. Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Centre Club (BCC), jest ostrożny.

- Rynek i tak prędzej czy później się otworzy. Oczywiście, że lepiej byłoby, gdyby Ukraińcy pracowali u nas legalnie, zamiast zasilać szarą strefę. Jesteśmy za jasnymi regułami gry, ale nie znamy szczegółów, w których zwykle tkwi diabeł. Zanim powiemy "tak" lub "nie", chcielibyśmy je poznać. Dobrze byłoby, gdyby rząd coś zaproponował. Trzeba skończyć z magicznym myśleniem, że jak się o czymś nie mówi, to problemu nie ma. Problem jest - uważa Zbigniew Żurek.

Reklama

Dwa ssania

Zainteresowanie firm pracownikami ze Wschodu potwierdza Natalia Suchowiejewa, kierownik przedstawicielstwa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej w Kijowie.

- Zapotrzebowanie na specjalistów z Ukrainy jest ogromne. Ofertami zasypują nas firmy budowlane. Potrzebni są spawacze, specjaliści od obróbki drewna w przemyśle meblarskim i informatycy. Szpitale zgłaszają zapotrzebowanie na lekarzy i pielęgniarki, a wysokiej klasy hotele poszukują szefów kuchni - wylicza Natalia Suchowiejewa.

Dlaczego, mimo 16,5-procentowego bezrobocia, brakuje fachowców? Przyczyn jest kilka. Po otwarciu europejskich rynków pracy z Polski "wyssało" specjalistów.

- Ta tendencja się pogłębia, a rząd nie ma jasnej polityki w tym zakresie - mówi wiceprezes BCC.

Inną przyczyną braku rąk do pracy jest niedopasowany do potrzeb rynku system szkolnictwa. Brakuje badań, które wskazywałyby, na jakie zawody będzie zapotrzebowanie za 3, 5 czy 10 lat. Młodzi podążają więc za modami, czego efektem są tysiące psychologów, prawników, absolwentów marketingu i zarządzania. Do tego dochodzi brak motywacji, by podnosić czy zmieniać kwalifikacje bezrobotnych, na co nie bez wpływu pozostaje polski system transferów socjalnych.

Potopu nie będzie

Otwarcie rynku pracy na Wschód wbrew pozorom nie musi oznaczać zalewu taniej siły roboczej, a przynajmniej fachowej, o którą ubiegają się firmy. Ukraińcy wcale się do pracy u nas nie palą. - Pracownicy budowlani są potrzebni na Ukrainie i w Moskwie, gdzie łatwiej im zdobyć pracę, w dodatku lepiej płatną niż w Polsce - mówi Natalia Suchowiejewa.

Absolwenci Politechniki Kijowskiej, jeśli już decydują się wyjechać z kraju, także chętniej wybiorą się za ocean. Zresztą Polska to niejedyny kraj europejski, który jest zainteresowany specjalistami.

- Ostatnio państwa Europy Zachodniej proponują pracę Ukraińcom, np. Irlandia utworzyła kontyngent dla elektryków. Tam płace są wyższe i Ukraińcy wyjeżdżają tam chętniej. Zalew pracowników ze Wschodu na pewno więc Polsce nie grozi - uważa Natalia Suchowiejewa.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: przedsiębiorcy | Ukraińcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »