Fake newsy, deep fake’i i dezinformacja. Czy w sieci coraz trudniej rozpoznać prawdę i fałsz?

Żyjemy w świecie pełnym informacji. Wiadomości docierają do nas z każdej strony – z mediów społecznościowych, telewizji, reklam, rozmów ze znajomymi. To prawdziwy zalew newsów, często niepozostawiający czasu na zastanowienie się, które z nich są prawdziwe. A fałszywych treści przybywa w zastraszającym tempie. Co więcej, najczęściej nas one oburzają, szokują lub wzruszają. Czyli bazują na emocjach, co dodatkowo utrudnia weryfikację – racjonalność schodzi wówczas na drugi plan, a w efekcie stajemy się bardziej podatni na manipulacje. Jak się przed tym bronić?

Problem fake newsów, deep fake’ów i dezinformacji w ostatnim czasie wyraźnie przybrał na sile. Z wielu powodów, a najprostszy jest taki, że internet i media społecznościowe odgrywają dziś kluczową rolę w rozpowszechnianiu informacji. Innymi słowy, obecnie każdy może publikować niemal co chce, bez konieczności weryfikacji faktów. Po drugie, technologia pozwalająca na tworzenie deep fake’ów staje się coraz bardziej dostępna i efektywniejsza. Po trzecie, nieprawdziwe treści rozpowszechniają się błyskawicznie, ponieważ celują w nasze emocje - oburzenie, strach, smutek czy radość.

Fake newsy, deep fake’i i dezinformacja - o co chodzi?

Zacznijmy jednak od wyjaśnienia pojęć, ponieważ fałszywe wiadomości fałszywym wiadomościom nierówne. Najprostszym przykładem są fake newsy. To umyślnie i z premedytacją spreparowana informacja, która ma wprowadzać w błąd. Zasadniczym celem fake newsów jest manipulowanie opinią publiczną, wpłynięcie na konkretne działania (na przykład w czasie wyborów) lub po prostu wywołanie sensacji.

Bardziej zaawansowanym narzędziem pozostają deep fake’i, które przybierają formę wideo lub audio i są tworzone za pomocą sztucznej inteligencji. Oglądamy wówczas lub słuchamy głosu prawdziwych osób, które robią lub mówią coś, czego w rzeczywistości nigdy nie zrobiły lub nie powiedziały. Efekty potrafią być tak przekonujące, że nawet doświadczeni odbiorcy czy eksperci mają trudności z ich rozpoznaniem. Wreszcie: dezinformacja. To najszerszy termin, zawierający w sobie zarówno fake newsy, jak i deep fake’i, odnoszący się do rozmyślnego rozpowszechniania fałszywych informacji.

Prawda czy fałsz?

W tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego tak trudno odróżnić prawdę od fałszu? Najprostsza odpowiedź: ponieważ brzmią wiarygodnie. Zwłaszcza, gdy potwierdzają nasze przekonania lub poglądy. A często właśnie tak się dzieje, ponieważ algorytmy podsuwają nam interesujące nas informacje. Co więcej, w grę wchodzą ponadto wspomniane już emocje. W efekcie przestajemy myśleć racjonalnie i jesteśmy skłonni uwierzyć w to, co czytamy lub widzimy.

Wszystko to nie oznacza jednak, że jesteśmy bezbronni. Co powinno obudzić w nas czujność? Fałszywe informacje często nie mają wiarygodnych źródeł, a nawet jeśli pojawiają się linki, prowadzą one do nieistniejących lub mało znanych stron. Kolejnymi wyróżnikami są manipulowanie faktami (wyciąganie z kontekstu czy dodawane do spreparowanych wątków), sensacyjność oraz obecność głównie w mediach społecznościowych, a nie w większych portalach, prasie czy telewizyjnych wiadomościach. To wszystko sygnały, które powinny w nas wzbudzić nieufność i ostrożność.

Nie tylko edukacja, czyli czas na konkretne działania

Podstawowym narzędziem w walce z fake newsami, deep fake’ami i dezinformacją jest edukacja. W ostatnim czasie zaobserwować można coraz więcej różnego rodzaju kampanii w zakresie rozpoznawania fałszywych informacji oraz bezpiecznego korzystania z mediów społecznościowych. Kierowane są one zarówno do dorosłych, jak również uczniów - uczestnicy korzystają z przygotowanych materiałów edukacyjnych oraz biorą udział w szkoleniach z ekspertami.

Problem pozostaje jednak na tyle poważny, że sama edukacja nie wystarczy. Za przykład konkretnego działania posłużyć może apel do ministra sprawiedliwości, który wystosowali przedstawiciele różnych środowisk społecznych i zawodowych. Chodzi o podjęcie realnych i stanowczych działań, mających na celu walkę z fake newsami i mową nienawiści. List otwarty podpisało ponad 200 podmiotów, w tym przedstawiciele organizacji Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej.

"Wierzymy, że Pan Minister doskonale rozumie wagę problemu i konieczność podjęcia zdecydowanych działań. Zdajemy sobie sprawę, że skuteczna walka z hejtem i fałszywymi informacjami wymaga podjęcia działań na najwyższym szczeblu rządowym oraz współpracy z różnymi instytucjami i organizacjami. Jesteśmy przekonani, że Pana Ministerstwo podejmie niezbędne kroki, aby stworzyć bardziej bezpieczne i uczciwe środowisko w przestrzeni wirtualnej" - czytamy w apelu.

Inną receptą na anonimowy hejt w założeniu ma być tzw. "ślepy pozew". Chodzi o wprowadzenie do polskiego prawa możliwości złożenia do sądu pozwu przez osobę, która padła ofiarą cyberprzemocy ze strony anonimowego konta. Następnie sąd mógłby zażądać od administratora strony ujawnienia numeru IP sprawcy. Usługodawca będzie miał na to siedem dni.

Kropla drąży skałę

Apel do ministra sprawiedliwości oraz "ślepy pozew" to tym cenniejsze inicjatywy, gdyż walka z dezinformacją bynajmniej nie jest skazana na porażkę. Za przykład niech posłuży casus Rafała Brzoski oraz jego żony. Sprawa dotyczyła wykorzystywania wizerunku pary w fałszywych reklamach, a także publikowania przez oszustów nieprawdziwych informacji (m.in. o aresztowaniu Brzoski). W efekcie prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych zakazał jednemu z portali publikacji treści wykorzystujących dane osobowe żony Rafała Brzoski na terenie Polski przez okres trzech miesięcy.

"(...) Nie poddajemy się. Walczymy dalej z poczuciem bezkarności osób, którym wydaje się, że są anonimowe. Dzisiaj pokazaliśmy, że potrafimy skutecznie przeciwstawić się temu problemowi, a duże platformy mogą odpowiadać za reklamy, które przyjmują do wyświetlania na swoich portalach (...)" - napisał na swoim profilu w jednym z serwisów społecznościowych Rafał Brzoska.

Fake newsy, deep fake’i i dezinformacja to zjawiska, które zagrażają nie tylko jednostkom, ale również całym społeczeństwom. Podważają bowiem zaufanie do mediów i destabilizują działanie instytucji.

Potencjalna manipulacja opinią publiczną jest na tyle silna, że może wpływać na podejmowane przez nas decyzje polityczne czy ekonomiczne, co w dłuższej perspektywie prowadzi do osłabienia państwa. Choć odróżnienie prawdy od fałszu jest obecnie trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, wciąż jest nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne.

materiał promocyjny
materiały promocyjne
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »