Gigantyczne zwolnienia już pewne. Pracę w Poczcie Polskiej stracą tysiące osób
Zarząd Poczty Polskiej przekazał związkom zawodowym decyzję o zwolnieniach grupowych. Spółka chce, aby redukcja etatów dotyczyła nawet 8,5 tys. osób. To koniec programu dobrowolnych odejść?
Pocztowa "Solidarność" informuje o piśmie, który miała otrzymać od państwowej spółki. Te doniesienia potwierdzają także przedstawiciele innych związków zawodowych. Zwolnienia mają być mniejsze, niż pierwotnie zakładano.
Od połowy sierpnia 2024 roku trwa plan transformacji Poczty Polskiej. Nowy prezes spółki Sebastian Mikosz uzasadniał tę decyzję poważnymi problemami finansowymi i zapowiadał zwolnienie nawet ponad 9 tys. pracowników, a więc ok. 15 proc. załogi Poczty.
Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty Robert Czyż potwierdza w rozmowie z Onetem informacje przekazane przez "Solidarność". W myśl dokumentu, który miała otrzymać od zarządu Poczty "Solidarność" program dobrowolnych odejść i zwolnień grupowych ma objąć maksymalnie 8518 etatów.
Dotychczas wielu pracowników Poczty otrzymało propozycję skorzystania z programu dobrowolnych odejść. Początkowo program miał obejmować ok. 700 pracowników. "Pracownicy, którzy zdecydują się z niego skorzystać, otrzymają równowartość 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia" - przekonywał prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz latem 2024 roku.
"Poczta prowadzi program dobrowolnych odejść od dłuższego czasu i ten proces zwolnień to konsekwencja transformacji Poczty, która musi się przeobrażać. To konsekwencja zatwierdzonych wcześniej działań zarządu" - tłumaczy wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki cytowany przez Onet.
Program ma nadal trwać, jednak dotychczas nikt oficjalnie nie mówił o zwolnieniach grupowych.
Pocztowcy od miesięcy domagają się podwyżek płac. Większość z nich otrzymuje bowiem podstawowe wynagrodzenie w kwocie niższej niż minimalna krajowa. Stad związki zawodowe domagają się podwyżek rzędu 1000 zł brutto. Taki postulat w referendum strajkowym poparło 96 proc. głosujących pracowników.
Do grudnia ubiegłego roku zarząd porozumiał się z częścią związków i zgodził na podwyżki o 460 zł brutto. "Solidarność" uważa, że to za mało i nadal nie wyklucza organizacji strajku.