Inwestycja na miarę 820 mln zł

Amerykański koncern stworzy w Tychach tysiąc miejsc pracy. Rząd wesprze projekt. Umowa jest możliwa jeszcze w tym miesiącu.

Po latach posuchy mamy inwestycję w produkcję samochodów osobowych. I to nie byle jaką: amerykańskiego Forda. Firma wyda 820 mln zł i stworzy tysiąc miejsc pracy. Dokładnie taki projekt postanowił wesprzeć międzyresortowy zespół do spraw inwestycji zagranicznych. Andrzej Kaczmarek, wiceminister gospodarki, który jest członkiem zespołu, nie podaje nazwy inwestora.

- Jest to firma, która nie produkuje w Polsce - ujawnia tylko tyle wiceminister. - Chodzi o Forda - precyzuje osoba związana z rządem.

Zakład ma produkować nowy model Forda Ka. Wartość projektu może być wyższa.

Reklama

Nikt nic nie wie

W ambasadzie USA nic o projekcie nie wiadomo. Z drugiej strony, w comiesięcznym biuletynie ambasador Victor Ashe informuje, że w styczniu zamierza brać udział w podpisaniu dużej amerykańskiej inwestycji. Obecnie pod programem wieloletnim dla Forda brakuje tylko podpisu premiera. Podobno w Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIIZ) wszystkie dokumenty są już gotowe.

- Nie komentuję - ucina Andrzej Kanthak, prezes PAIIZ. Ford ma zainwestować w Tychach. Co ciekawe, nie wejdzie do Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (KSSE).

- Nie pracujemy nad tym projektem. Gdyby jednak Ford zainwestował, to chętnie przyjmiemy kooperantów. Tuż obok działki zajmowanej przez Fiata mamy 40 ha - mówi Justyna Romańczyk z KSSE.

Ta lokalizacja jest bardzo ważna, bo produkcja nowego Forda Ka to wspólne przedsięwzięcie z Fiatem. Włosi ruszają ze swoim projektem pierwsi. Już w lipcu tego roku z taśm produkcyjnych tyskiej fabryki mają zjechać pierwsze egzemplarze Fiata 500. Do sprzedaży trafią jesienią. Produkcja nowego Forda Ka ma się rozpocząć w połowie 2008 r. Każdy z producentów deklaruje, że rocznie będzie wytwarzać po 120-125 tys. sztuk samochodów.

- Dzięki następcy modelu Ka wejdziemy w segment, w którym obecnie praktycznie nas nie ma. Na pewno dzięki temu uda się nam zwiększyć sprzedaż w Polsce. Bardzo chcemy, by dołączył on do grona tak dobrze sprzedających się w Polsce modeli, jak Focus czy Mondeo. Już teraz trwają intensywne prace nad odpowiednią strategią marketingową - twierdzi Adam Kołodziejczyk, prezes Ford Polska.

Podzielą się kosztami

Przygotowanie w Tychach tak dużej produkcji wiąże się z dużymi nakładami inwestycyjnymi. Do tej pory producenci nie ujawniają jednak szczegółów dotyczących nakładów inwestycyjnych. W rozmowie z "PB" w ubiegłym roku Enrico Pavoni, prezes Fiat Auto Poland (właściciela fabryki w Tychach), informował, że nakłady na uruchomienie dwóch modeli aut będą zbliżone do tych potrzebnych na opracowanie projektu i uruchomienie produkcji Fiata Pandy. Wtedy kosztowało to włoskiego inwestora około 570 mln EUR (2,2 mld zł według obecnego kursu).

- Kosztami związanymi z inwestycjami podzielimy się z Fordem - informował Enrico Pavoni.

Bracia, nie bliźniacy

Według informacji podawanych przez magazyn "Automotive News Europe", wytwarzany w polskich zakładach Fiata model Ford Ka będzie korzystał z tej samej platformy i układu napędowego, co nowy Fiat 500. Będą to silniki dostarczone przez włoski koncern oraz dieslowskie, opracowane w ramach współpracy z General Motors. Nowy Ford Ka i Fiat 500 nie będą jednak - zdaniem ANE - bliźniakami. Raczej trojaczkami tak jak w przypadku produkowanych w Czechach modeli Toyota Aygo, Peugeot 107 oraz Citroen C1. W odróżnieniu od nich każdy z samochodów wytwarzanych w Tychach ma mieć inaczej zaprojektowane nadwodzie.

- Na razie nie ujawniamy, jak będzie wyglądał, choć muszę przyznać, że kilka tygodni temu widziałem już projekt - podsyca zainteresowanie szef Ford Polska.

Inwestycja Forda to fantastyczna wiadomość, bo w ostatnich latach Polsce nie wiodło się w przyciąganiu projektów dotyczących produkcji aut osobowych. W 2004 r. Hyundai/KIA wybrał Słowację, wcześniej, na początku 2003 r., PSA słowacką Trnawę, a pod koniec 2001 r. Toyota i PSA - Czechy. Polska konkurowała o te inwestycję.

Koncern z kłopotami

Założony w 1903 r. Ford Motor ma obecnie chude lata. Dokładnie w setną rocznicę istnienia spółki stracił drugą pozycję na świecie na rzecz Toyoty. W 2005 r. sprzedał 6,21 mln aut, podczas gdy Toyota 8,12 mln, a General Motors 8,38 mln.

W III kwartale 2006 r. Ford zanotował największą stratę od 14 lat. Wyniosła aż 5,8 mld USD. Po dziewięciu miesiącach sięgała 7 mld USD. Słaby wynik nie może dziwić, skoro - jak wynika z szacunków firmy badawczej CAR - Ford traci średnio 4 tys. USD na każdym wyprodukowanym samochodzie. Koncern zdecydował się pożyczyć od banków 23,4 mld USD, zabezpieczając kredyt majątkiem produkcyjnym, aby sfinansować realizację programu restrukturyzacyjnego. Ma on doprowadzić do przywrócenia rentowności spółki w 2009 r.

Kierujący Fordem od października ubiegłego roku Alan Mulally to specjalista od trudnych operacji. Wcześniej uratował Boeinga przed zapaścią finansową po kryzysie spowodowanym przez atak terrorystyczny we wrześniu 2001 roku. Mulally spotkał się ostatnio z władzami Toyoty, tłumacząc, że jego firma "chce uczyć się od mistrza". A jest czego. W 2006 roku Ford sprzedał w USA o 8 proc. mniej aut niż rok wcześniej. Toyota - 12,5 proc. więcej.

Małgorzata Grzegorczyk, Paweł Janas

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Ford | firma | koncern | rząd | Tychy | Fiat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »