Leasing zza wielkiej wody
Prawie połowa samochodów jeżdżących po Stanach Zjednoczonych, a sfinansowana za środków zewnętrznych, pochodzi z leasingu. Z punktu widzenia naszych firm leasingowych wynik ten musi wydawać się imponujący.
Jak to się dzieje, że tak znaczący odsetek inwestycji w Ameryce finansowanych jest właśnie przez firmy leasingowe? Otóż statystyki rosną znacząco dzięki bardzo popularnemu tam tzw. leasingowi konsumenckiemu. Polega on na przekazaniu klientowi samochodu, którego właścicielem przez cały czas trwania umowy pozostaje firma leasingowa, w zamian za spłatę rat oraz pokrycie wszelkich kosztów operacyjnych. Użytkownik staje się właścicielem pojazdu po uregulowaniu wszystkich płatności. Na tym etapie to oczywiście żadna rewelacja - u nas wszak rzecz odbywa się w podobny sposób. Istotne jest jednak to, że leasingobiorcą może zostać każdy, kto ma stałe źródło dochodów oraz złoży oświadczenie o wysokości osiąganego zarobku w określonym przez leasingodawcę czasie (może to być okres półroczny, częściej jednak bierze się pod uwagę ostatnie trzy miesiące). A więc nie tylko przedsiębiorca.
Takie rozwiązanie do złudzenia niemal przypomina umowę kredytową. Jest jednak kilka różnic. Po pierwsze leasingodawcę rzadko kiedy interesują jakiekolwiek inne zobowiązania klienta, co otwiera drzwi również przed osobami, które z instytucji kredytu skorzystały już wcześniej. Po wtóre firmy leasingowe oferują zazwyczaj towar za znacznymi upustami, ponieważ kupując od producenta nawet po kilka tysięcy samochodów, mogą pozwolić sobie na twarde negocjacje. Podobnie rzecz ma się z ubezpieczeniami.
Ceną za te dobrodziejstwa jest opóźniony o kilka lat moment przeniesienia własności auta. Czy jednak osoby, która podjeżdża czerwoną corvettą ktokolwiek pyta o nazwę właściciela wpisaną w dokumentach samochodu?
U nas z powodzeniem od kilku lat z podobnej oferty można skorzystać w Europejskim Funduszu Leasingowym w produkcie Dobra Rata.
