Nastolatek pozywa Apple żądając 1 miliarda dolarów za rzekomy błąd w rozpoznaniu twarzy
18-letni uczeń z Nowego Jorku pozywa Apple na kwotę 1 miliarda dolarów, twierdząc, że w zeszłym roku został bezpodstawnie oskarżony o kradzież gadżetów z wielu sklepów Apple m.in. na Manhattanie i w Bostonie.
Chłopak twierdzi, że stosowana przez firmę technologia rozpoznawania twarzy zaczęła go błędnie identyfikować po tym, gdy zgubił swój dokument tożsamości. Przypuszcza się, że jego - wydane na czas odbywania kursu - prawo jazdy zostało znalezione i prawdopodobnie wykorzystane przy okradaniu sklepów Apple. W dokumencie nie było zdjęcia oskarżonego, a jedynie dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz adres.
Uczeń ma alibi, ponieważ w momencie dokonania jednego z przestępstw w Bostonie uczestniczył w balu maturalnym na Manhattanie. Poza tym osoba widniejąca na zdjęciu, będącym podstawą nakazu sądowego, nie jest podobna do niego.
Według młodego Amerykanina, Apple "zaprogramował swoje systemy bezpieczeństwa tak, by rozpoznały twarz podejrzanego mężczyzny jako jego".
Wykorzystywanie w sklepach oprogramowania rozpoznającego twarz celem śledzenia osób podejrzanych o kradzież jest rodzajem nadzoru, którego obawiają się klienci. Tym bardziej, że można przyjąć, iż większość z nich nie ma świadomości potajemnego analizowania twarzy - komentuje sprawę Mariusz Politowicz, inżynier techniczny Bitdefender z firmy Marken Systemy Antywirusowe
Detektyw nowojorskiej policji przeanalizował materiał z monitoringu i potwierdził, że mężczyzna na zarejestrowanych obrazach nie przypomina nastolatka.
Co prawda kierowane pod adresem ucznia zarzuty w większości miast, gdzie rzekomo okradł sklepy zostały już wycofane, jednak Apple nie wydał publicznego oświadczenia w sprawie pozwu. Firma nie skomentowała też faktu błędnej identyfikacji osoby, przeprowadzonej z wykorzystaniem własnej technologii. Niesmak więc pozostał.
Opr. KM