Rady pracownicze a'la UE do lamusa?
Komisja Gospodarki wnioskuje za odrzuceniem projektu ustawy o informacji i konsultacji z pracownikami. Cieszą się i biznes, i związki.
Sejmowej Komisji Gospodarki nie spodobał się rządowy projekt ustawy o informacji i przeprowadzeniu konsultacji z pracownikami przez pracodawcę. Przepisy mają dostosować polskie prawo do dyrektywy unijnej, nakładającej na pracodawców obowiązek powiadamiania zatrudnionych o sytuacji w firmie. Gdyby nowa ustawa weszła w życie, w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 20 osób, musiałyby powstać rady pracownicze.
Katalog wątpliwości
Andrzej Szejnfeld, przewodniczący Komisji Gospodarki i poseł Platformy Obywatelskiej, zaproponował odrzucenie projektu. Wniosek został zaaprobowany przez wszystkich członków komisji. Stanowisko posłów wynikło z negatywnej opinii zarówno zaproszonych na obrady związkowców, jak i przedstawicieli pracodawców. Również Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu wymieniało w swoim raporcie szereg wątpliwości. Jakich? Na przykład takich, że rady przejęłyby ustawowe kompetencje związków zawodowych.
- To nas również niepokoi - potwierdza Zygmunt Mierzejewski z Forum Związków Zawodowych.
Za niski limit
Eksperci wyrazili także opinię, że przewidziane rozwiązania stanowią dodatkowe obciążenie dla pracodawców.
- Rządowy projekt wprowadza przepisy bardziej restrykcyjne niż zalecenia dyrektywy. Powołanie rad pracowniczych może się okazać szczególnie dotkliwe dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw - twierdzi Jacek Męcina, ekspert z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Dodaje także, że limit 20 pracowników, od którego pracodawca byłby zobowiązany informować o sytuacji firmy, jest zbyt niski.
Grzegorz Zięba