Rząd kontra przedsiębiorcy. Skutki mogą być groźne
Deklaracja przedsiębiorców skupionych w akcji Góralskie Veto, że otworzą swoje biznesy łamiąc w ten sposób obostrzenia, wywołała kontrowersje, a dla niektórych była wręcz zachętą do zastanawiania się nad takim działaniem. Przedstawiciele innych branż rozważają podobny krok. To może oznaczać nie tylko kary za łamanie restrykcji sanitarnych, ale także zwrot pomocy z tarczy antykryzysowej.
Przedsiębiorcy z zamkniętych branż chcą wreszcie otworzyć swoje biznesy. Co chwilę słychać głosy z kolejnych branż, że jeśli rząd na to nie pozwoli, firmy zrobią to łamiąc obecne zakazy. To zaś oznacza konkretne konsekwencje prawne i finansowe.
Prawnicy przypominają, że naruszenie obostrzeń podlega mandatowi karnemu nakładanemu na przedsiębiorcę m.in. przez policję w wysokości do 1 tys. zł. Wraz z mandatem na naruszającego może zostać nałożona przez sanepid kara administracyjna w wysokości do 30 tys. zł, ale jeszcze groźniejsze mogą być skutki uchwalonej w listopadzie ustawy antycovidowej.
- Od 29 listopada 2020 r. wprowadzono kolejną sankcję za naruszanie ograniczeń, nakazów i zakazów ustanowionych w związku z wystąpieniem epidemii Covid-19, która to najbardziej wpływa na mobilizację przedsiębiorców do przestrzegania obostrzeń. Jeżeli przedsiębiorca w ramach prowadzonej działalności naruszy jakiekolwiek obostrzenie ustanowione w związku z wystąpieniem Covid-19, wtedy będzie zobowiązany do zwrotu już uzyskanej pomocy albo udzielenie pomocy, o które wnioskował, zostanie mu odmówione - mówi Interii Bartosz Ulczycki, prawnik w kancelarii DGTL Kibil Piecuch i Wspólnicy.
- W przypadku gdy restauracja lub hotel przyjmuje gości wbrew obowiązującemu do 31 stycznia zakazowi, wtedy uzyskane dofinansowanie będzie musiało zostać w całości zwrócone wraz z odsetkami ustawowymi. Trzeba pamiętać, że nierzadko są to kwoty idące w miliony złotych - dodaje.
Ulczycki podkreśla, że groźba odebrania pomocy dotyczy wszystkich jej form, w tym bezpośredniego dofinansowania wprowadzonego na podstawie tzw. Tarcz Antykryzysowych i Finansowych. Zatem odebrane może zostać m.in. dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników udzielane zarówno przez Wojewódzkie jak i Powiatowe Urzędy Pracy, ale także dofinansowanie pochodzące z PFR, zwolnienie z obowiązku zapłaty składek ZUS, umorzenie odsetek od nieterminowo opłaconych składek ZUS, mikropożyczki do 5 tys. zł, świadczenie postojowe, także dotacje unijne.
- Odebranie lub odmowa udzielenia pomocy stosowane jest przez podmiot, do którego przedsiębiorca zwraca się z wnioskiem o pomoc, zatem są to Wojewódzkie i Powiatowe Urzędy Pracy, PFR, ZUS - mówi Interii Bartosz Ulczycki.
Przypomina też, że przedsiębiorca starający się o udzielenie pomocy jest zobowiązany do złożenia oświadczenia o tym, że nie naruszył obostrzeń antycovidowych. Oświadczenie składane jest pod rygorem odpowiedzialności karnej, zatem w przypadku poświadczenia nieprawdy przedsiębiorca może dodatkowo zostać skazany na karę pozbawienia wolności do 8 lat.
Groźba jest więc duża, ale z drugiej strony przedsiębiorcy są bardziej skłonni do podejmowania radykalnych kroków po ostatnich wyrokach sądowych, które stwierdziły, że zakaz działalności nie może być wprowadzany rozporządzeniem, ale ustawą lub poprzez wprowadzenie stanu klęski.
Jednak zdaniem Arkadiusza Pączki z Federacji Pracodawców Polskich nastroje przedsiębiorców są tak kiepskie, że groźba utraty pomocy z tarcz nie będzie wystarczającym straszakiem.
- Poziom frustracji przedsiębiorców jest tak wysoki, że groźba zwrotu udzielonej przez państwo pomocy już ich nie odstrasza, tym bardziej, że wielu z nich już nie ma tych pieniędzy na kontach. Jedyna rzecz jaka ich może przekonać, to odmrożenie działalności ich branż przy zachowaniu rygorów sanitarnych. To jest kluczowe pytanie, czy rząd pozwoli choćby częściowo i nawet regionalnie otwierać gastronomię i usługi - komentuje w rozmowie z Interią Arkadiusz Pączka.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Dodatkowo, już po uchwaleniu przepisów wprowadzających takie sankcje, pojawiły się wątpliwości co do zgodności tych regulacji z konstytucją, w szczególności w zakresie naruszenia zasady dwuinstancyjności postępowania, o czym Interia pisała tuż po wejściu w życie tych przepisów. Mimo upływu czasu regulacja nie została uzupełniona o prawo do wniesienia odwołania.
Monika Krześniak-Sajewicz