Rząd wyciąga rękę do firm po powodzi. "Podnieś, ale nie noś na rękach"

- Jest taka zasada amerykańska: "Jak się ktoś przewróci, to go podnieś, ale nie noś go na rękach" - mówi Interii prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, komentując plan pomocy skierowany dla poszkodowanych w powodzi przedsiębiorców. Rząd obiecał już pierwsze ułatwienia dla osób prowadzących działalność, kolejne mają zostać przedstawione na dniach. Pytamy ekspertów, czy dotychczasowe decyzje są słuszne, a czego nadal brakuje w propozycjach.

W wyniku powodzi, która nawiedziła południowe i zachodnie tereny Polski, tysiące mieszkańców straciło swoje domy, gospodarstwa, wiele mieszkań i budynków wymaga gruntownego remontu. Rząd przygotował pakiet pomocowy dla powodzian w specustawie (o jej założeniach pisaliśmy tutaj), zapewnił także o doraźnej pomocy finansowej w kwocie 10 tys. zł oraz bezzwrotnym wsparciu do 100 tys. zł na remont budynków mieszkalnych i gospodarczych lub do 200 tys. zł na odbudowę domów. Domostwa to jednak nie wszystko - wiele miejsc, które zajmowali przedsiębiorcy, zostało zalanych wraz z wyposażeniem czy towarem, co nie tylko generuje straty, ale i konieczność poniesienia kosztów naprawy lokali. 

Reklama

Do tej pory osoby prowadzące działalność zostały zapewnione, że terminy płatności podatków, w tym VAT czy CIT, zostaną odroczone. W przypadku składek ZUS możliwe będzie ich umorzenie lub odroczenie. Okazuje się, że to dopiero początek propozycji.  Szefowa resortu pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała, że trwają prace nad wprowadzeniem bezzwrotnej pomocy

"Przedstawimy konkretne propozycje (...). Pracujemy nad pakietem rozwiązań (...) dla tych, którzy zostali poszkodowani i dla tych, którzy nie zdecydują się na zwolnienia, na redukcję zatrudnienia. Zależy nam na tym, żeby umożliwić małym, lokalnym biznesom dalsze funkcjonowanie a ludziom utrzymanie miejsc pracy" - powiedziała.

Czy to wystarczy? A może rząd jest zbyt hojny dla poszkodowanych przez powódź firm? 

Powstanie fundusz pomocy dla przedsiębiorców?

Piotr Rogowiecki z Departamentu Analiz i Legislacji Pracodawców RP przyznaje w rozmowie z Interią, że kwestię umorzeń czy odroczeń w zakresie składek czy podatków ocenia pozytywnie. 

- W krótkim okresie przedsiębiorcy normalnie musieliby zapłacić, a nie mają z czego. Mikro- czy średni przedsiębiorca nie ma oszczędności, które mógłby teraz wyłożyć i płacić składki ZUS czy zaliczki na podatki przez kilka miesięcy, gdy nie będzie prowadził działalności. Te działania rządu są bardzo dobre i bardzo dobrze, że zostały wdrożone - uważa ekspert. 

Co prawda, jak ogłaszał minister finansów Andrzej Domański, państwo pomoże w zakupie nowych kas fiskalnych, jednak w praktyce to może okazać się niewystarczające do wznowienia działalności. Rogowiecki podkreśla, że wyzwaniem dla poszkodowanych przez powódź przedsiębiorców jest kwestia samej odbudowy zakładu czy sklepu.

- Przedsiębiorca nie kupi też nowego wyposażenia; majątku trwałego nie odbuduje sam. Warto byłoby rozważyć stworzenie funduszu, z którego przedsiębiorcy mogliby uzyskiwać środki na odbudowę majątku trwałego, kupno wyposażenia czy remont budynku. Do rozważenia pozostaje, czy to mogłyby być dotacje, czyli bezzwrotna pomoc, czy w części umarzalna - mówi. 

Rząd pomagał już przedsiębiorcom w pandemii

W podobnym tonie wypowiada się Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. 

- W mojej ocenie powinny być dwie formy pomocy: bezzwrotna, w niewielkiej wysokości, i większe pieniądze, które powinny być zwrócone za jakiś czas. Jedno i drugie powinno być dopasowane do zysków - mówi Interii.

Jednocześnie przyznaje, że zwłaszcza od czasów pandemii panuje przekonanie, że rząd powinien niwelować skutki tego typu sytuacji, jednak nie powinno to działać na wyrost. 

- Rząd powinien spróbować ludziom pomóc, bo od tego jest, ale powinna w tym działać taka zasada amerykańska: "Jak się ktoś przewróci, to go podnieś, ale nie noś go na rękach" - mówi. I dodaje, że państwo powinno wyciągnąć wnioski właśnie z czasów lockdownów. - Pomoc w pierwszej fali pandemii była mocno przeskalowana, wielu dostało takie pieniądze, jakich w życiu nie widzieli, ale już w drugiej rząd się zreflektował i było to dosyć sensownie skonstruowane - uważa.

"Brakuje podobnych rozwiązań dla kredytów komercyjnych i inwestycyjnych"

Ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi weszła w życie w 2011 roku. W jej obecnym brzmieniu art. 43 mówi o wsparciu finansowym. Zdaniem Piotra Juszczyka, głównego doradcy podatkowego w inFakcie, w rządowej propozycji zmian są braki. 

- W mojej ocenie został pominięty istotny Rozdział III ustawy, który gwarantowałby pożyczki dla przedsiębiorców do 50 tys. zł, które po odpowiednim rozliczeniu mogłyby być umorzone. Uważam też, że w samej już ustawie brakuje szczegółowych zapisów dotyczących wsparcia dla przedsiębiorców, którzy zaciągnęli kredyty przed powodzią, na przykład w formie zawieszenia ich spłaty. Na podstawie art. 26 ustawy, istnieje możliwość zawieszenia spłaty kredytów mieszkaniowych, ale brakuje podobnych rozwiązań dla kredytów komercyjnych i inwestycyjnych przedsiębiorców. Rozszerzenie tych przepisów mogłoby znacznie poprawić sytuację firm dotkniętych katastrofą. A po drugie sam art. 26 musiałby zostać uruchomiony, a póki co na mocy rozporządzenia nie jest. Wynikać to może z tego, że kredyty mieszkaniowe będą spłacane przez 12 miesięcy przez Fundusz Wsparcia Kredytobiorców - mówi rozmówca Interii.

Przedłużenie do 15 września 2025 roku terminu zapłaty składek za okres od sierpnia do grudnia 2024 r. Juszczyk uważa za "chwilową ulgę".

- We wrześniu 2025 roku skumulowaną wartość przedsiębiorcy będą musieli wpłacić do ZUS, co może negatywnie wpłynąć na przedsiębiorstwa. Jest to pomoc na teraz, ale kolejnym krokiem powinna być możliwość umorzenia składek lub dofinansowanie do składek. Obecnie można wnioskować o umorzenie składek, ale tylko właściciela, a nie pracowników - podkreśla. 

Nie wszyscy przedsiębiorcy dostaną pomoc?

Doradca podatkowy zwraca też uwagę na inny problem. 

- Zgodnie z rozporządzeniem z odroczenia (zapłaty podatku - red.) nie skorzystają ci, którzy np. mieli magazyn na terenie dotkniętym powodzią, ale nie mają na nim miejsca zamieszkania albo siedziby. Przecież to naturalne, że mogę np. mieszkać w gminie obok, a prowadzić przykładowo sklep na terenie, który został objęty żywiołem. Te przepisy z pewnością powinny zostać jak najszybciej zmienione - podkreśla. 

Rogowiecki dodaje, że w szerszej skali brak dopasowanej pomocy może mieć konsekwencje dla rynku pracy.

- Jeżeli poszkodowane przedsiębiorstwa nie będą funkcjonować, pracownicy nie będą zarabiać, stracą miejsca pracy, wtedy całe lokalne gospodarki "padną", bo nie będzie popytu. Problem się będzie nakręcał, wpadniemy w spiralę lokalnych dramatów. Pracownik jest zatrudniony i musi dostać wynagrodzenie. Tutaj wracamy do sprawdzonych rozwiązań z pandemii, gdy państwo umówiło się z przedsiębiorcami, że jeśli firma nie zwalniała pracowników, to państwo zapewniało składki na ubezpieczenia społeczne i dopłacało do wynagrodzeń. Trzeba pomagać, natomiast ważne jest to, żeby pomoc trafiała do osób rzeczywiście dotkniętych tą powodzią. To nie jest proste - przyznaje.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: powódź | pomoc dla firm | podatki | wsparcie dla przedsiębiorców
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »