Sprzedam koszty, czyli handel fakturami
W dobie wszechobecnego kryzysu finansowego marzeniem każdego przedsiębiorcy wydaje się być osiąganie ogromnych zysków i płacenie relatywnie niskich podatków. By się ziściło, właściciele firm skłonni są nawet łamać prawo, czyli kupować fikcyjne rachunki i faktury, które odliczają od przychodów. Zjawisko jest tak powszechne, że na rynku pojawiły się firmy, które wyspecjalizowały się w tego rodzaju "handlu". W sferze ich zainteresowania znalazły się następujące obszary: faktury VAT, koszty podatkowe oraz wszelkie dokumenty służące rozliczeniu dotacji unijnych. A co gorsza - nikt nie kryje się z procederem!
Jak donosi prasa, w październiku bieżącego roku policjanci zatrzymali 56-letniego "biznesmena", handlującego na bazarze w Jarosławiu (!!!) kosztami. Mieszkaniec Jeleniej Góry miał do zaoferowania potencjalnym nabywcom druki faktur i rachunków, opatrzone już pieczątkami różnych firm. Klienci fałszerza mieli możliwość wpisania w treści dokumentu nie tylko nazwy prowadzonej przez siebie firmy, rodzaju towaru lub usługi, ale także zupełnie dowolnej kwoty. Co więcej, w toku przeprowadzonego śledztwa wyszło na jaw, że zatrzymanego mężczyznę - za podobne przestępstwa - poszukują także prokuratury w Rzeszowie i Rykach. Przy oszuście i w hotelu, w którym się zatrzymał, funkcjonariusze znaleźli ponad 400 faktur. Tym samym "biznesmen" usłyszał zarzut przygotowania do podrobienia dokumentów, które zagrożone jest karą do dwóch lat więzienia.
I jeszcze jeden przykład "z życia wzięty": mieszkaniec województwa kujawsko-pomorskiego, przyłapany na zakupie nielegalnej faktury, został ukarany grzywną 40 tys. zł oraz karą 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Sąd nakazał mu również zapłacenie 1,3 mln zł tytułem naprawienia szkody. Równocześnie orzekł wobec niesolidnego przedsiębiorcy zakaz zasiadania we władzach spółek i prowadzenia działalności na 4 lata oraz nadzór kuratora na 5 lat.
W internecie lub prasie coraz częściej spotkać można ogłoszenia typu "dam koszty", "sprzedam fakturę", "posiadam spore koszty VAT do odsprzedania, legalne faktury z umowami, przystępne ceny" lub też: "posiadam duże nadwyżki kosztów, faktury wystawione na towary: odzież, elektronikę, AGD, itp.". To tylko przykłady ogłoszeń, od których roi się na forach internetowych. Są w nich też adresy stron WWW, e-maile, a nawet numery telefonów (!!!). W ciągu niespełna dziesięciu minut udało mi się nabyć faktury na łączną kwotę 10 tysięcy złotych i uzyskać zapewnienie sprzedawcy, że są to dokumenty legalne, wystawione zgodnie z przepisami, a nadto poniesienie przeze mnie tych kosztów zostanie uprawdopodobnione umowami, które podpiszemy i antydatujemy ze sprzedającym. Brak mi słów...
W przedstawiony sposób reklamują się zazwyczaj firmy odnotowujące straty. Sprzedają one z reguły faktury na fikcyjne szkolenia, usługi marketingowe, transportowe, porządkowe albo nic nie warte usługi doradcze lub analizy rynku. Wystawienie takiej faktury przychodowej nie spowoduje u nich żadnych obciążeń podatkowych, a dla ich klientów taki rachunek jest ogromną oszczędnością podatkową. Kosztami handlują również firmy rozliczające się ryczałtem, które nie są zainteresowane gromadzeniem kosztów, ponieważ po prostu ich nie ewidencjonują. Zarabiają sprzedając z reguły opłacone już faktury podatnikom rozliczającym się na zasadach ogólnych lub 19-proc. podatkiem liniowym.
Przedsiębiorcy płacą zatem innym przedsiębiorcom za wystawienie im faktur dokumentujących fikcyjną sprzedaż usług lub towarów od kilku do kilkunastu procent jej wartości. W ten sposób uzyskują faktury dokumentujące dodatkowe koszty uzyskania przychodów, a dzięki nim zmniejszają swoje zobowiązania podatkowe. Jednak, aby taka operacja była skuteczna, co w zasadzie oznacza - niewykrywalna podczas rutynowej kontroli podatkowej - fałszerze odpowiednio uprawdopodabniają stan faktyczny towarzyszący wystawieniu faktury. Nierzadko spisują odpowiednie umowy na świadczenie fikcyjnych usług w czasie, opatrzone odpowiednią datą i podpisami stron. Niemniej jednak kontrola ukierunkowana na sprawdzenie, czy określona faktura dokumentuje rzeczywistość, czy fikcję, w większości przypadków ujawnia oszustwo. Z drugiej zaś strony urzędnik skarbowy z kilkuset czy kilku tysięcy kontrolowanych dokumentów może nie wyłowić tych trefnych - liczy się znajomość prawa, kamuflaż, gra pozorów, a nadto - ogromna, a więc nierzadko podejrzana, dbałość o szczegóły.
Faktura nielegalna jest bowiem z reguły wystawiona zgodnie z wszelkimi wymogami formalnymi, jakie nakłada prawo podatkowe. Oszuści dokładnie zapoznają się z przepisami podatkowymi, by w żadnym wypadku nie popełnić błędu. Jednak kontrolerzy coraz częściej ukierunkowani są na poszukiwanie oszustw podatkowych, zamiast tropienia błędów i przypadkowych pomyłek. Fikcyjnie wystawione faktury, nawet te jak najbardziej poprawne formalnie, mają z reguły jedną podstawową wadę, która umożliwia ich identyfikację i wyodrębnienie spośród otaczających ją innych dokumentów księgowych - opiewają na wysokie kwoty albo też są kupowane w grupach. To z kolei przyciąga uwagę kontrolujących i zazwyczaj doprowadza do wykrycia oszustwa. Zmiana kontrahentów czy refakturowanie kosztów też nie jest rozwiązaniem zabezpieczającym przestępcę, a to ze względu na możliwość przeprowadzenia kontroli krzyżowej oraz zwiększenie ryzyka przy zwiększeniu ilości wspólników w przestępstwie.
Jak zatem można łatwo zauważyć, najsłabszym ogniwem procederu jest wystawca faktury. Dlaczego? Predysponuje go do tego konieczność polegania na innym oszuście. I tak, skoro dwóch przedsiębiorców wspólnie oszukuje fiskusa rodzi się pytanie - czy jeden z nich nie jest w stanie oszukać bez skrupułów drugiego? Co ważne, bardzo często zdarza się, że sprzedawca takiej nielegalnej faktury po zainkasowaniu należności wyrzuca po prostu swoją kopię nie księgując jej, a w razie kontroli krzyżowej stwierdza, że nigdy jej nie wystawił.
Urzędy skarbowe, świadome skali procederu, zatrudniają analityków, którzy codziennie wyszukują podejrzane ogłoszenia i po nitce do kłębka, zainteresowane nimi osoby. Kontrola skarbowa w 2010 r. ujawniła ponad 84 tys. fikcyjnych faktur na łączną kwotę 3,7 mld zł.
W całej sprawie przykre jest również to, że propozycje stosowania rozwiązań niezgodnych z prawem składają swoim klientów doradcy podatkowi. Wiąże się to z całkowicie wypaczonym pojmowaniem jego roli przez obie strony. Jak donoszą moi informatorzy, w pewnej kancelarii doradcy podatkowego z łatwością można uzyskać poradę dotyczącą obniżenia podatków za pomocą "lewych umów" podpisanych z innym przedsiębiorcą, na świadczenie fikcyjnych usług transportowych. Wystarczy jedynie wpłacić pośrednikowi (czyli de facto doradcy!!!) 10 proc. wartości rachunku i wychodzimy zadowoleni, aczkolwiek "lżejsi" o 300 zł tytułem fachowej porady.
A przecież rola doradcy podatkowego jest zgoła inna - ma on obowiązek udzielenia porady zgodnej z prawem, a przede wszystkim ukierunkowanej na dobro klienta. Doradca podatkowy nie powinien zatem podpowiadać klientowi rozwiązania, które mogłoby spowodować jego odpowiedzialność karną.
Czy można nie płacić podatków? Cóż... właściwa odpowiedź na tak postawione pytanie świadczy o postawie etycznej i kunszcie zawodowym doradcy podatkowego. Otóż, osoby o wątpliwej moralności poprowadzą klienta tam, gdzie uzyska on największe korzyści majątkowe. Profesjonalista natomiast wskaże drogę obniżenia obciążeń podatkowych, jednak zasadniczym celem udzielanej porady będzie przede wszystkim zapewnienie klientowi spokojnego snu. Życie w ciągłym strachu przed fiskusem, nerwy spowodowane kontrolami skarbowymi są o wiele kosztowniejsze niż zyski z nielegalnie uzyskanych oszczędności podatkowych.
Warto bowiem wiedzieć, że podatnik złapany na zakupie faktury, dzięki której odliczył sobie część podatku, będzie musiał zwrócić pieniądze i dodatkowo poniesie karę grzywny, która może być dla niego bardzo dotkliwa. W przypadku wpadki sprzedający podatkową "lewiznę" odpowiada za poświadczenie nieprawdy, a sprawa kierowana jest do sądu. Kupujący zaś jest ścigany za wykroczenie lub przestępstwo skarbowe - w zależności od kwoty. Art. 54 Kodeksu karnego skarbowego mówi:
"§ 1. Podatnik, który uchylając się od opodatkowania, nie ujawnia właściwemu organowi przedmiotu lub podstawy opodatkowania lub nie składa deklaracji, przez co naraża podatek na uszczuplenie,
podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności, albo obu tym karom łącznie.
§ 2. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie jest małej wartości, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych.
§ 3. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie nie przekracza ustawowego progu, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny za wykroczenie skarbowe."
To jednak najmniejszy problem oszusta. Oprócz grzywny może on także otrzymać karę pozbawienia wolności i dodatkowo sąd może zobowiązać podatnika do zapłaty określonej kwoty pieniędzy tytułem naprawienia szkody. Może też otrzymać zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez pewien czas czy wykonywania zawodu lub zajmowania stanowiska. O postępowaniu dyscyplinarnym wobec nieuczciwego doradcy podatkowego nie wspomnę. Każda z osób zaangażowanych w proceder powinna się również liczyć z możliwością wszczęcia wobec niej śledztwa przez Centralne Biuro Śledcze, jeśli nielegalny handel prowadzony jest długo i naraził Skarb Państwa na dotkliwe straty.
Podsumowując, kupując fałszywe faktury i rachunki, kupujemy sobie jedynie kłopoty.