Upadłości i zatory płatnicze. Poważne zagrożenie czy naturalny proces?
Wysoki procent upadających firm nie jest charakterystyczny tylko dla rynku polskiego. Wzrost ich odsetka dotyczy także wielu innych krajów. W 2018 roku liczba upadających firm wzrosła o 10 proc., a ekonomiści nie przewidują w tym roku poprawy.
To jednak niejedyny problem dotykający gospodarki wielu krajów. W wielu branżach, przede wszystkim na rynku budowlanym, firmy zmagają się z brakiem płynności finansowej - spowodowanej przez duże zatory płatnicze. Analitycy wskazują, że doświadcza ich 9 na 10 firm, a część opóźnień wynosi aż 180 dni. To niebezpieczna sytuacja zważywszy, że większość opóźnień sięgających 180 dni nie jest finalnie wypłacana wykonawcom. Analitycy uspokajają jednak, że to dosyć naturalne zjawisko.
- Upadłości i zatory płatnicze są częścią dynamiki rynkowej, która zawsze występuje w gospodarce - powiedział serwisowi eNewsroom Declan Daly, dyrektor Coface w centralnej i środkowej Europie.
- Doświadczają ich nawet rynki cechujące się dużą dynamiką wzrostu. Rosnąca liczba upadających firm wynika także z rozwoju nowych technologii. Starsze firmy, nienadążające za rozwojem technologicznym, są wypychane z rynku przez nowych graczy. To naturalny proces, który staje się niebezpieczny dopiero po przekroczeniu pewnych granic. Permanentnie opóźnione płatności w zagrożonych obszarach rynku mogą wzbudzać niepokój - jednak warto pamiętać, że gospodarka rządzi się swoimi naturalnymi prawami. To nie jest zaskakujące, że w gospodarce zawsze jest pewien odsetek firm, które upadają - zaznaczył Daly.