Znaki towarowe słabo chronione w nazwach domen internetowych i wyszukiwarkach
Prawo europejskie nie nadąża za nowinkami technologicznymi. Brakuje spójnych rozwiązań chroniących znaki towarowe przedsiębiorców w internecie.
Konkurenci mogą wykupywać np. domeny z nazwą innej firmy lub używać jej jako hasła w serwisie Google AdWords.
- Prawo ochrony treści napotyka na szereg wyzwań, ponieważ trudniej jest chronić treść w świecie, który tak dynamicznie się zmienia i tak szeroko udostępnia treści w sposób być może nie do końca zgodny z prawem - podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Marta Wysokińska, radca prawny z K&L Gates. - Wyzwaniem jest na pewno wszechobecna tendencja do piratowania treści.
Wysokińska zwraca uwagę, że poza ochroną treści dużym problemem jest też bezprawne wykorzystywanie znaków towarowych. Jak podkreśla, główną funkcją znaków towarowych jest odróżnienie pochodzenia produktów, co wpływa na ich wartość handlową. Przedsiębiorca może jednak zarejestrować własną stronę internetową pod domeną zawierającą nazwę konkurenta.
Podobnie cudze znaki towarowe mogą być wykorzystywane jako słowa kluczowe dla popularnych wyszukiwarek, na przykład w serwisie Google AdWords, obsługującym reklamy w tej wyszukiwarce. Jeśli firma wykorzysta nazwę konkurenta jako własne słowo kluczowe, jej reklama będzie się wyświetlać, gdy konsument poszukuje tego właśnie rywala.
W 2010 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości ocenił, że może to naruszać funkcję znaku towarowego, ale nie wszystkie krajowe sądy w UE zgadzają się z tą interpretacją.
- Musimy jednak poruszać się w ramach istniejącego prawa, które zdają się nieco nie nadążać za rozwojem sieci. Można też zastanawiać się nad tym, co często robię w mojej praktyce, czyli nad sposobem implementacji niektórych aktów unijnych, które w swoim założeniu mają sprostać wymogom nowej rzeczywistości cyfrowej. Czasami unijne akty w Polsce bywają nie do końca prawidłowo wdrożone do porządku prawnego - mówi Wysokińska.
Podaje przykład dyrektywy o egzekucji praw własności intelektualnej z kwietnia 2004 r., która według Wysokińskiej nie została prawidłowo wdrożona.
Z raportu PwC wynika, że straty tylko z nielegalnej dystrybucji treści wideo w internecie wyceniane są w Polsce na nawet 700 milionów złotych, a w ciągu kolejnych czterech lat ubytek w PKB może sięgnąć nawet 6 mld zł.