1900 procent robi wrażenie
Przedstawiciele instytucji finansowych od momentu powstania Indywidualnych Kont Emerytalnych postulowali zwiększenie rocznych limitów wpłat na te rachunki. Twierdzą, że zapisane w ustawie 150 proc. średniego miesięcznego wynagrodzenia to za mało, by zachęcić Polaków do dodatkowego oszczędzania na emeryturę.
Najmniej zainteresowani okazali się inwestorzy giełdowi. Dotychczas zaledwie ośmiuset z nich założyło IKE w domu maklerskim, na którym można gromadzić akcje.
Jest to 0,4 proc. liczby osób aktywnie inwestujących na warszawskim parkiecie. Dlaczego tak mało? Przecież z założeniem IKE praktycznie nie wiążą się dodatkowe koszty (wystarczy wizyta w POK-u i 15 złotych na znaczek skarbowy), a każdego roku można zaoszczędzić na podatku giełdowym (nie wspominając już o gromadzeniu kapitału na starość).
Gdyby nawet komuś IKE się znudziło, może wypłacić z niego pieniądze pomniejszone o podatek.
Skąd więc obojętność wobec Indywidualnych Kont Emerytalnych wśród inwestorów? Być może dla większości z nich emerytura to zbyt odległa perspektywa, by już teraz zaprzątać sobie nią głowę. Ci, którzy tak nie myślą - dzięki wyśmienitej koniunkturze giełdowej mają dużą przewagę - po dwóch latach od powstania IKE obracają kilkudziesięcioma, a najlepsi nawet setkami tysięcy złotych.
Mało kont emerytalnych w domach maklerskich to też zasługa samych brokerów. Tylko czterech z nich pozwala na założenie IKE. Na stronie internetowej domu maklerskiego, który dla oszczędzających na emeryturę ma najlepszą ofertę pod względem opłat i prowizji, trudno nawet znaleźć informacje, że takie konta prowadzi.
Grzegorz Uraziński