Akcje zdrożeją od 5 do 6 proc.

Sytuacja gospodarcza sprzyja wzrostom cen akcji na warszawskim parkiecie. Giełdowi gracze mogą liczyć na zyski, choć inwestycje obarczone są sporym ryzykiem. Pesymiści obstawiają spadek kursów przed wyborami samorządowymi.

Mimo że ostatnio giełdowi inwestorzy nie mieli powodów do zadowolenia, druga połowa roku powinna przynieść wzrost cen. Zdaniem ekspertów, coraz więcej czynników rynkowych przemawia za tym, że warszawska giełda odrobi straty z przełomu maja i czerwca (wówczas główny indeks WIG20 stracił aż 1/4 swojej wartości), a w skali całego roku posiadacze akcji będą mogli się pochwalić 10-15-proc. zyskiem.



Czas na wzrosty

Taki scenariusz obstawia Cezary Iwański, wiceprezes Pioneer Pekao Investment Management.

Jego zdaniem, w obecnej chwili nie ma większych zagrożeń fundamentalnych, które pozwalałyby przewidywać załamanie koniunktury na warszawskim parkiecie.

- Natomiast pozytywnym sygnałem, który mógłby zachęcić inwestorów zagranicznych do powrotu nie tylko na warszawską giełdę, ale także na inne rynki wschodzące w Europie Środkowej i Wschodniej, byłoby wstrzymanie podwyżek stóp procentowych za Oceanem - mówi Cezary Iwański.

Według niego, w całym 2006 roku rynek akcji na naszej giełdzie powinien zwyżkować w granicach 10-15 proc. - z kolei w segmencie papierów dłużnych należy się spodziewać stopy zwrotu w granicach 5-5,5 proc.

Optymizmu nie ukrywa także Marek Mikuć, członek zarządu TFI Allianz Polska - obstawiając jednocześnie identyczny wzrost indeksów.

Jego zdaniem, kluczem do całej układanki są przede wszystkim zachodnie fundusze. Jeżeli zarządzający dalej będą chcieli inwestować nie tylko w Polsce, ale również w całym regionie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby rynek jeszcze urósł.

O CZYM TRZEBA PAMIĘTAĆ, INWESTUJĄC NA GIEŁDZIE

Według ekspertów, inwestorzy lokujący kapitał w akcje powinni zwrócić szczególną uwagę na:

- Bieżącą koniunkturę gospodarczą, od której w znacznym stopniu zależą wyniki finansowe spółek.
- Kierunek, w jakim poruszają się zagraniczne giełdy, w tym szczególnie rynki w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych.
- Poziom stóp procentowych na rynku amerykańskim - ich dalszy wzrost może oznaczać odpływ zagranicznego kapitału z warszawskiej giełdy.
- Zachowanie inwestorów na rynkach surowcowych - dalsze spekulacyjne zakupy miedzi i ropy naftowej mogą się przełożyć na wzrost cen akcji.
- Dynamikę wzrostu środków w portfelach rodzimych funduszy inwestycyjnych i emerytalnych - szybki przyrost będzie oznaczał napływ gotówki na GPW.

Kolejne argumenty

Argumentów za zwyżką jest jednak zdecydowanie więcej.

Mirosław Panek, prezes zarządu ING TFI, uważa, że zainteresowanie rynkiem akcji będzie coraz większe m.in. ze względu na dalszy przepływ środków z lokat bankowych do funduszy inwestycyjnych.

Eksperci liczą, że nasz kraj zdecydowanie zyska na inwestycjach przenoszonych z państw dawnej Unii Europejskiej, a to poprawi jeszcze konkurencyjność polskiej gospodarki.

W tej sytuacji inwestorzy mogą zacierać ręce - w przypadku realizacji optymistycznego scenariusza główny indeks warszawskiej giełdy WIG20 mógłby wzrosnąć z prawie 2655 pkt na początku roku do nawet 3053 pkt (obecnie nieco ponad 2920 pkt).

Zwyżka cen to również wzrost wartości notowanych na warszawskim parkiecie spółek - w porównaniu z obecnym poziomem wycen, kapitalizacja rodzimych firm mogłaby podskoczyć jeszcze nawet o 16 mld zł.

Analitycy są zgodni, że poprawa koniunktury na GPW zaowocuje także zdecydowanie większym zainteresowaniem ofertami publicznymi, a co za tym idzie wzrostem liczby nowych debiutów. W sytuacji gdyby spółki zdecydowały się na realizację zapowiedzianych na ten rok ofert, w tym roku mielibyśmy jeszcze 25.

Perspektywy wyglądają bardzo obiecująco - szczególnie jeżeli w drugiej połowie roku wzosną ceny surowców. Chodzi przede wszystkim o miedź i ropę naftową. Jeśli dalej będą drożały, spowoduje to wzrost notowań tak dużych spółek jak KGHM, PKN Orlen czy Grupa Lotos.

O tym, czy wzrosną indeksy na warszawskiej giełdzie, zadecyduje postawa zachodnich funduszy inwestycyjnych

Na kogo postawić?

Zdaniem ekspertów, warto szczególnie postawić na banki, budownictwo i wspomniane już spółki surowcowe. Coraz lepsze perspektywy rozwoju mają przed sobą również firmy informatyczne - tutaj podobnie, jak w budowlance, kluczowe znaczenie będzie miał - obserwowany już od pewnego czasu - wysyp nowych kontraktów. Wraz z ożywieniem gospodarczym i coraz większym zapotrzebowaniem na rozwiązania IT, można się więc spodziewać zdecydowanie lepszych rezultatów spółek technologicznych. W okresie dosyć dynamicznego wzrostu gospodarki swojej szansy nie wykorzystują natomiast w pełni - notowane na warszawskim parkiecie - firmy telekomunikacyjne i medialne.

Co na to pesymiści

Oczywiście nie brakuje i pesymistów, którzy obstawiają mniej korzystny scenariusz dla posiadaczy akcji. Jesień to okres wyborów samorządowych - w tym czasie wpływ polityki na otoczenie makroekonomiczne warszawskiej giełdy będzie coraz większe.
Zdaniem Sławomira Koźlarka, analityka Domu Maklerskiego BZ WBK, ryzyko polityczne może więc coraz silniej wpływać na krajowy rynek papierów wartościowych.

- Oczywiście ewentualne zawirowania będą tutaj źle odbierane przez zarządzających kapitałem. Jednak nawet w przypadku realizacji niekorzystnego scenariusza masowy odpływ gotówki nam nie grozi - uważa Alfred Adamiec, doradca inwestycyjny Aegon Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie.

Według niego pewnym niepokojącym zjawiskiem mogą być także rekomendacje zachodnich banków inwestycyjnych, które wskazują na zachowanie szczególnej ostrożności przy inwestycjach w Polsce.

- Z całą pewnością zarządzający funduszami będą się szczególnie przyglądać działaniom polskiego rządu i reformom, jakie w najbliższym czasie mają szanse na realizację - podkreśla Alfred Adamiec.

Jego zdaniem, hamulcem przy ewentualnym zakupie akcji polskich firm może być spodziewane osłabienie dynamiki wzrostu ich wyników finansowych.

- Niewykluczone, że w kolejnych kwartałach będziemy nawet świadkami pogorszenia rezultatów, a to z pewnością niekorzystnie wpłynie na wartość indeksów - ocenia doradca inwestycyjny Aegon TUnŻ.

Wówczas spadek cen zdecydowanie uderzyłby po kieszeni giełdowych inwestorów. Nawet przy 5-proc. zniżce indeksów z naszego rynku wyparowałoby ponad 15 mld zł. Kolejna strata to zdecydowanie mniejsza liczba debiutów - wraz z pogorszeniem koniunktury prawdopodobnie część firm zdecydowałaby się na przełożenie zapowiedzianych terminów, w jakich mają być realizowane oferty akcji na rynku pierwotnym.

Reklama

Krzysztof Pączkowski

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | sytuacja | inwestorzy | wzrost cen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »