Akcjonariusze "Elka" żółtodzioby
Co ma wisieć, nie utonie - zapewnia Zygmunt Solorz-Źak pytany, co myśli o zajęciu akcji Rafako i udziałów Portu Praskiego przez komornika. W tak zwanym międzyczasie uspokoił też agencję informacyjną ISB, a ona - rynek.
Zygmunt Solorz-Żak nie panikuje, nie spanikowali też giełdowi gracze. Bo spadek kursu Elektrimu o 8,7 proc. to pestka. Nie takie ruchy w dół i w górę na jednej sesji widział król spekulacji. Inwestorzy wierzą Solorzowi i w Solorza, bo słynie z biznesowego nosa.
Wiara inwestorów powoduje, że od kilku tygodni kurs "Elka" utrzymuje się powyżej 10 zł, a był też blisko 20 zł.
Dlaczego wiara? Bo wiara nie potrzebuje dowodów. Tak jak niektórzy inwestorzy nie potrzebują złych informacji albo... jakichkolwiek informacji, żeby zainwestować w Elektrim. Są wśród nich żółtodzioby: kupowali akcje po ostatniej korzystnej dla firmy decyzji sądu apelacyjnego (potwierdził, że spółka była właścicielem 48 proc. udziałów wartego kilka miliardów euro operatora Ery). Płacili 10 zł, nie wiedząc, że trwa postępowanie upadłościowe Elektrimu, że są obligatariusze do spłacenia, że są miliardowe spory z pozostałymi udziałowcami Ery.
A Solorz kupował papiery po 3 zł. Przepraszam, nie były to jedyne pieniądze, które wyłożył, bo przecież dzięki niemu domknięto finansowanie dla Zespołu Elektrowni PAK. Ktoś powie: nie za darmo, bo teraz ma 40 proc. PAK-u. Fakt. Inwestorzy już pewnie śpieszą z ripostą: to dowód, że nie da sobie w kaszę dmuchać i kuty jest na cztery nogi. I spokojny.
Urszula Zielińska