Będzie odwołanie
Wczoraj zarząd TP SA uzasadnił, dlaczego nie zgadza się z decyzją URT i z jakiego powodu ma zamiar odwołać się od niej do Sądu Antymonopolowego.
Zarząd TP S.A. nie zgadza się z decyzja prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji, który nałożył na nią dwie kary: jedną za niepodporządkowanie się decyzji ministra łączności, który ustalił warunki współpracy między spółką a NOM, i drugą - za dostarczenie prezesowi URT niewłaściwych informacji o przychodach z tytułu dzierżawy łączy. Z powodu tych braków, które URT wytknął TP SA, operator ma zapłacić aż 350 mln zł kary. Ponieważ kara jest wysoka, a urząd konsekwentnie dąży do tego, by ją wyegzekwować, inwestorzy we wtorek - czyli w dniu ogłoszenia decyzji URT - gwałtownie wyprzedawali akcje Telekomunikacji. Wczoraj impet spadków zmniejszył się, jednak i tak TP SA zakończyła notowania 1,5 proc. niżej niż dzień wcześniej.
Wczoraj zarząd TP SA uzasadnił, dlaczego nie zgadza się z decyzją URT i z jakiego powodu ma zamiar odwołać się od niej do Sądu Antymonopolowego. Otóż w grudniu 2000 r. minister łączności wydał decyzję ustalającą zasady współpracy między TP SA a NOM. Obaj operatorzy rozpoczęli negocjacje, jednak z powodu braku regulacji, w lutym 2001 r. NOM poprosił prezesa URT o uregulowanie tych kwestii. Nastąpiło to w maju 2001 r., a w lipcu NOM rozpoczął świadczenie usług. Do tego dnia TP SA połączyła ze swoją siecią wszystkie punkty styku uruchomione przez NOM - twierdzi TP S.A.