Bez parasola Jana Kulczyka
Nowy szef Orlenu wierzy, że jemu to premier da szansę. Dlatego, bo ma już gotowy plan działania. Ale czy go zdąży go wdrożyć?
PB: Kilka tygodni temu Marek Belka ogłosił, że wymusi zmianę szefa PKN Orlen. I dopiął swego, ale czy rzeczywiście chodziło mu o Pana?
Jacek Walczykowski, prezes PKN Orlen: Liczę, że pan premier będzie w pierwszym rzędzie oceniać efekty mojej pracy.
A dlaczego to właśnie Pana kandydaturę rada nadzorcza zaproponował na stanowisko szefa spółki? Czy był to wynik kompromisu politycznego, nacisków z zewnątrz, czy może po prostu bezradności rady, która przez całą noc nie była w stanie uzgodnić żadnego kandydata?
JW: Może będę nieskromny, ale to ja jestem właśnie tą osoba, którą rada nadzorcza wybrała zdecydowaną większością głosów. Zanim zaakceptowano moją kandydaturę gruntowanie przeanalizowano moje zalety i wady. Zadawano mi szereg pytań m.in. o moje rzekome, bardzo bliskie relacje z Janem Kulczykiem w czasach, gdy pracowałem w Elektrimie. Oczywiście wszystkiemu zaprzeczyłem.
Postrzegany jest Pan jednak jako osoba związana z najbogatszym Polakiem, co zdaniem niektórych obserwatorów oznacza umacnianie jego wpływów w tej spółce. Mylą się?
JW: Nie rozumiem, dlaczego stale wraca ten temat. Ostatnie pół roku pracowałem w Nafcie Polskiej, przygotowując dla Skarbu Państwa wiele analiz, w tym dotyczącą bezpieczeństwa energetycznego kraju. W radzie zaś zawsze zgłaszałem projekty, znajdujące się w zakresie zainteresowania Skarbu Państwa.
Media ujawniły jednak, że Centralne Biuro Śledcze prowadzi dochodzenie w sprawie nieprawidłowości w Elektrimie, w czasach, gdy był Pan w jego zarządzie...
JW: Nigdy nie byłem przesłuchiwany przez CBŚ ani powiadamiamy o postępowaniu. Nie obawiam się niczego. Mam skwitowanie z prac zarządu Elektrimu za lata 1999 i 2000. Natomiast w 2001 r. skwitowania nie dostał nikt z członków zarządu ani rady nadzorczej, bo po prostu walne nie głosowało takiego punktu obrad. Nie ma sie także czego wstydzić - nigdy nie przygotowałem złego kontraktu w Elektrimie.
A jak Pan skomentuje wydany w ubiegłym tygodniu komunikat MSP, w którym resort skarbu nie wydaje się być zachwycony pana wyborem?
JW: Komunikat zwraca tylko uwagę na naruszenie procedur dotyczących wyboru. Sądzę, że sprawa będzie wyjaśniona na najbliższym posiedzeniu rady.
Jaka powinna być zatem rola skarbu państwa w spółce publicznej? Czy powinien mieć na przykład przywilej wetowania strategicznych decyzji?
JW: Sądzę, że w spółkach wszyscy akcjonariusze powinni mieć takie same prawa, a o sile głosu powinien decydować posiadany pakiet akcji. Jednak w przypadku Orlenu sytuacja jest bardziej skomplikowana. Koncern ma bowiem kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju. Biorąc to pod uwagę oraz to, że skarb państwa kontroluje w spółce około 30 proc. pakiet akcji, powinien mieć większe uprawnienia - oczywiście przy uwzględnieniu zasad Kodeksu Spółek Handlowcy. Jeśli zaś chodzi o zasadę weta, to wielu prawników uważa, że chociaż po takie rozwiązanie sięga się niezwykle rzadko, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by z takich narzędzi korzystać.
W ostatni piątek po raz pierwszy w nowej roli gościł pan w Płocku, gdzie prezentował kadrze menedżerskiej kluczowe kierunki dalszego rozwoju Orlenu. Jakie są więc pana priorytety?
JW: Po pierwsze będziemy kontynuować sprawy związane z naszą ekspansją zagraniczną. Zgodnie z harmonogramem, we wrześniu kupimy akcje Unipetrolu i do końca grudnia chcemy zakończyć formalnie proces przejmowania czeskiej spółki. Potem spodziewany jest drugi etap, czyli restrukturyzacja tej grupy, w tym głównie odsprzedaż tych podmiotów, które nie pasują do naszego profilu działalności. Kolejna sprawa to restrukturyzacja naszej sieci paliw w Niemczech. Część stacji musimy sprzedać, ale jednocześnie dokupić kilka generujących zyski.
A co ze współpracą z węgierskim MOL-em? Czy temat fuzji jest jeszcze aktualny?
JW: Współpraca między firmami wciąż trwa. Fuzja zależy jednak od woli skarbu państwa i gotowości sprzedaży akcji w Orlenie. Niestety, dziś nie jesteśmy jeszcze na tym etapie rozważań.
Czy firma będzie w takim razie dalej brała udział w grze o zajęcie wiodącej pozycji w konsolidacji sektora naftowego w Europie Środkowej?
JW: Z pewnością. Uważam na przykład, że błędem było zaniechanie zakupu słowackiego Slovnaftu. Ta transakcja dałaby Orlenowi przyczółek do budowania silnej pozycji w tym regionie. Stąd uważam, że jeśli analizy dokonane na przełomie 2004 i 2005 dadzą pozytywną odpowiedź, Orlen powinien podjąć rozmowy o kupnie lub wejściu we współpracę z następnym po Unipetrolu koncernem paliwowym z tej części Europy.
A na czym Orlen skoncentruje się w kraju?
JW: Lista zadań jest bardzo długa. Liczę na zacieśnienie współpracy z Grupą Lotos. Moglibyśmy - na przykład - uczestniczyć w finansowaniu instalacji IGCC, współpracować w produkcji parafin czy we wzajemnym dostarczaniu paliw. W tej ostatniej kwestii duże możliwości stworzyło przejęcie przez nas Unipetrolu.
Czy Orlen nadal jest zainteresowany wejściem kapitałowym do Grupy Lotos? Dobrą okazję stworzy planowany na pierwszy kwartał przyszłego roku debiut giełdowy tej spółki.
JW: Nie wykluczamy takiego ruchu. Najpierw będziemy jednak musieli szczegółowo zapoznać się z prospektem emisyjnym. Chcemy zobaczyć, jakie przyniosłoby to Orlenowi korzyści. Nie bez znaczenia jest też w tej sytuacji głos resoru skarbu.
Pojutrze odbędzie się walne spółki. Ma ono dokonać zmian w składzie rady nadzorczej. Nowa rada dokona pewnie dalszych zmian w zarządzie. Czy sądzi pan, że są one konieczne?
JW: Nie będę komentować możliwych decyzji rady. Osobiście zaplanowałem serię spotkań z członkami zarządu i kadry menedżerskiej. Najpierw muszę przeanalizować obecną strukturę. Nalotu spadochroniarzy jednak nie przewiduję.