Co dalej ze złotym?

W ostatnim okresie na krajowym rynku walutowym było bardzo nerwowo. Notowania naszej waluty, zupełnie jak na huśtawce, poruszały się raz w jedną, raz w drugą stronę.

W krótkim okresie osłabienie złotego przyczyniło się oczywiście do wzrostu opłacalności eksportu (podobnie jak miało to miejsce w 2003 r.), jednak w dłuższej perspektywie dalsza deprecjacja złotego mogłaby doprowadzić do pogorszenia polityki monetarnej i fiskalnej. Już teraz koszty obsługi zadłużenia zagranicznego i kredytów zdenominowanych w walutach są bardzo wysokie ze względu na niekorzystny kurs USD/PLN i EUR/PLN. Jeśli nadal kursy te utrzymają obecne poziomy, to trudno będzie utrzymać wartość długu publicznego poniżej ostrożnościowego progu 55 proc. PKB pod koniec tego roku, nawet w przypadku, gdy oznaki ożywienia gospodarczego będę coraz bardziej wyraźne.

Reklama

Polska jako kraj rozwijający się potrzebuje dużego napływu kapitału zagranicznego, zarówno w postaci inwestycji, jak i kredytu. Wysokość długu zagranicznego jest bardzo elastyczna w stosunku do kursu złotego, dlatego bardzo ważne są notowania złotego w stosunku do koszyka walut. To, w jakim kierunku będzie poruszał się złoty w najbliższych czasach zależy od wielu czynników.

Wejście Polski do Unii Europejskiej niewątpliwie wpływa na wzrost wiarygodności inwestycyjnej kraju w oczach inwestorów zagranicznych. Spodziewany jest bowiem napływ m.in. funduszy strukturalnych i zwiększenie udziału polskich aktywów finansowych w portfelu inwestorów zagranicznych. Porównując obecnie niektóre wskaźniki (np. Cena/Zysk) polskie papiery wartościowe są tańsze niż zachodnie. Przy stabilnej polityce i gospodarce firmy ratingowe z pewnością rozważą możliwość podniesienia ratingu dla Polski. Pod wieloma względami Polska przypomina Hiszpanię, której peso, w momencie wstąpienia do Unii umocniło się.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest oczywiście sukcesywne przeprowadzanie reformy finansów publicznych i wdrażanie planu Hausnera. Polska gospodarka stoi na dość solidnych fundamentach gospodarczych. PKB wzrósł aż o 3,7 proc. w 2003 r., inflacja jest stabilna i utrzymuje się na niskim poziomie, pierwsze wyraźne oznaki ożywienia widać już w branży budowlanej i przemyśle. Po raz pierwszy od wielu lat pojawił się sygnał zmniejszenia deficytu w bilansie handlowym (w październiku 2003 r. zanotowano nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących m/m). Nadal poważnym problemem pozostaje utrzymujące się na wysokim poziomie bezrobocie. Przyczyn jest wiele: polityka niesprzyjająca kreowaniu nowych miejsc pracy i zakładaniu firm, duża podaż siły roboczej ze względu na wyż demograficzny (coraz więcej bezrobotnych absolwentów), upadek państwowych molochów oraz nadal silna pozycja nieelastycznych związków zawodowych. Duży wzrost gospodarczy wraz z rosnącym bezrobociem świadczy m.in. o zwiększeniu wydajności pracy.

Istnieje również ryzyko, może nie tyle fiaska, ile rozmiękczania planu Hausnera. Propozycje zawarte w planie obecnym kształcie wcale nie gwarantują 100-procentowej szansy powodzenia naprawy finansów publicznych. Jednak bez przeprowadzenie niezbędnych reform gospodarce grozi kryzys finansowy. Argentyna do tej pory odczuwa negatywne skutki kryzysu finansowego sprzed kilku lat. Ważne, by zmiany przebiegały we właściwym kierunku, a inwestorzy na pewno doceniliby włożony w nie wysiłek rządu. Póki koniunktura jest dobra, łatwiej i mniej boleśnie będzie można przeprowadzić reformy. Jeśli obecna sytuacja nie zostanie odpowiednio wykorzystana, rządowi za 2 - 3 lata będzie o wiele trudniej skonstruować zbilansowany budżet. Może wiązać się to ze ślepymi cięciami bez ograniczeń.

WGI Dom Maklerski SA
Dowiedz się więcej na temat: co dalej | notowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »