Co nam zafunduje Unia do 2020 roku?

Czwartkowy szczyt europejski zdominowany przez sytuację gospodarczą Unii, w tym kryzys grecki, będzie pierwszym testem dla nowego, dotąd dość dyskretnego, szefa Rady UE Hermana Van Rompuya. Belg inicjuje bardziej nieformalne spotkania w gronie przywódców.

By zapewnić dyskusjom nieformalny, wręcz bardzo osobisty charakter, Van Ropmuy postanowił wyprowadzić szczyt z oficjalnej siedziby Rady Europejskiej przy rondzie Schumana w Brukseli. Przywódcy państw UE spotkają się w XIX-wiecznej bibliotece Solvay, z dala od dziennikarzy. Przedstawiciele mediów nie będą mieli wstępu nawet do parku, w którym znajduje się biblioteka. Przywódcy zasiądą przy stole sami, bez ministrów czy doradców.

Spotkanie w bibliotece wesprze jego "refleksyjny i orientacyjny" charakter, ocenił w środę jeden z dyplomatów.

Reklama

Celem spotkania, jak poinformował Van Rompuy w liście do przywódców państw UE, jest bowiem dyskusja na temat "kierunku rozwoju polityk gospodarczych na najbliższe lata, w postaci zrewidowanej strategii wzrostu i zatrudnienia w Europie". "To jest nawet bardziej ważne w świetle rozwoju ostatnich wydarzeń w i poza strefą euro" - dodał Van Rompuy, czyniąc aluzję do pogrążonej w tarapatach finansowych Grecji.

W szczycie, który - niewykluczone - określi, w jaki sposób UE wspomoże Grecję, weźmie też udział prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. Nieoficjalnie mówi się o koordynacji pomocy (np. pożyczek) poszczególnych krajów. Europejska odpowiedź na problem Grecji, której zła sytuacja niesie ryzyko dla innych członków strefy euro, może na drugi plan przenieść główny początkowo temat szczytu: przygotowania nowej gospodarczej strategii UE, zwanej roboczo EU2020.

Nowa strategia gospodarcza UE,

która zastąpi dotychczasową i nieskuteczną Strategię Lizbońską, ma mieć z jednej strony mniej celów, ale za to bardziej wyrazistych, a z drugiej - bardziej wiążący charakter. Jakie to mają być cele i jak sprawić, by rządy je realizowały - to będzie temat do dyskusji dla przywódców. Wiadomo już, że Van Rompuy chce zapewnić lepszą koordynację polityk ekonomicznych państw członkowskich. Ale tak jak inne kraje, raczej nie podjął pomysłu hiszpańskiego, by karać kraje, które nie realizują wspólnych postanowień.

Opowiada się raczej za wzmocnioną metodą monitorowania i "wskazywania palcem" złych uczniów i za "zachętami budżetowymi" dla dobrych, wynika z przygotowanego przez niego dokumentu na szczyt. Chce też, by cele i czas na ich realizację, były wyznaczone dla krajów członkowskich w zależności od "indywidualnej" sytuacji, zamiast zmuszać wszystkich do tego samego.

Nowa strategia UE2020

ma zwiększyć zatrudnienie i wzrost gospodarczy w Europie, koncentrując się na inwestycjach w badania i innowację, gospodarkę "zieloną" i opartą na wiedzy. "Nasz wskaźnik wzrostu nie jest wystarczająco wysoki, by utrzymać nasz model socjalny. Musimy działać, by pomóc zachować nasz model życia europejskiego" - napisał Van Rompuy w liście do przywódców. Dopiero na tradycyjnym szczycie marcowym UE pomysły mają obrać formę propozycji pisemnych - tak by strategia mogła zostać przyjęta na kolejnym spotkaniu przywódców w czerwcu. Następnie każdy kraj będzie miał czas do końca roku na opracowanie krajowego planu.

Ponadto na czwartkowym szczycie Herman Van Rompuy chce rozmawiać o zakończonej niepowodzeniem grudniowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze i unijnej reakcji na styczniowe trzęsienie ziemi w Haiti. Belg chce powrócić do idei stworzenia europejskich sił szybkiego reagowania, które UE mogłaby szybko wysyłać w miejsce katastrof naturalnych.

Szczyt rozpocznie się około godziny 10.15.

Dziennikarze zostaną poinformowani o jego rezultatach dopiero podczas końcowej wspólnej konferencji prasowej Van Romuyaa i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso, wstępnie zaplanowanej na 16.30. Polskę będzie na szczycie reprezentował premier Donald Tusk. Zaproszony też został przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

Przypomnijmy iż KE wszczęła postępowanie przeciwko pogrążonej w tarapatach finansowych Grecji za przekazywanie do Brukseli nieprawdziwych danych o sytuacji makroekonomicznej państwa.

Na rok 2010 grecki, socjalistyczny rząd zapowiada ograniczenie deficytu do 8,7 proc. PKB m.in. dzięki większym wpływom z podatków, ograniczeniu wydatków socjalnych oraz zamrożeniu płac i rekrutacji w administracji publicznej. KE domaga się dalszych oszczędności w sektorze publicznym, reform systemu emerytalnego i publicznej służby zdrowia, rynku pracy itd. Papandreu wezwał Greków, by wspólnie stawili czoła największemu kryzysowi od dziesięcioleci. Drastyczne reformy napotykają jednak opór społeczeństwa. Związki zawodowe wezwały już do jednodniowego strajku przeciwko nadmiernym cięciom.

Odnośnie statystyk, KE uznała, że Grecja nie dopełniła obowiązku "komunikowania wiarygodnych statystyk budżetowych", zaskakując pod koniec zeszłego roku KE, strefę euro i rynki finansowe informacjami o rzeczywistej skali kryzysu. Rząd nagle podwyższył prognozy deficytu finansów publicznych z 3,7 do 12,5 proc. M.in. z dnia na dzień okazało się, że wydatki na publiczną służbę zdrowia były o 2,7 mld euro większe niż podawano wcześniej. Gwałtowne rewizje statystyk mocno podważyły zaufanie do Grecji, która już wcześniej była oskarżana o manipulowanie danymi o deficycie i długu, by wejść do strefy euro w 1999 r.

Grecja zobowiązała się, że naprawi system zbierania, przetwarzania i przekazywania danych i że będą one w pełni niezależne i obiektywne.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: szczyt | kryzys grecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »